[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przenieść ciebie.
- Dziękuję, sama sobie poradzę - odparła lodowato.
Popatrzył na jej tenisówki, brudne i wytarte po
czterech dniach zmagania siÄ™ z trudnym terenem
i uśmiechnął się.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
76
- W tych bezużytecznych szmatach?
-To nie moja wina. Nie wiedziałam, że daję się
naciągnąć na stupięćdziesięciokilometrowy rajd przez
dżunglę. O, przepraszam, przez las.
- Gdybyś ty sama nie poszła do lasu, ignorując
polecenia, nie bylibyśmy tu teraz.
- Nigdy nie pozwolisz mi o tym zapomnieć, prawda?
- Nigdy to bardzo długo, skarbie. A ja nie zamie
rzam pozwolić ci pozostać w moim towarzystwie
i dalej rujnować moje życie przez tak długi czas.
A teraz bądz łaskawa zamknąć się i pozostać na
miejscu.
Z tlÄ…cym siÄ™ wewnÄ…trz uczuciem urazy Dany pa
trzyła, jak Nick brnie przez strumień, a zielona, słona-
wa woda podnosi się powoli, sięgając niemalże końca
wysokich cholew jego butów. Wszystko w porządku
- po prostu podwinie spodnie, ściągnie buty i skarpetki
i pójdzie za nim. A gdyby tak przeskoczyła strumień
w biegu?
Na brzegu, tuż za nią, rosła stara sękata bawełnica,
z której zwisało parę zielonych, grubych jak męska ręka
lian. Wgramoliwszy się na górę, chwyciła najgrubszą
z nich i stanęła twarzą do strumienia w chwili, kiedy
Nick położył obydwa plecaki na drugim brzegu i od
wrócił się. Jego wściekłe spojrzenie sprawiło, że serce
zamarło jej z przerażenia, lecz po chwili buntowniczo
uderzyła się rękoma w pierś.
- Ja, Tarzan!
Usłyszała tylko przerazliwy wrzask Nie!", po czym
odepchnęła się z całej siły i wzbiła w powietrze. Ten
impet o mały włos nie przeniósł jej na drugą stronę,
lecz kiedy szykowała się już do lądowania, rozległ się
głośny trzask, liana pękła, a ona, zupełnie bezradna,
spadła na plecy w sam środek strumienia. Wynurzyła
się, nic nie widząc poprzez kosmyki mokrych włosów,
kaszlÄ…c i krztuszÄ…c siÄ™ obrzydliwie smakujÄ…cÄ… wodÄ….
Nick dotarł do niej w ciągu sekundy, chwycił ją pod
pachy i postawił na nogi.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
77
- Ty mała idiotko! Czy kiedykolwiek będziesz robić
to, co ci każę? - spytał z wściekłością.
- Nie, jeśli tylko to będzie możliwe. - Wciąż
zbuntowana, odgarnęła włosy z oczu, ciężko łapiąc
oddech.
Potrząsnął nią, jak gdyby już od dawna wyczekiwał
tej przyjemności.
- Lepiej siÄ™ tego naucz, do cholery, i to od zarazi
- warknÄ…Å‚ i przerzuciwszy jÄ… przez ramiÄ™, dobrnÄ…Å‚ do
brzegu, gdzie rzucił ją na ziemię jak worek kartofli.
- Wyskakuj z tych ciuchów. I to już - zażądał, kiedy
kurczowo chwyciła swoją przemoczoną koszulę.
- W końcu równie dobrze mogłabyś nic nie mieć na
sobie - dodał.
Nagle zdała sobie sprawę, że ubranie przywarło do
niej jak druga skóra. Spodnie uwydatniały krągłe linie
bioder i ud, zaś koszula oblepiła się na pełnych,
sterczących piersiach. Różowe paczuszki sutków i ota
czające je nieco ciemniejsze aureolki były najzupełniej
widoczne przez prześwitującą bawełnę. Instynktownie
zakryła się rękoma.
- Och, niech siÄ™ pani tak nie przejmuje, madame.
Jeśli sądzisz, że zrzucenie przez ciebie ciuchów jest aż
taką podnietą, to pomyśl jeszcze raz.
Skrzywiła się, gdyż słowa te zapiekły ją do żywego,
lecz zmobilizowała resztki urażonej godności i uniosła
wyżej głowę.
