[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gliniarzom nie płaci się za bycie miłym. Muszą walczyć z
przestępcami i aby mogli to robić skutecznie, powinni być twardzi.
- I pozbawieni uczuć?
Jared westchnął zrezygnowany.
- Słuchaj, ta rozmowa prowadzi donikąd. Zmieńmy temat.
- A jaki proponujesz? - spytała. - Kiedy pytam o twoje życie, stajesz
się nonszalancki i unikasz udzielania odpowiedzi. Kiedy pytam cię o twoją
pracę, złościsz się. Zostaje jeszcze sport, o którym nic nie wiem, i pogoda.
No więc... - uśmiechnęła się niewinnie. - Aadną pogodę mamy ostatnio.
Jared przeszył ją zimnym wzrokiem. Potem wstał, przemierzył pokój
dookoła i zatrzymał się blisko niej, przybierając arogancką pozę. Maggie
słyszała bicie własnego serca, ale postanowiła wytrzymać złowrogie
spojrzenie mężczyzny.
- No jak, nie masz stosownego komentarza na temat pogody? -
drażniła się z nim dalej.
Sierżant opróżnił szklankę i odezwał się:
- Bóg chyba zesłał cię tutaj, aby mnie wypróbować. Na Egipt
sprowadził szarańczę, a na mnie ciebie.
- Naprawdę nie zależy mi na wprowadzaniu cię w zły nastrój.
- Ale tak to wygląda.
64
RS
Maggie wstała i zbliżyła się do Jareda, który bacznie jej się przyglądał.
Nagle wstrzymał oddech. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że on patrzy na
jej piersi, które wznosiły się i opadały gwałtownie. Ogarnęło ją podniecenie.
- Czy mam czuć się winny? - usłyszała.
- Powinieneś.
- Nic z tego. Nigdy nie mam poczucia winy.
- O, to właśnie możemy przedyskutować - zaproponowała, biorąc go
za rękę i prowadząc z powrotem na kanapę.
Usiadł obok niej i zapytał:
- Trudno ci uwierzyć, że nigdy nie czuję się winnym?
- Tak. Czy możesz mi zdradzić, jak ci się to udaje?
- Jasne. Po prostu nigdy nie czuję nic, czego mógłbym żałować.
- O, czyżby?
Odchyliła się do tyłu, uważając, by nie wylać wina.
- A więc jesteś wyzuty z ludzkich uczuć.
- Ależ nie. - Posłał jej zniewalający uśmiech. - Usiądz bliżej, a
przekonasz się, ile ich we mnie drzemie.
- Proszę. - Zrobiła zdegustowaną minę.
- Nie możesz mnie winić tylko za to, że próbuję - powiedział, kładąc
rękę z powrotem na oparciu kanapy.
- Tylko próbujesz? - spytała z kpiną w głosie.
- No i kto tu kogo wystawia na próbę.
- Sam mi to narzuciłeś. To nie moja wina.
Kiedy to mówiła, poczuła, że Jared kładzie rękę na jej ramieniu. Nie
poruszyła się jednak. Napięła jedynie mięśnie, gdy zaczął pieszczotliwie
głaskać jej szyję.
65
RS
- Uśmiechnij się, kotku - usłyszała. I wbrew sobie - uśmiechnęła się.
Podobał jej się zarówno on, jak i nowe imię, którym ją właśnie nazwał.
- Tak lepiej - rzekł zadowolony i przysunął się do niej bliżej.
Zesztywniała, lecz w chwilę potem, gdy jego palce zanurzyły się w jej
włosach, rozluzniła się ponownie. Poczuła usta Jareda na swoich i tym
razem nie była już zaskoczona, gdy jego język, ciepły i wilgotny, rozchylił
jej wargi. Całował ją czule i delikatnie. Coś jednak nie pozwalało Maggie
poddać się tym pieszczotom. Odepchnęła go stanowczo i potrząsnęła głową.
- Nie, proszę cię.
Przestał ją całować, lecz wciąż obejmował ramionami.
- O co chodzi, kotku? Nie zrobię ci przecież krzywdy.
- Nie jestem gotowa... - odpowiedziała.
