[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zniknął. Może uciekli razem.
Jenessa wyciągnęła do niego rękę, ale Bryce cofnął się
gwałtownie.
Jak ci się udało to namalować? spytał surowo.
Gadałem przez sen?
Nie! Nie malowałam ciebie...
Wychodzi na to, że znasz mnie lepiej niż ja sam
rzucił szorstko.
I nienawidzi mnie za to, pomyślała Jenessa. %7łałowała,
że zostawiła obraz na widoku.
Twój ojciec był porywczy? spytała ostrożnie.
Można tak powiedzieć. Jeśli bicie matki uznać za
dowód porywczości.
Jenessa z wysiłkiem opanowała drżenie głosu.
Ciebie też bił?
Tylko kiedy plątałem mu się pod nogami. Miałem
tylko cztery lata, jak się rozstali. Byłem za mały, żeby
bronić matki, ale wystarczająco duży, by żyć w ciągłym
strachu. Na trzezwo nie był taki zły, ale pijany zmieniał
się w potwora. To dlatego nigdy nie piję więcej niż
kilka piw.
Zbyt wstrząśnięta, by pamiętać o taktownym zachowa-
niu, Jenessa spytała:
Boisz się stać taki jak on?
116 SANDRA FIELD
Noszę w sobie jego geny. Wolę nie mieć dzieci niż
budzić w nich taką grozę, jaką on budził we mnie.
Wydawało się, że gdy raz zaczął mówić, musi opowie-
dzieć wszystko do końca.
Miesiąc po moich czwartych urodzinach spił się do
nieprzytomności i rzucił się na mamę. Wziąłem samo-
chodzik, którym się bawiłem, zardzewiałą blaszaną zaba-
wkę, i uderzyłem go w nogę ze wszystkich sił. Walnął
mnie tak, że przeleciałem przez cały pokój, a kiedy
doszedłem do siebie, mama leżała na podłodze zakrwa-
wiona, a jego nie było... pózniej tego dnia zabrała mnie do
schroniska.
I zostałeś zupełnie sam...
Nie proszę, żebyś się nade mną użalała burknął.
Nigdy nie zamierzałem ci o tym opowiadać, ale kiedy
zobaczyłem ten obraz... Przynajmniej zrozumiesz, czemu
nigdy się nie zdecyduję na małżeństwo.
Przecież to się nie musi powtórzyć, wiele badań
wskazuje... zaczęła.
Wiem, co mówię odparł szorstko. I żadne uczone
wywody mnie nie przekonają.
Więc ty też utknąłeś w martwym punkcie stwier-
dziła.
Nie zamierzała tego mówić. Uniosła wyżej brodę
i czekała na reakcję Bryce a. Wciągnął ze świstem od-
dech.
Nie boisz się mnie? zapytał.
Nie.
A jeśli przyszłoby mi do głowy wypić tę butelkę
wina, i jeszcze jedną? Co byś zrobiła?
Retoryczne pytanie, Bryce. Nie zrobisz tego.
MILIONER I ARTYSTKA 117
Jesteś bardzo pewna siebie.
Zmarzłeś rzuciła łagodnie. Wracajmy do łóżka.
Zostanę tu jeszcze chwilę rzucił chłodno. Idz
sama.
Zawahała się przez mgnienie. Kim była, żeby próbo-
wać przełamać mur, jakim się otoczył?
Dlaczego nigdy nie próbowałeś szukać rodziców?
Po co?
%7łeby się rozliczyć z przeszłością, która trzyma cię
na uwięzi.
Czytasz za dużo popularnej psychologii zadrwił.
Dzięki tobie nawiązałam kontakt z matką odparła
spokojnie. Teraz twoja kolej. Znasz jej nazwisko, nazwę
schroniska, daty. Odszukaj ją i z nią porozmawiaj. Jeśli
się odważysz.
Podszedł o krok.
Uważaj, co mówisz.
Nie cofnęła się.
Nie boję się ciebie.
Jesteś zbyt ufna.
Kochałam się z tobą odparłaze złością. I dowie-
działam się wiele o tobie.
Nie była tak spokojna, jak mogła się wydawać; drżała
w cienkiej koszuli. Bryce zdał sobie sprawę, że nadszedł
moment wyboru. Może z nią zostać lub ją opuścić na
zawsze.
Trzeba przyznać, że nie brak ci odwagi burknął.
Warto o ciebie walczyć.
Co miał na to odpowiedzieć? Chciał podejść i wziąć ją
w ramiona, lecz mruknął tylko:
Nie wiesz, o czym mówisz.
118 SANDRA FIELD
Powiem ci coś, o czym nie wspominałam nikomu
rzuciła gniewnie. Wiem, że to nic w porównaniu
z tym, co spotkało ciebie, ale dlatego właśnie nie mogę
wybaczyć mojemu ojcu. Kiedyś, miałam pewnie z siedem
lat, tańczyłam wieczorem przy krzakach bzu w Mana-
tuck... wyobrażałam sobie, że jestem księżniczką. Ojciec
to zobaczył, złapał mnie i potrząsnął, jakbym była szma-
cianą lalką. Jeszcze wiele dni pózniej miałam siniaki.
Potem opanował się i powiedział, żebym nigdy więcej
tego nie robiła, bo nie odpowiada za konsekwencje.
Sukinsyn mruknął Bryce.
Nigdy nie kochał mnie za to, kim jestem odparła
załamującym się głosem.
Bryce odruchowo podszedł do niej i mocno ją przytu-
lił. Przycisnął jej twarz do swojej piersi, żałując, że nie
mógł jej wtedy obronić. Potem wziął ją na ręce.
Zmarzną ci nogi rzucił opiekuńczo.
Zmarzło mi serce szepnęła bardzo cicho. Po-
trafisz je rozgrzać?
Spojrzał jej prosto w oczy i powiedział szczerze:
Nie wiem.
W takim razie zacznijmy od nóg odparła z leciut-
kim uśmiechem.
Nie zastanawiając się nad emocjami, które wypełniały
jego serce, zaniósł ją do sypialni. Kiedy znalezli się
w łóżku, objął Jenessę, po czym długie godziny leżał,
wspominając dzieciństwo.
W poniedziałek rano Jenessa znowu była w pracowni,
gotowa do pracy. Od sobotniego ranka zachowywali się
z Bryce em, jakby nocna rozmowa nigdy nie miała miejs-
MILIONER I ARTYSTKA 119
ca. Kiedy napomknęła o niej przy śniadaniu, usłyszała
tylko:
Jenesso, nie chcę o tym mówić. Nie powinienem był
w ogóle zaczynać.
Na tym skończyły się między nimi poważne dyskusje.
Oczywiście, przez resztę weekendu miło spędzali czas,
zjedli lunch w Masefield, pracowali w ogrodzie, kochali
się pomysłowo i z przyjemnością. Lecz szczęście Jenessy
przesłaniał cień jego przeszłości.
To z tego powodu Bryce nigdy się nie ożeni. Stąd
ten romans, pomyślała nieszczęśliwa. Romans artysty-
czny. Mogę go przerwać, zanim zaangażuję się za bar-
dzo, przekonywała samą siebie. Rzecz w tym, że nie
chciała.
Pracowała ciężko cały dzień, lecz rezultaty były
przygnębiające. Zaczynała nienawidzić określenia ,,u-
tknąć w martwym punkcie . Po co marnuje pieniądze na
farby i płótno, skoro nie potrafi osiągnąć nic wartoś-
ciowego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]