- Ty też się nie przejmuj. Podniecanie ciebie jest
ostatniÄ… rzeczÄ…, jakiej pragnÄ™... teraz czy kiedykolwiek.
- Kamień spadł mi z serca. Jedno jest wszakże
pewne. Nie możemy już dzisiaj iść dalej. Poczekaj
tu, a ja spróbuję znalezć miejsce na biwak z czystą
wodą zamiast tego śmierdzącego paskudztwa. - Wska
zał kciukiem strumień. - A ty nawet tam nie podchodz.
Masz szczęście, że nie muszę teraz zbierać pijawek
z każdego centymetra kwadratowego twojego ciała.
Kiedy już poszedł, Dany oparła się o drzewo i zło
żywszy przed sobą ręce, utkwiła wzrok w ziemię. Co
Z netu poprawki - Irena
scandalous
78
ją, do diabła, napadło, żeby zachować się tak dziecin
nie? To była jego wina. Jest tak władczy, tak dominują
cy, że po prostu musiała mu się sprzeciwić - w samo
obronie, inaczej zmiażdżyłby ją zupełnie. Ale nie, w głę
bi ducha wiedziała, że to nie był prawdziwy powód.
Nie chciała, żeby niósł ją przez strumień, trzymał
w ramionach, nie chciała przytulać głowy do jego
piersi.
To nie znaczy, że on pragnąłby tego, gdyby miał
wolny wybór... Jeśli miała jakieś wątpliwości, właśnie
przed chwilą w brutalny sposób przypomniał jej, co do
niej czuje. Właściwie od czasu zwinięcia obozu owego
pierwszego pamiętnego ranka wydawał się specjalnie
wznosić wokół siebie mur, jak gdyby sam jej widok był
mu nienawistny, nie mówiąc już o jakimkolwiek kon
takcie fizycznym. Nie zabawiał się już nawet w erotycz
ne gierki słowne.
Stado jaskrawo upierzonych ptaków prześlizgnęło
się po powierzchni strumienia, przywołując w myślach
Dany obraz, jak kiedyÅ› na spacerze nie opodal domu
dziadka mignął jej przed oczyma zimorodek. Boże, jaka
była wtedy podniecona. A tutaj, w tym tętniącym,
pulsującym lesie na każdym kroku spotykała o wiele
barwniejsze ptaki.
Tak długo nie ma już Nicka. Może ma jakieś
kłopoty? Czy to możliwe, żeby złodzieje wyprzedzili ich
i otoczyli? Może wpadł prosto na nich? Niepokój nagle
przerodził się w panikę. Porwała gałąz, która leżała
przed nią na ziemi i zaczęła biec przed siebie pomiędzy
drzewami, aż wtem wpadła prosto na niego, niemalże
go przewracając. Zmarszczył brwi, obrzucając ją pio
runujÄ…cym spojrzeniem.
- Wydawało mi się, że mówiłem ci... - przerwał,
najwyrazniej starając się zachować panowanie nad
sobą. - Co ty właściwie, do cholery, wyprawiasz?
-Ja... martwiłam się o ciebie. - Zwiesiła głowę.
- Pomyślałam, że ci złodzieje... - Jej głos zamarł, a on
wykrzywił wargi w uśmiechu.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
79
- I co zamierzałaś zrobić? Wpaść jak burza, uzbro
jona po zęby w gałąz, i uratować mnie niczym mały
Superman?
- Och, nie martw się, następnym razem nie będę
się wcale przejmować - odparowała urażona do żywego
Dany. - Niech cię złapią i... i chwała Bogu za to.
- Nie mam nic przeciwko temu.
Wyjąwszy gałąz z jej rąk, przełamał ją na pół
i z pogardą rzucił na ziemię. %7łeby pokazać mi, jaka
ze mnie idiotka, pomyślała posępnie. Chwycił swój
plecak i zamierzał wziąć również jej, ale szybko go
wyrwała.
- Sama sobie poradzę, dziękuję.
- ProszÄ™ bardzo.
Wzruszył ramionami i odszedł, nie obejrzawszy się
nawet, by sprawdzić, czy idzie za nim. Zatrzymał się
mniej więcej po pięciu minutach, a wlokąca się z tyłu
Dany wyjrzała przez gęstwę krzaków i głęboko wciąg*
nęła powietrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]