[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najrozmaitsze gatunki paproci, ważki mieniące się jak drogie kamienie. Czasem pojawiał się nad wąwozem
jastrząb, a raz (według Piotra i Zuchona) prawdziwy orzeł. Ale, oczywiście, tym, co dzieci i karzeł chcieli zobaczyć
najbardziej, były: Wielka Rzeka, Beruna i droga do Kopca Aslana.
Bystra stawała się coraz bardziej rwąca i dzika. Coraz rzadziej napotykali miejsca, w których można było
maszerować w miarę swobodnie, coraz częściej musieli wspinać się na strome skały z niebezpiecznymi uskokami i
ziejącymi czernią rozpadlinami, z gniewnym rykiem strumienia na dnie przepaści.
Możecie być pewni, że przez cały czas pilnie obserwowali zbocze po drugiej stronie, szukając jakiegoś przełomu
lub choćby bardziej dogodnego do wspinaczki miejsca. Ale skalne urwisko wciąż wystrzelało w górę nagą,
bezlitosną ścianą. Dręczyło ich poczucie własnej bezsilności, byli bowiem prawie pewni, że gdyby tylko mogli
wspiąć się na tamten brzeg, wystarczyłoby zejść po łagodnym zboczu i po krótkim marszu dojść w okolice pozycji
Kaspiana.
Chłopcy i karzeł zaczęli częściej namawiać do rozpalenia ogniska i upieczenia paru kawałków niedzwiedziego
mięsa. Zuzanna nie chciała o tym słyszeć; jedyne, o czym myślała, to jak w końcu powiedziała iść naprzód,
i skończyć z tym, i wydostać się wreszcie z tych przeklętych lasów . Aucja była zbyt zmęczona i nieszczęśliwa,
aby mieć swoje zdanie na jakikolwiek temat. Ale i tak nigdzie nie było widać suchego drewna i wobec tego nie
bardzo się liczyło, co kto myśli o ognisku. Chłopcy zaczęli się zastanawiać, czy surowe mięso jest rzeczywiście tak
okropne, jak im zawsze mówiono. Zuchon zapewnił jednak, że mówiono im szczerą prawdę.
Gdyby im przyszło podjąć taką wędrówkę kilka dni temu, w Anglii, z całą pewnością już dawno daliby za
wygraną. Ale mówiłem wam już, jak odmieniła ich Narnia. Nawet Aucja była teraz, jeśli tak można powiedzieć,
tylko w jednej trzeciej dziewczynką idącą po raz pierwszy do normalnej szkoły: w dwu trzecich była już królową
Aucją z Narnii.
Nareszcie! krzyknęła nagle Zuzanna.
Och, hurra! Hurra! zawołał Piotr.
W tym miejscu wąwóz raptownie zakręcał i kiedy minęli załom, roztoczył się przed nimi wspaniały widok. Hen, aż
do horyzontu, rozpościerała się zielona, otwarta przestrzeń, przecięta szeroką, srebrną wstęgą Wielkiej Rzeki. W
jednym miejscu Rzeka wydawała się płytsza, a jej brzegi spięte były długim mostem, wspartym na wielu przęsłach.
Przy moście, na drugim brzegu, widać było jakieś miasteczko.
Tam do smoka! zawołał Edmund. Czy pamiętacie bitwę pod Beruną? Walczyliśmy dokładnie na tym
miejscu, gdzie teraz jest to miasteczko!
To wspomnienie jeszcze bardziej podniosło chłopców na duchu. Trudno nie poczuć się lepiej, kiedy się patrzy na
miejsce, na którym stoczyło się niegdyś zwycięską bitwę. Nie minęła chwila, a już Piotr i Edmund rozprawiali o
39
bitwie z takim zapałem, że zapomnieli o poobcieranych nogach i ciężarze kolczug na ramionach. Karzeł
przysłuchiwał się im z zainteresowaniem.
Ruszyli dalej żwawo, zwłaszcza że droga nie była już tak uciążliwa. Skalne urwisko po drugiej stronie rzeczki
ciągnęło się dalej, jednakże po tej stronie brzeg wyraznie się obniżył, aż w końcu wąwóz zmienił się w dolinę.
Bystra płynęła wolniej i bardziej rozlewnie, skończyły się też górskie wodospady. Znalezli się znowu wśród
gęstego lasu.
Nagle rozległ się krótki, metaliczny świst, a potem stuk, jakby dzięcioł uderzył dziobem w pień. Dzieci
zastanawiały się jeszcze, gdzie i kiedy (chyba całe wieki temu) słyszały podobny dzwięk i dlaczego nie kojarzył się
im z niczym przyjemnym, gdy Zuchon krzyknął: Padnij! i pociągnął gwałtownie Aucję (która była akurat
najbliżej) w dół, między paprocie. Piotr, który właśnie rozglądał się za jakąś wiewiórką, zobaczył, co to było:
długa, grozna strzała, tkwiąca teraz w pniu drzewa tuż nad jego głową. Kiedy przewrócił Zuzannę i sam padł na
ziemię, następna strzała świsnęła nad jego ramieniem i utkwiła w ziemi tuż koło jego boku.
Szybko! Szybko! Cofamy się! Pełzaniem! wy dyszał Zuchon.
Zaczęli się czołgać w górę zbocza, klucząc między paprociami, wśród rojów brzęczących natrętnie much. Wokół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]