[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który w trybie doraznym skazał ją na karę śmierci .
Wzięła jedną z kartek i wymachiwała mu nią przed nosem.
Kaylo... zaczął, próbując ją uspokoić albo być mo\e powstrzymać słowa, które, jak
wiedział, zaraz zostaną wypowiedziane.
Nigdy mi nie powiedziałeś, nigdy. Dlaczego? Widział jej ból i złość, i jak podejrzewał,
głęboko ukryty strach.
Nie wiedziałem, Kaylo. A jeśli nawet, to zapomniałem. Mo\e słyszałem, jak dziadek
opowiadał o przodku powiązanym z procesami czarownic, ale to nie miało dla mnie
znaczenia.
Więc dlaczego zakradłeś się za moimi plecami do biblioteki? Dlaczego, Ben?
Nie zakradłem się, Kaylo. Gdy wysiadłaś z samochodu, postanowiłem dowiedzieć się
czegoś o moim przodku. To nie miało nic wspólnego z tobą ani z Katherine.
Spojrzenie Kayli nie pozostawiało wątpliwości, \e nie wierzy w ani jedno słowo.
Wiec teraz, gdy wiesz, \e był sędzią na moim procesie...
Jak to na twoim procesie, Kaylo? Rozmawiamy o Katherine. Bena przebiegł zimny
dreszcz.
No tak. Ale fakt pozostaje faktem upierała się Kayla. Twój przodek wydał na nią
wyrok. Czy to dla ciebie nic nie znaczy?
Ben czuł, \e musi opanować tę niesamowitą sytuację.
Dla mnie znaczy to tyle, \e wyciągnęłaś na światło dzienne ciekawy kawałek historii,
który nas nie dotyczy.
Kayla uczuła nagle chłód mimo pięknej słonecznej pogody. Jej ręce, wcią\ ściskające te
przera\ające kartki, były wilgotne i zimne.
To znaczy mówiła powoli \e to twój przodek był odpowiedzialny za śmierć
Katherine.
Uwierz mi, Kaylo, to nie ma nic wspólnego z nami.
Ale\ ma upierała się. To nas w jakiś sposób z nimi wią\e. Ja wyglądam jak
Katherine, ty jak sędzia. Tu jest zbyt du\o zbiegów okoliczności. Nawet ty powiedziała,
starając się, by nie brzmiało to sarkastycznie będziesz musiał wziąć to pod uwagę.
Ale\ biorę. Ben był najwyrazniej rozdra\niony. O co ci właściwie chodzi? Twoja
antenatka została powieszona jako czarownica, mój przodek był sędzią. Wiele lat pózniej
spotykamy się. To jasne, \e masz powiązania z New Sussex, a więc nic nie wydaje mi się
naciągane.
To nie jest naciągane zgodziła się. Jest tak, jakby to musiało się stać, jakby było
przeznaczone.
Dobrze powiedział Ben. Podoba mi się ta interpretacja. Było mi pisane, \ebym cię
spotkał, i jestem szczęśliwy. A więc kontynuujmy nasz weekend. Mam ochotę na lunch
oświadczył, pragnąc odwrócić jej myśli.
Kayla potrząsnęła głową.
Musimy stanąć z tym oko w oko, Ben, nie chować się przed tym. Pamiętasz, jak
początkowo kłóciliśmy się, jaką do siebie czuliśmy antypatię?
Pamiętał, a ona o tym wiedziała.
To nie było naturalne zachowanie \adnego z nas ciągnęła. Mo\e te uczucia przeszły
z Katherine i sędziego. Odetchnęła głęboko i cała spięta czekała na odpowiedz Bena.
Twarz Bena wyra\ała najpierw niedowierzanie, pózniej oburzenie, a wreszcie wybuchnął:
Kaylo, nie chcę więcej o tym słyszeć. Próbujesz mnie przekonać, \e \yjemy cudzym
\yciem...
Nie próbuję przekonywać cię o niczym odparowała. Szukam wyjaśnienia. Usiłuję
wszystko dopasować do siebie i nic więcej.
Ale\ to nonsens.
Dzięki za niearbitralną postawę odparła z ironią. Teraz widzę, co odziedziczyłeś po
swoim przodku.
Ta uwaga była zupełnie zbyteczna powiedział. Wstał i zaczął spacerować, aby się
opanować.
Ale to prawda, Ben upierała się. Właśnie tak reagujesz, gdy się ze mną nie
zgadzasz.
A ty rzucasz się bez namysłu na pierwszy lepszy pomysł. Prawdą jest, \e wiele lat temu
niewinni ludzie zostali powieszeni. To przykre, \e mój przodek brał w tym udział, ale my nie
mamy z tym nic wspólnego. Uwierz mi.
Ale\ mamy! upierała się Kayla. Czy tego nie widzisz? Czy nie czujesz? błagała,
zni\ywszy głos, bo w ogrodzie pojawiła się inna para. To jest tak oczywiste.
Kayla wiedziała, \e ma rację bez względu na prawa logiki. Między nimi a dwiema
[ Pobierz całość w formacie PDF ]