[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę żadnej odpowiedzi to chyba nie było wielkim zszokowaniem, że zaczęłam trochę
hiperwentylować.
A mówiąc trochę to. wiecie, mam na myśli bardzo.
Ale nieważne.
Można było się tego spodziewać.
- Hej odezwał się James, szybko pojawiając się za mną. Objął mnie ramionami,
przyciągając do siebie, dopóki nie oparłam się o jego klatkę piersiową i pocałował mnie w
skroń. Uspokój się, dobrze? Wszystko będzie dobrze.
Dobrze?
38
Myślał, że wszystko będzie dobrze?
Jaja sobie robił?
- Nie, nie będzie dobrze! krzyknęłam przerazliwie, wyrywając mu się i odwróciłam się
do niego. Nie będzie! Nie możesz po prostu& nie możesz po prostu mnie całować, a potem
sprawić, że wszystko inne znika, James! Nie tak to działa! A ja nie mogę& nie mogę&
Nie potrafiłam nawet wydusić z siebie słów, tak bardzo byłam rozhisteryzowana. James
przyjrzał mi się ostrożnie, robiąc kilka wolnych kroków w moją stronę. Przyglądałam mu się w
milczeniu, wciąż łapiąc oddech.
- W porządku powiedział spokojnie, podnosząc ręce w ostrożności. Zrobił jeszcze kilka
małych kroczków do przodu. W porządku, po prostu się uspokój. Rozumiem. Ja&
- Ale nie rozumiesz! zawyłam, z zaskoczeniem czując łzy pod powiekami, którym było
blisko do wylania się na twarz. Starałam się zrobić, o co prosił, próbowałam uspokoić się, jak
racjonalna osoba, ale gdziekolwiek spojrzałam rzeczy robiły się coraz okropniejsze. Jęknęłam
żałośnie, przyciskając ręce do oczu w kiepskiej próbie powstrzymania pokazującej się wilgoci.
Otarłam je wściekle, ale to było na nic. Próba wydawała się tak daremna, jak cała sytuacja.
Gdy uniosłam wzrok James wciąż tam był, na szczęście mnie nie dotykał, ale stał
wystarczająco blisko, żebym zobaczyła poważny wyraz na jego wcześniej promiennej twarzy.
Znowu westchnęłam, próbując powstrzymać zjadające mnie za to poczucie winy, ale to było
równie bezużyteczne, jak wszystko inne. Zcisnęło mnie boleśnie w podołku.
- Przepraszam powiedziałam żałośnie łamliwym głosem. Tak bardzo przepraszam. N-
nie wiem, co robić. Nie chcę nikogo z-zranić, ale wszystko& nie ma żadnej odpowiedzi. I nie
mogę&
- Przestań przerwał mi James, brzmiąc na zirytowanego. Po prostu przestań, dobra?
Na jedną cholerną sekundę zapomnij o każdej przeklętej osobie. Zapomnij o nich. Chwycił
moje ramiona, trzymając mnie mocno i lekko mną potrząsnął. Czego chcesz, Lily? zapytał,
patrząc na mnie twardo. Czego TY chcesz? Nie widzisz, że tylko to się liczy? Czego ty
chcesz?
Och, jasna cholera, znowu te pytanie?
Czy nikt tego nie pojmuje?
NIE WIEM.
DO JASNEJ, PIEPRZONEJ CHOLERY, NIE WIEM CZEGO CHC!
Byłam taka wściekła, że on tego nie rozumiał że nikt tego nie rozumiał. %7łe wszyscy
mówili Och, Lily, po prostu wybierz jednego i skończ z tym wszystkim", jakbym wybierała
pomiędzy czekoladowymi i waniliowymi lodami, i ta decyzja była taka łatwa. Ja nie
rozumiałam dlaczego oni nie rozumieli, że wybór pomiędzy Amosem i Jamesem był
39
całkowicie inny że bez względu na to, kogo wybiorę, to wciąż było coś złego w porzuceniu
tego drugiego. James zdawał się sądzić, że chodziło tylko o to, czego ja pragnęłam, ale tutaj
się mylił. Nie chodziło tylko o mnie chodziło o nas wszystkich i w tym tkwił problem.
