[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tutaj: karmiłaś przed furtką konające niemowlę, wpatrując się zastygłymi z przerażenia oczami w. czarny
deszcz atomowy.
 Kirei *!
* kirei (jap., czyt. kirej)  piękna
109
*
 Cudna!  szepnął Kochiro, najmłodszy z malarzy, a ktoś inny cichutko powtarza to słowo. No
pewnie, przecież to artyści, spragnieni piękna. Zwietlik sfrunął na gładkie czoło lisy, jego światełko rzuca
migotliwy blask na jej twarz. Tak, jest piękna. Jej ręce, cierpliwie skrzyżowane na łonie, są śnieżnobiałe,
tak samo jak jedwabne fałdy jej kimona; a długie czarne włosy spływają po sukni niczym aksamitne
wstęgi. Kirei to właściwe słowo dla naszej słodkiej lisy.
Lecz oto gaśnie ognik świetlika na czole lisy, twarz jej pogrąża się w mroku. Maeda-san szepcze, żebyśmy
już sobie poszli: nie należy męczyd jego żony. Nie chcemy jednak, żeby ta biedna woskowa lalka czuła się
opuszczona na zabawie we własnym domu, klękamy więc na trawie i śpiewamy dla niej. Zpiewamy
cichutko, niemal szeptem, tak drogie nam wszystkim pieśni Hiroszimy:  Gdy spadł czarny deszcz", potem
 Bukiet na wodzie". Kooczymy, jak zwykle, słowami Bungaku no ko. Całą duszę wkładamy w te słowa:
 Nigdy już nie będzie Hiroszimy!" Czujemy się jak bracia i siostry. Jesteśmy specjalnym gatunkiem ludzi
 gatunkiem radioaktywnym  jedynym w swoim rodzaju na ziemi. Jesteśmy bradmi i siostrami.
 Yuka-san!
Och, zapomniałam o  Rykaninie"! Zpiew ustał, zaczęła się rozmowa szeptem, i nagle uświadamiam
sobie, że Sam-sanowi jest przykro i na pewno czuje się opuszczony. Jakże to niegrzecznie z mojej strony,
że zaniedbałam czcigodnego gościa. Uśmiecham się do niego z poczuciem winy.
 Czy ona... czy ona kiedyś wyzdrowieje? 
110
pyta mój lokator, oczywiście szeptem, jak wszyscy, by nie przeszkadzad lisie. Kręcę głową przecząco i
opowiadam mu w krótkich słowach jej historię. Sam-san pochmurnieje. Pyta mnie, czy dużo jest
podobnych wypadków w Hiroszimie, a gdy odpowiadam twierdząco, traci zupełnie humor, jak wtedy,
gdy doktor Domoto pokazywał mu różne przypadki w szpitalu. Tak, powinien był zostad lekarzem. Jest
czuły na ból i niedolę, troszczy się o życie ludzkie. Pewnie jest taki sam, jak jego ojciec, o którym tyle
mówi.
 Proszę, jedzcie!  Chrapliwy głos Maeda--sana wymówił wreszcie te słowa, za którymi tęskniliśmy już
dawno.  Młodzież ma potężne apetyty.
Maeda-san cicho się śmieje, cicho klaszcze w dłonie. Wszystko robi ostrożnie, by nie zakłócad spokoju
żony. I my, naśladując go, rozmawiamy, a nawet śmiejemy się szeptem. Ta zabawa zupełnie przypomina
sen. Przesuwamy się bezszelestnie z Ohatsu niosąc półmiski sushi i hishimochi *. Jak przyjemnie
usługiwad tym młodym ludziom o szalonych apetytach. Za każdym razem kiwają nam porozumiewawczo
i nakładają sobie odświętne potrawy, równie obce im, jak i nam. Biegamy do kuchni i z powrotem,
pośpiesznie zjadając coś w przejściu, chrupiemy śliczne hishimochi mojego wypieku pcfdiągając od czasu
do czasu łyk lemoniady.
