[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na nim wygodniej. - Bo...
- Bo z jakiegoś powodu nie chcesz, żebym poznała cię
lepiej.
- O czym ty mówisz? - Powoli tracił zdolność myślenia.
Uparcie powtarzał w myślach swoje postanowienie. %7łe Eden
wyjedzie nietknięta. Ale jedna z jego rąk nie posłuchała i
znalazła się na jej plecach. - Nie rozumiem, co masz na myśli.
- Czuł wyraznie uderzenia jej serca.
- Włożyłam słuchawki i posłuchałam twojej taśmy.
- Mmm. - Bicie jej serca i dudnienie jego własnego
zagłuszały wszystko.
-  Moby Dick"? - Delikatnie przesunęła palcem wzdłuż
linii jego brwi. - Nic nie mówiłeś, że słuchałeś literatury
klasycznej. Odrabiasz zaległości. - Palec zsunął się w dół, na
policzek.
- Ja też to kiedyś czytałam. Ale taśmy są wygodniejsze.
Można słuchać w samochodzie, w biurze. - Omal nie zadławił
się, kiedy palec dotarł do jego ucha.
Chwycił ją za rękę. Drugą ręką mocniej przycisnął ją do
siebie.
- Eden.
- Pora zaczynać, dziewczęta i chłopcy! - zawołał Eric.
Riley oprzytomniał. Wyprostował się i odsunął trochę Eden.
- Otóż to, Ericu. Jeszcze parę fotek i po robocie. Nie
spojrzał na Eden.
Eric uśmiechnął się szeroko.
- Hej, hej! Poruszyliście się! - zawołał. - Już niedługo.
Wracajcie do poprzedniej pozycji.
Riley z ponurą miną znowu ułożył się na poduszkach. A
Eden znowu oparta się z obu jego stron. A on znowu unikał
patrzenia jej w twarz.
- Wiecie, dzieciaki, to był doskonały pomysł z tą koszulą
- powiedział fotograf. - Ale musimy trochę ją rozluznić. Riley,
odepnij pierwszy guzik.
Riley zacisnął szczęki. Niczego nie pragnął mniej, niż
rozpinania Eden koszuli. Długo się zmagał z opornym
guzikiem. Zafascynowany, patrzył na tętno pulsujące na jej
szyi.
- Denerwujesz się? - spytał. I popełnił wielki błąd.
Spojrzał jej w oczy.
- Tak - szepnęła. - Bardzo.
- Odepnij następny - polecił Eric.
Riley miał w uszach trzaskanie migawki. Odsłonił kolejny
fragment jej skóry.
- Następny - rzucił Eric.
- Nie ma mowy - szepnął Riley słabym głosem. - Nie przy
Ericu.
- Mam coś pod spodem - powiedziała Eden. - Eric wie.
- O czym tam rozmawiacie? Eden uniosła się, uklękła.
- Mam coś pod koszulą. Coś, co chyba będzie wyglądać
na fotografii dużo lepiej.
Wprawnie rozpinała guzik za guzikiem. A Riley coraz
szerzej otwierał usta ze zdumienia.
- Widzicie?! - zawołała. Zrzuciła koszulę.
Riley nie mógł otrząsnąć się z wrażenia. Zobaczył...
brzoskwiniowego koloru koronkowe wdzianko, które
okrywało wszystko i nic zarazem.
Jak najlepszy futbolista, Riley rzucił się do przodu.
Powalił ją na poduszki i nakrył swoim ciałem. Zasłonił przed
Erikiem i jego kamerami.
- Wielki Boże, Eden.
Czuł na skórze ciepły dotyk koronek. Najwspanialszy
afrodyzjak na świecie.
- Wielki Boże, Eden, co? - spytała radośnie. Ujęła w
dłonie jego twarz. - Uwielbiam. Uwielbiam to uczucie, kiedy
leżysz na mnie.
Cóż mężczyzna może powiedzieć w takiej sytuacji? -
pomyślał Riley. To nie była chwila do mówienia. Prawdę
mówiąc, miał w głowie kompletną pustkę.
Pocałował ją. Zachłannie, gorąco, namiętnie.
Gdzieś, spoza granicy świadomości, doleciał go odgłos
otwieranych drzwi. W najlepszym stylu Hollywood Eric
zawołał:  Koniec zdjęć!".
I zostali sami.
ROZDZIAA DZIEWITY
Pocałunek trwał stanowczo zbyt krótko. Kiedy Riley
uniósł głowę, Eden nie odrywała odeń oczu.
- Zabieramy się stąd - wychrypiał.
- Ale... ale... - Nareszcie zostali sami. I już mieliby
pójść?! Widać Margarita myliła się. Widocznie mały bodziec
to za mało, by Riley poczuł, że nie może bez niej żyć.
Stoczył się z niej. Potem z łóżka. Gorąco jego ciała
zastąpił chłód. Podniósł z podłogi szlafrok.
- Włóż to - polecił.
Kiedy szamotała się z rękawami, stał tyłem do niej.
Katastrofa! Poczuła gorycz upokorzenia. Pod powiekami
zaczęły się tłoczyć łzy.
Energicznym krokiem prowadził ją do ich apartamentu.
Przecież nie może wyrzucić mnie tak od razu, pomyślała.
Zamrugała gwałtownie. %7łeby powstrzymać płacz.
Drzwi zamknęły się za nimi z głośnym trzaskiem. Riley
puścił jej rękę. Oparła się o framugę. Co miała zrobić? Co
powiedzieć? No to cześć? Było miło? Kocham cię?
Wpatrywał się w nią bez słowa. Z ramionami
skrzyżowanymi na piersi. Z nieruchomą twarzą. Uświadomiła
sobie, że przemaszerował przez cały teren  Casa Luna" w
spodniach od pidżamy. Zachichotała nerwowo. Tylko on mógł
dokonać czegoś takiego.
- Z czego się śmiejesz? - spytał podejrzliwie. Machnęła
ręką.
- Z tej przerażającej, pasiastej pidżamy.
- Zwłaszcza ty nie powinnaś ani słowa mówić o
pidżamach - żachnął się. - Skąd, u diabła, wytrzasnęłaś to
koronkowe coś?
Zaczerwieniła się.
- Margarita - powiedziała. - Ma w swoim sklepie dział z
koronkami.
- Nie powinnaś była tego wkładać. - Pokręcił głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl