[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chciałabym, żebyś wiedział, że w tym jestem mistrzem
- odparła, zadzierając nos do góry - ale wybiorę się
z przyjemnością.
Dni, które potem nastąpiły, były jak przeżycia z innego
świata. Padało tylko nocami, a dni były złote i słodko
pachnące. Niebo było głębokim, rozżarzonym błękitem,
a chmury gęste jak bita śmietana, upał tak realny, że
niemal można go było dotknąć. Były to dni spędzane na
ostrożnych kąpielach słonecznych, by jej biała skóra
nabrała złotego koloru. Kąpała się w zatoce, żeglowała
na desce, spacerowała z psem wzdłuż plaży. Wracała do
domu zmęczona, by spędzać wieczory na rozmowie,
czytaniu i słuchaniu muzyki z Blake'em.
Była całkowicie szczęśliwa.
Kiedy już ustąpiło zmęczenie wywołane chorobą,
zaczęła zdawać sobie sprawę, w jakim napięciu pracowała
przez całe lata, od kiedy skończyła szkołę. Teraz czas
jakby się zatrzymał, odpoczywała i leniwie cieszyła się
każdą chwilą.
- Jestem zaprzysięgłą hedonistką - oznajmiła wesoło
z głębi hamaka.
- Życie dla przyjemności? - Blake spojrzał znad swojej
gazety. - Najwyższy czas. Te cienie pod oczami nareszcie
zniknęły i już nie wyglądasz, jakby każdy twój krok miał
być ostatnim. Za-to ten pies robi się za gruby. Lepiej nie
dawaj mu tyle do jedzenia.
- Biedny Blackie - opuściła leniwie rękę z hamaka
i została nagrodzona szybkim liźnięciem ciepłego języka.
- Wygląda teraz dużo lepiej, prawda?
- Tak. Dzięki tobie i Phil jest na najlepszej drodze do
zmanierowania się. Czy już zdecydowałaś, co z nim
zrobisz po powrocie?
Zmarszczyła brwi, niezadowolona z wtargnięcia rze
czywistego świata do tej idylli.
- Zobaczę, czy będzie szczęśliwy ze mną. Mam
kochaną sąsiadkę. Ona uwielbia zwierzęta i na pewno
będzie gotowa zająć się nim, kiedy ja pójdę do pracy.
- Wydaje się, że warto spróbować.
Na podstawie cichej umowy nigdy nie dyskutowali
o jej pracy. Poza tym rozmawiali o wszystkim. Mogliby
być starymi przyjaciółmi, gdyby nie to, że za każdym
razem, kiedy złote oczy spotykały zielone, budziło się
wspomnienie tych kilku gorących chwil.
To były najlepsze dwa tygodnie w jej życiu. Uśmiech,
jaki mu posłała, promieniował wdzięcznością i czymś
jeszcze, czego nie była w pełni świadoma. Uśmiechnął
się w odpowiedzi, jego kanciaste rysy odprężyły się
z rozbawieniem. W każdym razie tak sobie to wy
tłumaczyła. W ten sposób było bezpieczniej.
- Chodź popływać - zaproponował.
Z boku domu znajdował się basen. Blake wyjaśnił jej,
że zaprojektowała go jego żona. Zrobiła to dobrze, ale
w stylu nie pasującym do reszty posiadłości.
- Zgoda - odparła Finley.
Kilka minut później usłyszeli głos Betty Marchant,
żony głównego pasterza.
- Tak mi przykro, że przeszkadzam - wołała prze
chodząc przez bramę, ale wcale nie wyglądała na
zmartwioną.- Och, Blake, właśnie telefonował łan. Dostał
urlop na ten weekend!
Mięśnie zafalowały na potężnych plecach Blake'a,
kiedy podciągał się na brzeg basenu. Finley podpłynęła
do schodków i powoli zaczęła po nich wchodzić.
- Więc pomyśleliśmy o przyjęciu urodzinowym - po
wiedziała Betty. - Jak się masz, Finley. Mój syn przyjeżdża
w sobotę z pięcioma przyjaciółmi na swoje dwudzieste
pierwsze urodziny.
- To wspaniale. - Finley owinęła ramiona ręcznikiem,
mając nadzieję, że Blake zrobi to samo. Wyglądał jak
grecki atleta i to sprawiało, że każdy jej nerw pulsował
bólem. Woda pokryła jego ciało lśniącą warstwą, która
podkreślała wszystkie mięśnie, ich siłę i symetrię.
- Czy rozmawiałaś z Phil? - zwrócił się do Betty,
odgarniając włosy z twarzy.
- Pomyślałam, że lepiej będzie najpierw zobaczyć się
z tobą. Nie wiem, czy nie masz już czegoś zaplanowanego
na ten weekend?
- Tylko przyjęcie z okazji dwudziestych pierwszych
urodzin - zażartował. - Phil wie, że ma do dyspozycji
tyle czasu, ile potrzeba, żeby ci pomóc.
- Dziękuję ci, Blake.
Kiedy odeszła, Blake zamyślił się nad czymś.
- Lepiej idź się przebrać, możesz się przeziębić
- powiedział.
Finley trzęsła się, ale wcale nie z powodu zimna.
- Co robi syn Betty?
- Młody Ian? Jest w wojsku. Betty i Don pogodzili
się już z tym, że ominą ich jego urodziny. - Uśmiechnął
się do niej, jego rzęsy najeżone były kroplami wody.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]