[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swojej żonie?
- Chociażby dlatego, że jestem starą panną, czego nie omieszkałeś mi
wytknąć wiele razy. Nawet w tym wieku
i w tych czasach, w jakich żyjemy, jeśli się żyje samotnie, nie jest to
najlepsza sytuacja. Ludzie idą przez życie parami. Zmęczyło mnie już
bycie samodzielną jednostką.
- Ten argument nie wystarczy, Marcie. Wczoraj mi powiedziałaś, że omal
nie wyszłaś za mąż, ale rozmyśliłaś się w ostatniej chwili, gdyż nie
kochałaś tego faceta.
- To prawda. Ale to było ładnych parę lat temu. Nie miałam wtedy jeszcze
trzydziestki.
- Więc?
- A teraz mam trzydzieści pięć. Osoba trzydziestopięcioletnia, która nie
jest rozwiedziona ani owdowiała, nie stanowi specjalnego rarytasu.
Nawet kawaler w tym wieku nie przyciąga wiele uwagi. A tym bardziej
kobieta, która do tego mieszka sama i rzadko gdziekolwiek wychodzi. -
Wbiła wzrok w podłogę i dodała: - Zwłaszcza jeśli jest to Sówka Johns.
Chase wymamrotał coś pod nosem. Zaczął żałować, że kiedykolwiek ją
tak nazywał. Mógł teraz wyjaśnić, że obecnie to przezwisko nie ma już
zastosowania, ale, do cholery, ona pomyśli, że stara się po prostu być
uprzejmy.
- Zdaję sobie sprawę, Chase, że nie jestem olśniewającą pięknością. Nie
mam figury modelki, na wzór której można by wykonywać manekiny.
Ale mogę dać ci to, czego potrzebujesz najbardziej.
- Pieniędzy? - zapytał z odrazą.
- Nie, przyjazni.
- Kup sobie lepiej psa.
- Niestety, mam alergię na sierść, a poza tym rozmawiamy teraz o tym,
czego ty potrzebujesz, a nie ja - odparła. -Zawsze pozostawaliśmy w
dobrych stosunkach koleżeńskich. Współpraca nam się układała. Wierzę,
że moglibyśmy stworzyć dobry zespół.
- Jeśli chcesz się stać członkiem zespołu, to zapisz się do ligi piłkarskiej.
Jego sarkazm bynajmniej nie zbił jej z tropu.
- Włóczyłeś się przez półtora roku i założę się, że już ci to bokiem
wychodziło, chociaż z pewnością się do tego nie przyznasz. Ja mogę
zapewnić ci stabilizację. Mam dom -zatoczyła ramionami szerokie koło. -
Kocham go, ale stałby się jeszcze milszy, gdybym mogła go z kimś
dzielić.
- To przyjmij współlokatora.
- Właśnie próbuję.
- Mam na myśli kogoś obcego.
- Nie zniosłabym tego. Poza tym Bóg jeden wie, co plotkarki z Milton
Point powiedziałyby o mnie, gdyby ktoś tu się wprowadził, nawet jeśliby
to była kobieta.
Pod tym względem przyznał jej rację. Ludzie bywają małostkowi i
nierzadko dopatrują się we wszystkim skandalu, nawet gdy nie ma ku
temu żadnych podstaw. Ale to już był problem Marcie i nie w jego gestii
było szukać rozwiązania.
Pomimo całej swojej rycerskości czuł silną potrzebę, aby pozbawić ją
złudzeń. Szanował ją bardzo, chociażby za to, że miała odwagę poruszyć
temat małżeństwa. Z pewnością nie było to dla niej łatwe. Sporo musiało
ją kosztować przełamanie się. Jak wiele ze swej dumy musiała poświęcić
w tym momencie?
- Zamierzasz powiedzieć nie, prawda? Zaczerpnął haust powietrza.
- Tak. Moja odpowiedz brzmi: nie. Zwiesiła na chwilę głowę, ale prawie
natychmiast ją podniosła. W jej oczach czaiło się wyzwanie.
- Pomyśl o tym, Chase.
- Tu nie ma o czym myśleć.
- A Spółka Wiertnicza Tylera? Oparł ręce na biodrach i nachylił się nad
nią.
- Czy ty wiesz, co próbujesz zrobić? Próbujesz kupić sobie męża!
- Jeśli ja się tym nie przejmuję, to dlaczego ty miałbyś się o to martwić?
Mam mnóstwo pieniędzy. Więcej, niż mi potrzeba. Co mam z nimi robić?
Komu je zostawię? Co dobrego przynosi mi ciężka praca i odnoszenie
sukcesów, skoro nie mogę podzielić się efektami z kimś, kto tego
naprawdę potrzebuje?
Wykonał nagły ruch ręką, potrząsając rękawiczkami.
- Nie będziesz musiała się zbytnio wysilać, żeby znalezć kogoś. Jestem
pewien, że wkoło żyje mnóstwo mężczyzn, którym bardzo by
odpowiadały takie warunki.
Położyła rękę na jego ramieniu.
- Czy myślisz, że to jest to, o co mi naprawdę chodzi? Myślisz, że
chciałabym cię mieć pod swoim dachem, żądając,
żebyś się zadowolił pozycją utrzymanka? Nigdy w życiu, panie Tyler!
Wiem, że nadal będziesz pracował ciężko jak do tej pory. Nie zamierzam
ograbiać cię z twojej męskości czy dumy. Nie chcę zająć pozycji pana
domu. Jeślibym tego pragnęła, zadowalałaby mnie aktualna sytuacja.
Złagodniał nieco.
- Po prostu nie chcę się zestarzeć samotnie, Chase. Myślę, że ty także nie.
A ponieważ nie możesz się ożenić z miłości, więc równie dobrze może
nas połączyć interes.
Przez chwilę kontemplował wyraz przejęcia na jej twarzy, po czym
potrząsnął przecząco głową.
- Nie jestem odpowiednim partnerem dla ciebie, Marcie.
- Jesteś. Jesteś dokładnie tym, czego pragnę.
- Ja? Załamany, przybity człowiek? Nie panujący nad sobą? Chcesz,
żebym cię unieszczęśliwił?
- Jakoś nie unieszczęśliwiłeś mnie dzisiejszego wieczoru. Sprawiło mi
przyjemność, że byłeś tutaj.
Ona po prostu nie chciała pozwolić na to, by jej odmówił. Tym razem
więc zdecydował się odpowiedzieć jej szorstko:
- Przykro mi, Marcie. Moja odpowiedz brzmi: nie.
Obcesowo otworzył drzwi i wyszedł na dwór, prosto w szarugę. Po kilku
godzinach bezczynności furgonetka nie chciała zapalić. W końcu silnik
zaskoczył i Chase pojechał do domu. Mieszkanie było ciemne i zimne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]