- Nie obawiaj się. Chcę tylko trzymać cię w ramionach i całować.
Muskał wargami jej gładki policzek.
- Jesteś taka kobieca-wyszeptał.
Jego ciepły oddech, tak blisko jej ucha, sprawił, że znów poczuła
dziwną niemoc. Mężczyzna zaczął ją całować, tym razem gwałtowniej i
silniej. Wtuliła się w niego mocno, chcąc poczuć twarde męskie ciało. Cichy
jęk wydobył się z jej ust, gdy Jared wsunął rękę za dekolt sukienki, w
poszukiwaniu jej piersi. Rozpinając stanik ruchem znawcy, zacisnął
delikatnie palce na jednej z nich.
- Nie mogę ci pozwolić. - Jej głos nie brzmiał zbyt przekonywająco.
- Cicho... - wyszeptał. - Nic się nie martw. Jeżeli nie chcesz, nie
posuniemy się dalej.
- Nie mogę - powtórzyła.
- Więc pozwól mi się całować.
66
RS
Ponownie zakrył jej usta swoimi, uciszając dalsze protesty. Serce biło
Maggie jak oszalałe, gdy ściągał z niej sukienkę. Patrzył przy tym na nią
chciwie, a w jego szarych oczach płonęło pożądanie.
Nie mogła oprzeć się chęci dotknięcia jego muskularnego torsu.
Zaczęła rozpinać beżową koszulę, wsuwając pod nią swe ręce. Jared zrzucił
z siebie koszulę szybkim ruchem i położył Maggie na poduszki. Usadowił
się na niej, przyciskając ją swym ciężarem.
Napór jego nagiego ciała wywołał w Maggie burzę odczuć, z których
najsilniejsze było pożądanie. Gdy jednak poczuła, że mężczyzna próbuje
rozchylić jej nogi, wpadła w panikę. To wszystko działo się zbyt szybko.
- Posuwasz się za daleko - oznajmiła. - Proszę, pozwól mi wstać.
- Nic nie mów - wyszeptał. - Przecież pragniemy się nawzajem. To
jedyne, co się liczy.
Jego słowa umocniły w niej opór.
- Nie! Powiedziałam: stop! - Jej głos przestał być proszący, stał się
silny i zdecydowany.
Jared wahał się przez chwilę, potem oparł się na łokciach i spoglądał
na dziewczynę to ze zdumieniem, to z irytacją. Maggie odepchnęła go
stanowczo i bez zastanowienia.
- Przykro mi - powiedziała. - To moja wina. Nie powinnam do tego
dopuścić.
Sierżant wstał powoli i pomógł podnieść się Maggie. Nie kryjąc swego
niezadowolenia, rzucił krótkie: przepraszam.
- Mówiłam, że to moja wina. Nie powinnam była ci na to pozwolić.
Jej drżący głos zdradzał stan, w jakim obecnie się znajdowała. Byłaby
niemądra, gdyby poddała mu się tak łatwo. Przeraziło ją podniecenie, które
67
RS
nadal czuła Dlaczego pożądała go tak bardzo? Przecież nie była w nim
zakochana. Nie znała go prawie. Czyż nie mogła bardziej panować nad
sobą?
Jakby czytając w jej myślach, Jared musnął delikatnie ręką jej policzek
i odezwał się:
- Ponagliłem cię. Nie powinienem tego robić. Czy przebaczysz mi?
- Zawrzyjmy układ - zaproponowała. - Zwolnijmy tempo. Wyjdzie to
nam obojgu na dobre.
Jared przytaknął i dodał:
- Ty też to wyczuwasz, prawda?
- Nie bardzo wiem, o czym mówisz. - Starała się uniknąć jego wzroku.
- Owszem, wiesz. Dostrzegasz, że coś szczególnego rodzi się między
nami.
Kiedy podniosła na niego oczy, zrozumiała, że nie może już dłużej
temu zaprzeczać.
- Tak, czuję to - przyznała - ale jeśli mam być szczera, budzi to we
mnie strach.
- Dlaczego?
- Boję się, że znajdziemy się oboje w trudnej dla nas sytuacji.
Pamiętaj, że każde z nas ma swoją pracę do wykonania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]