Nie chciałam iść jutro z Amosem do Hogsmeade. Wiedziałam o tym. Już to rozgryzłam
tego poranka. Ale to nie znaczyło, że byłam gotowa całkowicie dać mu odejść! Kiedy myślę o
całym tym czasie o tym, jak bardzo się w nim kochałam to to musi coś znaczyć, prawda?
Byłam to winna jemu i sobie, żeby przynajmniej dać temu szansę zanim pozwolę, żeby moje
negatywne uczucia to wszystko zrujnowały. Bo może nie będzie tak, jak się spodziewam.
Może będzie dokładnie tak, jak nasza pierwsza sesja projektowa, będą śmiechy, uśmiechy i
perfekcja. Może pójdę na tę jutrzejszą randkę i znowu będę tak kompletnie w nim
zakochana, że nie będę nawet mogła znieść myśli, iż nasz związek skończyłby się na niczym.
Mogło tak się stać. Naprawdę mogło.
Z drugiej strony James&
Podniosłam wzrok, dostrzegając jego wciąż przeszywające spojrzenie i zastanawiałam się
czy kiedykolwiek będę w stanie spojrzeć na Jamesa, nie pamiętając o tym, jak to było go
całować. Ten czas na klatce schodowej był całkowitym fuksem w porównaniu z ostatnimi
dziesięcioma minutami, absolutną obelgą do tego uczucia, jak naprawdę było być całowaną
przez niego. To było& Merlinie, nawet nie miałam na to słów. I domyślam się, że to pewnie
powinno mi coś mówić fakt, że czułam się z nim tak cudownie, iż nawet nie potrafiłam tego
dobrze wyjaśnić musiał coś oznaczać ale wydawało się również płytkie osądzać jakikolwiek
związek na podstawie samego faktu, że facet sprawiał, iż miękły mi kolana. Tyle, że& że nie
tylko o to chodziło. Serio.
Ponieważ James to mój przyjaciel nawet jeden z moich najlepszych przyjaciół, co może
zdawać się śmieszne, biorąc pod uwagę, że jeszcze miesiąc temu nie mogłam nawet znieść
tego chłopaka, ale taka jest prawda. Bez niego& Merlinie, wszystko wyglądało raczej ponuro,
co nie? Bo James Potter jest wyjątkowy. Jest wyjątkowym facetem. A chociaż doprowadza
mnie do szału przez połowę czasu& cóż, druga połowa czasu zazwyczaj to wynagradza. I
jeden Merlin wie, że zdecydowanie nie brakowało mi ekscytacji odkąd zaprzyjazniłam się z
nim. A co więcej&
Cóż, on lubi mnie. Naprawdę, naprawdę mnie lubi. Chociaż wie, jak szalona jestem, jak
potrafię być głupia, jak kłamię na temat wszystkiego i wie wszystko o moim kompleksie
niższości.
Więc to& to jest dobre.
Głowa wciąż bolała mnie od samego myślenia o tym, ale choć wylądowałam dokładnie
tam, gdzie zaczęłam Amos=dobrze, James=dobrze to było coś& sprawy zaczęły nabierać
trochę większego sensu. A ponieważ nabrały większego sensu, to w końcu mogłam znowu
zacząć normalnie oddychać.
Bo sedno w tym& że chyba miałam plan.
Chyba naprawdę miałam.
40
Nie było mowy, żebym wygrała na oba sposoby w tej sytuacji jedna osoba będzie
musiała przegrać, ale nic nie mogłam z tym zrobić. Jednakże w tej chwili nie mogłam nawet
dobrze osądzać, bo obie strony były trochę nierówne. Bo byłam sobie tutaj z Jamesem,
rozstrzygając to wszystko i& i inne rzeczy, znając go o wiele lepiej niż Amosa. Przecież James
to mój przyjaciel. Cały czas spędzamy razem, a to mu daje trochę niesprawiedliwą przewagę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]