[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dnie siê wyzwalaj¹cego w szkolnym pomieszczeniu, czy
o z³o mojej kasty spo³ecznej, przecie¿ wtedy w pe³ni kola-
boruj¹cej?
Coraz rzadziej przychodzi³em do szko³y, i nie uczy³em
siê tego, co mi zadali. OczywiScie wysz³o to na jaw. Za-
96 Zau³ek pokory
dawa³em niepotrzebnie g³upie pytania, i wypisywa³em
niepotrzebnie g³upie odpowiedzi. Gdy przekornie kole-
¿eñstwo wybra³o mnie do klasowego zarz¹du ZMP (by-
liSmy w ZMP wszyscy, nikt nie pyta³, czy chcemy czy
nie chcemy: mnie trzynastoletniego obdarzono czerwo-
nym krawatem i zielon¹ mundurow¹ koszul¹ za to, ¿e
by³em po siódmej klasie przodownikiem nauki , czyli
tak sterroryzowanym, ¿e poruszaj¹cym siê czy raczej
trwaj¹cym w katatonicznym znieruchomieniu na bacz-
noSæ jak mechaniczna kuk³a, a stan ten, lêku, bo
pamiêtam dobrze, po³¹czy³ siê mostem z gorszym stra-
chem Lwowa i okupacji, Smierci¹ mojej siostry i roz-
strzeliwaniami pod Scianami domu, w którym w oknie
stawa³em, i z pob³a¿liwie ratuj¹cymi moj¹ ³adn¹ matkê
SS-manami, a tych tak siê ba³em, ¿e gdy w Szklarskiej
Porêbie w 1946 roku znalaz³em w krzakach na wyciecz-
ce czarn¹ czapkê oficersk¹ z trupimi piszczelami w doSæ
dobrym stanie, dosta³em ataku histerii nie uleczalnej
przez wiele tygodni, a dalej czy w ogóle to do szes-
nastego roku ¿ycia moczy³em ³Ã³¿ko w nocy, bo nacho-
dzi³y mnie koszmary stale te same, tak we mnie w¿yte,
¿e gdy w rzekomej doros³oSci zobaczy³em film Felli-
niego Giulietta od duchów , i w nim dwu oficerów SS
przechadzaj¹cych siê nocn¹ mokr¹ i wyb³yszczon¹ uli-
c¹, tak samo i takich samych, jak ci tamci, musia³em
wyjSæ z kina), urz¹dza³em (obowi¹zkowe) zebrania, na
których opowiada³em, co wiedzia³em o Francji, albo
wróg mój, Infeld, opowiada³ o Kanadzie, gdzie siê uro-
dzi³. Oczywiste by³o, jak prêdko zosta³em z zarz¹dzania
zdjêty : w ramach uzdrowienia (sanacji) ideologicznej
Ryba, co je owoce 97
klasy IXa (z jêzykiem ³aciñskim) trójka aktywistów
z zarz¹du szkolnego, z kole¿ank¹ El¿biet¹ Czy¿ewsk¹
w sk³adzie, przyby³a nakazaæ zebrania kszta³c¹ce
w marksizmie.
By³em do szesnastego roku najmniejszy w ³awkach, naj-
drobniejszy, najchudszy. By³em te¿ jednym z najm³od-
szych. Nie znosi³em przemocy, brutalnoSci i chamstwa
w ¿adnej postaci, szanta¿u, bicia, zniewa¿ania, zniewa-
lania, no i sportu. Ale dlaczego nie znosi³em dru¿yn, ko-
lektywów, sztafet, grup, kolonii, zajêæ wspólnych?
Okrzyków, salutów, wart, apeli, mszy Swiêtych i nie-
Swiêtych, ceremonia³Ã³w, partii, religii, zebrañ, fet, upo-
dabniania siê? Duszne obrzêdy, na które mnie prowadza-
³a moja wiejska babka, karne spêdy ZMP by³y oczkami
jednego ³añcucha, wiêzieniem dla mojego ja, dla mojego
poczucia swobody i wczesnej odpowiedzialnoSci za sie-
bie. Czy ja wiedzia³em, ¿e wpisujê siê chc¹c nie chc¹c
w tradycjê etosu wolnoSci sformu³owanego wymy-
Slonego przez Greków? I ¿e bêdê za ten etos p³aci³
póxniej tyle, ile ciemiê¿yciele bêd¹ mszcz¹c siê wy-
magaæ, od wtedy do dziS, czyli do skraju? DziS mogê to
napisaæ, bo wiem, jak napisaæ, ¿e ¿yjemy, my europejscy
Polacy, w dwu skonfliktowanych tradycjach mySlenia:
greckiej, stawiaj¹cej nas w Swiecie wolnoSci indywidu-
alnej, ale te¿ ¿ycia w polis , mieScie, spo³ecznoSci, ryn-
ku, i ¿ydowskiej, stawiaj¹cej nas w niewoli u Bóstwa je-
dynego, religii jedynie s³usznej , w zajad³oSci jedynie
skutecznej , w okowach podleg³oSci bardziej ni¿ obywa-
telstwa.
98 Zau³ek pokory
W tej zapo¿yczonej mitologii czujemy siê rozsierdzeni
na tych, od którychSmy j¹ ukradli. Jak ka¿dy nie-
wdziêczny d³u¿nik, jak ka¿dy fa³szerz, jesteSmy niena-
wistnikami. A nie trzeba, nie nale¿y, nie wypada. Nie
pohañbiaj, nie rañ, nie kalecz, nie odbieraj. Rezultat? Jak
w wiêkszej czêSci naszego tematu, rozdwojenie. Nie teo-
retyzowa³em tego, nie umia³em nawet wiedzieæ, ¿e my-
Slê, ja w tych komunistycznych klasach, ¿e dobre jest
tylko co otwarte, czyli liberalne, wieloznaczne, ¿e ¿adna
religia, ¿adna ideologia, ¿adna moda, ¿adna jednoznacz-
noSæ nie maj¹ byæ obowi¹zkowe. To takie proste! Obo-
wi¹zuj¹co i dobrowolnie mog¹ byæ przyjête regu³y gry,
jak w sporcie w³aSnie, pi³ce no¿nej czy tenisie sto³o-
wym, by zapanowa³a wSród graj¹cych mo¿liwie naj³ago-
dniejsza atmosfera. Prawdom wojuj¹cym i zniewalaj¹-
cym wolno jedynie byæ opiniami. Celem winno byæ
zachowanie czystoSci swej intencji, czystoSci celu, nie
czystoSci Slubowañ; droga i jej nabytki, w wypadku mo-
jej rodziny, przez literaturê, malarstwo, muzykê, film,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]