[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Doprawdy, drogi panie, jakże mi miło... Jakże niewypowiedzianie miło. Od tak dawna nie
miałam przyjemności widzieć drogiego pana... Ach, ten mój reumatyzm! Mocno dokucza mi
ostatnio. Naturalnie nie mogłabym sobie pozwolić na ten hotel... Liczą tu teraz fantastyczne,
naprawdę fantastyczne ceny... Ale mój siostrzeniec Raymond... Raymond West... Przypomina
go pan sobie?
- Każdy zna to nazwisko.
- Właśnie! Kochany chłopiec odnosi sukces po sukcesie. Pisze okropnie mądre książki i
chwali się, że jak żyje, nie obrał przyjemnego tematu. Ten właśnie kochany chłopiec uparł
się, że pokryje koszty mojego pobytu w Medenham Wells. Jego żona, poczciwa dziewczyna,
także zdobywa sławę jako malarka. Jej obrazy to przeważnie dzbany z więdnącymi kwiatami
i okruchy chleba na okiennych parapetach. Za nic nie powiedziałabym jej tego, ale ja uważam
nadal, że prawdziwi mistrzowie to tacy jak Blair Leighton czy Alma Tadema. Ale gadam i
gadam, a pan komendant policji hrabstwa... doprawdy, to wielki zaszczyt dla mnie... traci czas
z powodu mojej gadaniny.
"Kompletnie zdziecinniała" - pomyślał rozczarowany Craddock.
- Przejdzmy do gabinetu dyrektora - zaproponował Rydesdale. - Tam porozmawiamy
swobodniej.
Panna Marple wyplątała się ze zwojów wełny, pozbierała zapasowe druty i mocno przejęta,
podreptała w asyście panów do wygodnego pokoju pana Rowlandsona.
- Teraz, proszę pani, chętnie usłyszymy to, co pani ma nam do powiedzenia - zagaił rozmowę
Rydesdale.
Panna Marple przeszła do sedna sprawy nadspodziewanie szybko i zwięzle:
- Chodzi o czek. On sfałszował czek.
- On? Kto taki?
- Młody człowiek z tutejszej recepcji. Ten, który podobno zainscenizował napad rabunkowy i
zastrzelił się.
- Sfałszował czek? Przytaknęła skinieniem głowy.
- Tak... Jest tutaj. - Wydobyła czek z torebki i położyła na stole. - Dziś rano przyszedł z banku
z plikiem innych moich czeków. Opiewał na siedem funtów. On przerobił to na siedemnaście.
Widzą panowie? Kreska przed siódemką, "naście" dopisane do "słownie siedem" i
artystyczny kleks zniekształcający cały wyraz. Wcale niezła robota. Zwiadczy, że tak
powiem, o pewnej wprawie. Atrament, naturalnie, ten sam, bo czek wypisywałam na ladzie
recepcji. Myślę, że on już dawniej robił podobne sztuczki.
- Tym razem wybrał bardzo niewłaściwą osobę - powiedział sir Henry.
Panna Marple skinęła głową.
- Tak. Wydaje mi się, że nie zaszedłby daleko w przestępczym fachu. Wybrał zupełnie
niewłaściwą osobę. Odpowiednia byłaby jakaś zaaferowana mężatka albo dziewczyna, która
ma interesujący romans. Takie osoby wypełniają czeki na rozmaite kwoty i oczywiście
zwrotów nie porównują z grzbietem książeczki. Ale stara kobieta, która liczy się z każdym
pensem i w ciągu lat nabrała pewnych przyzwyczajeń... Nie! Wytypował zdecydowanie
niewłaściwą osobę! Ja nie wystawiam nigdy czeku na siedemnaście funtów. Dwadzieścia to
okrągła suma pokrywająca pensję służącej i rachunki dostawców. Na wydatki osobiste
przeznaczam zawsze siedem funtów. Dawniej wystarczało pięć, ostatnio jednak wszystko
wciąż drożeje.
- Może ten młody człowiek przypomniał pani kogoś? - zapytał sir Henry, spoglądając na nią
spod oka.
- Spryciarz z drogiego pana! - uśmiechnęła się i znacząco pokręciła głową. - Nie lada
spryciarz! Tak! Przypomniał mi się Fred Tyler ze sklepu rybnego. Ten z reguły dopisywał
jedynkę w rubryce szylingów. Zjadamy teraz mnóstwo ryb, więc rachunki są zazwyczaj
długie i mało kto traci czas na sumowanie. Dziesięć szylingów za każdym razem to niewiele,
ale wystarczy na parę krawatów i kino z Jessie Spragge, sprzedawczynią ze sklepu
bławatnego. Właśnie coś takiego wyczyniał nasz młody człowiek. Już po pierwszym tygodniu
w Royalu spostrzegłam błąd w przedstawionym mi rachunku. Powiedziałam mu, że się
omylił, więc przeprosił mnie grzecznie i był okropnie zmieszany. Ale pomyślałam sobie:
"Masz chytre oczy, mój chłopcze". Chytre oczy - ciągnęła - to, proszę panów, takie, które
spoglądają prosto w czyjąś twarz i nigdy nie mrugają ani nie umykają na boki.
Craddock z uznaniem kiwnął głową. "Jim Kelly, jak żywy!" - pomyślał, przypominając sobie
notorycznego oszusta, który za jego sprawą trafił niedawno za kraty.
- Rudi Scherz to zdecydowanie ciemny typ - zabrał głos Rydesdale. - Figuruje w kartotekach
policji szwajcarskiej.
- W kraju było mu za gorąco, jak sądzę, więc wybrał się tutaj. Z podrobionymi papierami.
Prawda? - powiedziała.
- Oczywiście.
- Asystował tu młodej, rudowłosej kelnerce z jadalni - podjęła panna Marple. - Nie sądzę, by
była w nim zakochana. Na szczęście! Po prostu chciała mieć kogoś trochę innego. No i Rudi
Scherz dawał jej kwiaty i czekoladki, czego zazwyczaj nie robią angielscy chłopcy.
Powiedziała panu wszystko, co jej wiadomo? - zwróciła się do Craddocka. - A może jeszcze
nie wszystko?
- Tego nie jestem pewien - odpowiedział z rezerwą.
- Myślę, że ta mała ma trochę więcej do powiedzenia. Jest smutna i roztargniona. Dziś przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl