[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niedawno wystawne dania Felipe'a, przystroiły teraz torby z pokarmem
dla szczeniąt, spray do dezynfekcji, specjalna szczoteczka do zębów,
obróżka i smycz.
Mallory wybiegła do łazienki i przyniosła miseczkę z wodą. Do
drugiej miski nalała odrobinę karmy i rozcieńczyła ją.
- To twoje jedzonko, Flash. No, masz, proszę... - Apolonia
posadziła pieska przy spodeczkach, ale nieszczęśliwy malec wciąż tylko
skomlał i skomlał.
- Usiądz może przy nim i nalej karmę na dłoń, zobaczysz, zaraz
zrozumie, o co ci chodzi - poradziła Mallory i po chwili Apolonia zaczęła
chichotać.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Połaskotał mnie języczkiem!
- No widzisz. - Ojciec uśmiechnął się do niej. - Już zaczyna ci ufać.
Skąd ci przyszło do głowy, żeby dać mu na imię Flash? O, matko... -
jęknęła w duchu Mallory.
- Tak się nazywa ten pan, którego kocha Mallory. Mieszka w
Hollywood.
Rafael zamarł. Z jego oczu zniknęła wesołość. Były czarne jak noc.
- To jedno z najbardziej niepospolitych amerykańskich imion, jakie
zdarzyło mi się słyszeć.
Wyczuła, że sarkazmem pokrywał niepewność. Czyżby drażniło go,
że miała ukochanego? Gdyby to była prawda...
- Faktycznie - odpowiedziała. - Niezwykłe imię, niezwykły
człowiek.
- Tak, tato, fantastyczny. Mama pokazywała mi jego zdjęcie w
komputerze. Jest wspaniały, taki mocny... jak błysk - Pocałowała swego
pieska w łepek. - Jesteś malutki, Flash, ale nie przejmuj się. Kiedyś też
będziesz mocny i... Ojej! - Wybuchnęła śmiechem. - Obsiusiał mnie!
Naprawdę!
Mallory zachichotała, ale Rafael jej nie zawtórował.
- Czas się kąpać, mała damo- powiedziała.- Flashem niech się teraz
pozajmuje tatuś.
Nie czekając na odpowiedz, podała szczenię Rafaelowi i prędko
przeprowadziła Apolonię do łazienki przy swoim pokoju.
- Wykąp się i umyj włosy, a ja tymczasem wezmę prysznic i też
przygotuję się do snu. A potem pójdziemy powiedzieć Flashowi
dobranoc.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Zebrała zasiusiane ubrania Apolonii, włożyła je do kosza na pranie,
wróciła do apartamentu Rafaela i wyjęła z szuflady swoją nocną koszulę i
piękny szlafrok, który dostała w prezencie od Liz. Przerzuciła je przez
ramię i weszła do łazienki. I oto z tą chwilą miejsce to przestaje być
przestrzenią należącą wyłącznie do Rafaela. Mallory uśmiechnęła się do
swoich myśli. Jeśli był zazdrosny, na co wskazywać mogło zajście na
balkonie, to obecność jej osobistych rzeczy w niedawnym azylu powinna
go tak denerwować, że wreszcie któregoś dnia nie wytrzyma i puści parę.
Susząc ręcznikiem włosy, wyszła na balkon. Lipcowa noc była
ciepła, powietrze łagodne. Rafael wyciągnął się przy ścianie, a
umieszczony w kojcu psiak lizał mu palce. W scenie tej było tyle uroku,
że aż żal ją było zakłócać.
- Rafael... - powiedziała cicho. - Aazienka jest już wolna. Teraz ja
poczuwam przy Flashu.
Uniósł głowę i powoli przeniósł wzrok z jej bosych stóp na twarz.
Płonęły mu oczy.
- Niespecjalnie mi się spieszy - wymruczał. - Chodz, posiedz ze
mną.
Podeszła bliżej i chciała ukucnąć przy kojcu, ale nim zdążyła to
zrobić, Rafael pociągnął ją i posadził sobie na kolanach.
- Będzie ci tak wygodniej niż na kamiennej posadzce, nie uważasz?
- szepnął w jej wilgotne włosy, z których zsunął się ręcznik. Jedną ręką
głaskał szczeniaka, a drugą pieścił jej rękę poniżej rękawka. - Pachniesz
słodko. Jak łąki, przez które jechaliśmy. Zaczynam się uzależniać od tego
zapachu.
Mallory mocno zabiło serce.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Rozumiesz teraz, dlaczego kosmetyki Lady Windemere tak dobrze
się sprzedają...- Mówię o tobie... o twojej skórze, włosach. Jesteś
niewiarygodnie piękna, Mallory. Co prawda zastrzegałaś się, że nigdy nie
zastawisz na mnie pułapki i nie ciągnie cię do mego łóżka, ale muszę ci
powiedzieć, że... - Odgarnął jej włosy i pocałował w szyję. - Czy
zdziwiłoby cię, gdybym przyznał, że chcę z tobą spać?
Wciągnęła powietrze.
- Nie. Od dziesięciu lat żyjesz sam. Jesteś normalnym mężczyzną,
masz normalne potrzeby, a to że się ożeniłeś, odebrało ci możliwość
swobodnych związków. Jest więc naturalne, że szukasz we mnie kobiety.
Zgniótł niecierpliwie jej ramię.
- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że ci się nie podobam, to kłamiesz.
Czuję, jaka jesteś rozedrgana.
Opanowała się z największym trudem.
- Jesteś bardzo pociągającym mężczyzną, Rafael. Musiałabym być
z kamienia, żeby tego nie odczuwać.
- Rozbrajająca jest ta twoja uczciwość. - Oplótł dłońmi jej biodra i
mocniej wtulił ją w siebie. - Chcę się z tobą kochać. Pragnę tego od
dawna. Dziś spędzimy ze sobą prawdziwą noc poślubną.
Nie wyznawał jej miłości i nie prosił o deklarację uczuć, ale coś się
zaczynało dziać. Wierzył, że kochała kogoś innego, więc czuł się
bezpiecznie, proponując noc, w której zagrałyby tylko zmysły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]