[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Po co, skoro pan miał przyjść? Pan by się przecież obraził.
 Obraziłbym się na pewno.
 Ja.
Poczucie humoru błysnęło w jego oczach. Przypomniałem sobie, jak pani Pa-
skert powiedziała:  Józef, mój mąż, jest doskonałym aktorem. . . Bóg zesłał mu
wielki dar, może dlatego, że jemu właśnie czegoś takiego potrzeba . Ten czło-
wiek, który grał Judasza, prawdopodobnie zarabiał niewiele i ciągle brakowało
mu pieniędzy. To, że nie musiał płacić za swoje piwo, miało dla niego znaczenie.
Chłopak podał mi kufel. Trąciłem się z Judaszem.
 Zobaczyłem już prawie całe wasze miasteczko. Bardzo mi się podoba.
 Co się panu tutaj podoba?
 To, że Friedheim ma kształt gwiazdy.
 Zauważył pan to? Mało który turysta to widzi.
 Ja nie jestem turystą. Turyści by to widzieli, gdybyście wspomnieli o tym
w przewodniku.
Judasz potrząsnął głową.
 Zawsze lepiej dla ludzi widzieć na własną rękę. Zawsze lepiej. Wtedy
wszystko, co się widzi, nabiera więcej sensu. Ta gwiazda to dziwna rzecz. Nasze
59
miasto nie zawsze było takie. Bo też od początku nie dałoby się tak zaplanować.
Nikt z nas nie pamięta, kto pierwszy to zauważył i kiedy.
 Mnóstwo dziwnych rzeczy jest w waszym mieście. Przeszedłem się na
cmentarzysko z czasów zarazy.
 Tam nie ma nic dziwnego. Te doły były koniecznością. No, i pozostały.
 Widziałem to miejsce. Zrobiło na mnie duże wrażenie. Dlaczego? Miliony
ludzi od roku tysiąc sześćset trzydziestego drugiego umierały na całym świecie.
Dlaczego mieliby mnie tak bardzo obchodzić właśnie ci obcy, w tej ziemi? Dla-
czego?
Judasz wyciągnął z kieszeni fajkę i bez pośpiechu zajął się nabijaniem jej.
 To nie śmierć obcych działa na nas  powiedział.  Tylko to, że zbliżamy
się do ich śmierci.
 Jak? Niech pan powtórzy, proszę.
Potrząsnął głową.
 A po co? I bez powtarzania pan zapamięta. Był pan w starej części miasta?
 Tak. Na ulicy lutników i na ulicy szewców.
 Pracowite uliczki. Dobrzy rzemieślnicy. Interesy we Friedheim są nieduże,
ale nasi ludzie potrafią wszystko robić dobrze.
 Nie wątpię. Trafiłem na jakąś małą uliczkę bez nazwy. Nad drzwiami jed-
nego z domów jest głowa błazna, doskonale wyrzezbiona głowa. Pomyślałem so-
bie, że może tam urodził się i mieszkał Bonifacy Rohlmann.
 Możliwe. To dom sprzed wieków. Hans Aschenbrenner mieszka w nim te-
raz. Hans gra żołnierza rzymskiego w misteriach. Jak panu powiedziałem, Rohl-
mannowie rzeczywiście mieszkali kiedyś we Friedheim. Były wojny, najazdy,
dwa okropne pożary. Dawne kroniki w ratuszu są fragmentaryczne. Przeważnie
dostarczone przez te stare rodziny, które prowadziły swoje zapiski.
 Może bym mógł porozmawiać z kimś z tych starych rodzin, zapytać, czy
nie mają jakichś dokumentów dotyczących także Rohlmannów.
 Nie mają nic więcej, niż ja mam w ratuszu. Miasto zrobiło wielki wysi-
łek.  Judasz zadumał się pykając fajkę.  Owszem, byłoby jedno zródło. Ale
to chyba nie dla pana. Pan nie jest katolikiem, prawda?
 Nie jestem.
 No, właśnie. Szkoda. Proboszcz naszej parafii, ksiądz Albrecht Schecker,
ma duże archiwum. Nikt nie wie, jak duże. Kościoły potrafią chronić, co trzeba.
Mają skarbce, krypty, kryjówki. Friedheim nigdy nie miało tajemnic przed Ko-
ściołem, a Kościół tajemnic dochowuje.
 W tym wypadku to chyba niepotrzebne, kiedy chodzi tylko o jakiegoś ma-
larza, który umarł przed wiekami.
 Możliwe, ale ksiądz proboszcz panu nic nie powie.
 Pan jest dobrym katolikiem. Niech pan go poprosi.
60
Judasz parsknął śmiechem w swój pusty kufel, więc zamówiłem następne pi-
wo.
 Owszem, jestem w dobrych stosunkach z księdzem proboszczem. Poza tym
regularnie przystępuję do komunii i on jest moim przewodnikiem duchowym. Ale
na polu informacji o Friedheim może trochę ze sobą współzawodniczymy. Ksiądz
proboszcz uważa się za strażnika historii. Nie chciałby, żeby pewne dokumenty
przeszły do ratusza.
Takiej sytuacji nie przewidziałem. Fakt, że interesujące mnie dane są ukryte
poza moim zasięgiem, rozzłościł mnie, był gorszy niż brak danych w ogóle.
 Może on ma niewiele z tego, o co panu chodzi, może nie ma nic  powie-
dział Judasz.  Tutejszy kościół też ucierpiał od pożarów i też odczuł te wojny.
 Proboszcz nie zechce porozmawiać ze mną? Jest pan tego pewny?
 Porozmawiać, to on by z panem porozmawiał. Dobrze wychowany, bardzo
sympatyczny z niego człowiek. Ale nic by się pan nie dowiedział.
 Znajdę jakiś okrężny sposób.
Judasz znów parsknął śmiechem.
 Uliczka, gdzie jest ten dom z głową błazna, nazywa się Kirschbaumstrasse.
To dom numer osiemnaście. Ma trzysta lat co najmniej, może trzysta pięćdziesiąt.
Bo ta uliczka była, kiedy przyszli Szwedzi, a oni przyszli trzysta pięćdziesiąt lat
temu.
Mówił teraz wolniej i uprzytomniłem sobie, że mnie również ogarnia rozleni-
wienie. Wypiliśmy już po trzy kufle piwa, dosyć przepastne.
 Zaczął pan o tych dołach z czasów zarazy  rzekł Judasz powoli.  W hi-
storii Friedheim tylko jedna czarownica została spalona na stosie. I właśnie tam
ją spalili. Frieda Neuhardt. To było w roku tysiąc sześćset sześćdziesiątym pierw-
szym.
Zdumiony, uciekłem się do arytmetyki.
 Misteria pasyjne wystawiono tu w roku tysiąc sześćset sześćdziesiątym
drugim  powiedziałem.
 Tak. Wtedy już po raz czwarty.
 Jak mogli ludzie pobożni, ludzie oddani tej sprawie, dotrzymujący swego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl