[ Pobierz całość w formacie PDF ]
e " i Detleva, by pozostali z nimi jeszcze przez pół godzinki.
DeUev jednak odmówił, ku niezadowoleniu Steffi.
Chciałbym jeszcze odwieźć Steffi do Rastenau. Bardzo więc
Pr°szę o wybaczenie, ale naprawdę nie możemy,
że ' °Z^nano ich serdecznie. Gdy Detlev uścisnął rękę Liany, poczuł,
fozs dl na* ^rży mimo jej starań, by drżenie to opanować. Wbrew
dodać OV^.mocno uścisnął jej dłoń, starając się swym uściskiem
iwspó}Jej si* * otuchy. Obrzucił ją spojrzeniem i jego pełne ciepła
Poiau,iiC2Ucia oczv zatopiły się w jej oczach pełnych łez. Na jego twarzy
*lł się wyraz czułości.
121
Dostrzegła to Hanna. Mimo to pożegnała się z hrabią w swój zwykły
serdeczny sposób. Steffi natomiast ucałowała serdecznie Hannę, energicz-
nie potrząsnęła ręką pana von Brinken, ucałowała dłoń jego małżonki, po
czym otoczyła ramionami Lianę w serdecznym, pełnym ciepła uścisku.
— Mam nadzieję, że niedługo ponownie się spotkamy, kochana
panno Reinold! Bardzo panią polubiłam i chciałabym, byśmy jak
najczęściej się spotykały.
Detlev miał ochotę ucałować kuzynkę za te słowa.
Liana przez chwilę mocno przytuliła się do Steffi.
— Dziękuję pani, hrabianko. I mnie jest pani bardzo bliska. Do
zobaczenia, jeżeli Bóg zechce.
— O, on już na pewno pozwoli — zaśmiała się Steffi i wsiadła do
samochodu. Detlev usiadł koło niej i odjeżdżając jeszcze raz pomachali
pozostałym na pożegnanie.
— Chcesz mnie zatem odwieźć do Rastenau, Detlevie? — zapytała
Steffi kuzyna, gdy zostali już sami w samochodzie, kierując się w stronę
domu.
— Tak, Steffi. Muszę omówić bardzo ważną sprawę z twoim ojcem.
Spojrzała badawczo w jego twarz.
— Dlaczego jesteś taki rozstrojony? Skąd się wziął twój zły humor.
Detlevie? Zwróciłam już wcześniej uwagę, że przez całe popołudnie byłeś
dziwnie milczący. Nie podoba mi się twoje dzisiejsze zachowanie.
— Akurat ci wierzę, Steffi! Przez całe popołudnie nie miałaś ani
chwili czasu, by uważać na moje zachowanie. Dzieliłaś całe swoje
zainteresowanie tylko między Janka Wachaua i pannę Reinold.
— Oczywiście, oni są najbardziej interesującymi ludźmi z całego
towarzystwa. Detlev, nie wydaje ci się, że Jan Wachau jakoś dziwnie
zmężniał po tym wypadku? Nieszczęście, które przeżył, sprawiło, że stał
się bardziej zdecydowany i pewny siebie.
— Gdyby usłyszał twoje słowa, byłby pewnie zdolny ponownie
złamać sobie tę nieszczęsną nogę, by jeszcze raz usłyszeć podobne
pochlebstwa na swój temat.
722
wcale nie jest taki próżny. A co się tyczy panny Reinold,
'de wspaniałym, zachwycającym stworzeniem. Gdybym była
jest napra
a|(OCi1ałabyrri się w niej bez pamięci i nie potrafiła o niej
~i^-7r7VZna,
' A i /apofflnieć.
ni
igay v
^ ty możesz wiedzieć o miłości?
~~ N cóż, nie pozwalaj sobie na zbyt dużo! W końcu nie jestem
T • w™ w pieluchach! Nawet jeżeli panna Ruckauf zezwala mi
iuż dziecKici" t-
r i_ -t ' •• • j • • • • 1-
edynie czytać książki, w których miłość me odgrywa najmniejszej roli,
czasem udaje mi się dorwać lekturę, w której ów ważny problem jest
starczający sposób naświetlony. A reszty można się już bez trudu
domyślić. A wracając do panny Reinold, wydaje mi się bardzo
zagadkowe, dlaczego doszło do tego, że przyjęła posadę damy do
towarzystwa; nie bierze żadnego wynagrodzenia, nie potrzebuje
zatem tej pracy. Ona w ogóle nie pasuje do skromnych warunków, jakie
panują w Brinkenhof. Jest o wiele bardziej elegancka i ma w sobie więcej
szlacheckiej godności niż Hanna. Nie wydaje ci się?
— Tak, Steffi, być może jest ona zaczarowaną przez złego czarno-
księżnika królewną.
— Już nie istnieją niestety zaklęte księżniczki. Ale nie zdziwi-
łabym się zbytnio, gdyby mi powiedziano, że jest ona jedną z ich
grona.
Ja też nie, Steffi. I naprawdę żal mi, że, jak powiedziałaś,
zaczarowane księżniczki nie istnieją już od dawna na tym świecie.
— Co ci dzisiaj jest, Detlevie? Zachowujesz się naprawdę bardzo
dziwnie.
z zakłopotaniem czoło.
mus
1L ZWraca-J na to uwagi, Steffi. Myślę cały czas o sprawie, którą
ona s? Z,tW°im °Jcem bardzo poważnie przedyskutować. Nie daje mi
^Pokoju i chciałbym ją raz jeszcze dokładnie przemyśleć,
^reszci W^C pow'e^z mi wreszcie prosto z mostu, że powinnam
dłużej n m ^ć i pozostawić cię w świętym spokoju. Nie będę ci już
Rastenau — a(Jza*a- Z moich ust nie usłyszysz już ani słowa, aż do
w r°gu n H cy^°wanie odwróciła się od niego i oparła się o leżącą
stano\vien x • ^ez w^tpienia naprawdę chciała dotrzymać po-
2aP°mniala • ^ U(^a^° JeJ si? to jednak. Jej ruchliwa, energiczna natura
2 PO chwili o danym przyrzeczeniu. Detlevowi
nie
123
pozostało więc nic innego, jak zapomnieć o własnych zmartwieniach
i wysilić wszystkie swe siły, by dorównać jej humorem i nie dać po sobie
poznać trosk. Mimo że zewnętrznie mu się to udało, jego myśli krążyły
jednak nieustannie wokół tego, o czym tak niezwłocznie chciał poroz-
mawiać z wujem Joachimem.
Hrabia Joachim ostatnimi czasy poświęcił się nowemu hobby.
Każdą wolną chwilę dnia spędzał w zamkowym archiwum, szperając
wśród zakurzonych półek i systematycznie przeglądając stare papiery,
akta i roczniki. W bibliotece, obok ręcznie pisanych kronik hrabiow-
skiego rodu Rastenau, znajdowały się liczne dokumenty, tajemne pisma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]