Gdy wszyscy są wreszcie nasyceni, przychodzi na mnie kolej klasnąd w dłonie:
* hishimochi (jap., czyt. hisimoci)  rodzaj sucharków z orzechów i ryżu
111
 Już czas na świetliki. Niech każdy przyjdzie po swoją klatkę; dozo.
Młodzi goście Maeda-sana zrywają się z miejsca, zrzucają stukające geta, by nie zbudzid lisy, i biegną do
mnie po świetliki. Każdy bierze mały bambusowy domek i otwiera jego drzwiczki tak, żeby owady mogły
ulecied. Skoro tylko drzwiczki się otwierają, świetliki jak na złośd gaszą swoje światełka. Takie już są
przekorne. Można potrząsad klatką bez kooca  i nic: dopiero gdy się już zrezygnowało, nagle znów
zapalają światełka.
 Moje już wyszłyl  wołam. Oznacza to początek zabawy. Zaczynamy polowad na owady
chichocząc, potykając się, wpadając na siebie w ciemnościach.
Ach, świetliki, świetliki, stworzonka wiosennych nocy, gwiezdzistych nocy! Dzwigając swe latarenki
fruwają, wzbijają się w niebo, wirują w taocu. Te, które mają samotniczą naturę, osiadają na liściach, i
liście skąpane w ich bladym świetle zamieniają się w rzezbę z nefrytu. Są też między nimi marzyciele.
Dobrze wiedzą, że każdy z nich jest maleokim, tajemniczym księżycem i tęsknią za swym starszym
bratem na niebie; gardząc przezornością, kierują do niego swój lot. Powiedzcie mi, świetliki, czy zdarza
się wam zemdled w czasie lotu do księżyca? Czy zdarza się wam umrzed na niebie? Zresztą to nie jest
ważne. Ważny jest tylko lot. Tak, tak, ważne są tylko nasze zuchwałe marzenia, nasza zbyt trudna droga,
o świetliki, świetliki!...
Ogród Maeda-sana wypełnia się odgłosem biegnących nóg. Staliśmy się znów dziedmi, całą duszą oddani
zabawie. Nagle pod jakimś drzewem wpadam
112
j
X
na Sam-sana. Stoi z bambusową klateczką w ręku  jej drzwiczki są otwarte  wbijając wzrok w mglistą
postad lisy rysującą się za pnączami. Już go przestały interesowad świetliki, chod niedawno zbierał je z
takim zapałem. Tego się właśnie obawiałam: przejmuje się losem lisy i nie może już myśled o niczym
innym. Zabawa przestała byd dla niego zabawą.
 Niech pan idzie do nas, Sam-saniel
Nie patrząc na mnie, uśmiecha się nieobecnym uśmiechem, potem, ku memu zdziwieniu, obejmuje mnie
długim ramieniem i przyciska na chwilę do siebie. Tak właśnie obejmował moją córeczkę dziś rano koło
sadzawki.
 Gdy pomyślę, że to mogło się tobie przytrafid, Yuko!  mówi z przejęciem.
Gdzieś w głębi mnie powstaje fala szczęścia, nie próbuję nawet zrozumied dlaczego, rośnie i zalewa mnie
całą. Te słowa, ton, w jakim to powiedział, i to pierwsze  ty" są dowodem, że nareszcie czymś jestem dla
niego. Stoję bez ruchu, pragnę, by nie usuwał opiekuoczego ramienia. Pragnę, by czuł moje ciepło, jak ja
czuję jego. Mówię nie podnosząc oczu:
 Jedno jest pewne: nic złego nie może mnie spotkad tej nocy.
 Dlaczego?
 Bo pan jest przy mnie. Czuję się bezpieczna przy panu.
Ręka Sam-sana mocniej ściska moje ramię, ale po chwili opada, jakby sobie przypomniała, że nie
powinna się tu znajdowad. Jej właściciel śmieje się trochę zażenowany:
8 Kwiaty 113
 Wie pani, nikt mi jeszcze tego nie powie-działl To mnie podnosi na duchu. Myślą, że każdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl