[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nas pociąga w ludzkiej naturze. Wino odzwierciedla nas samych, uwydatnia nasze nastroje i
pasje. Aagodny trunek łagodzi nasze uczucia, wino musujące ożywia nas i sprawia, że
tryskamy energią. Właśnie w ten sposób od tysiącleci wino jest wiernie wspierającym nas
towarzyszem. Jeśli jednak ktoś podważa jego filozofię, próbuje zdławić jego wielowiekową
różnorodność i wtłoczyć do jednej kadzi, jeśli usiłuje zmienić podstawowe parametry procesu
jego tworzenia, to może doprowadzić do tragedii. Tutaj, w St. Emilion, w jednym z
najbardziej znanych winiarskich regionów tego świata, popełniono okrutne przestępstwo,
które miało dać jego sprawcy władzę nad winem i człowiekiem. Taki półgłówek jak Nigel
Merlot nie byłby zdolny dokonać podobnego czynu. Psychopata i desperat też nie. Proszę
zapamiętać moje słowa, monsieur Charmaque, wkrótce prawda wyjdzie na jaw w całym
swym okropieństwie.
Stary winiarz odchylił się w krześle i zaczął studiować twarz Fredrica.
* La Nowege * rzekł w końcu * to zimny kraj. Brak winorośli, dużo książek. Jest pan młody,
ale wiele pan czytał i sprawia pan wrażenie człowieka zdecydowanego. Nie tylko wino
zajmuje pańskie myśli. Czy może pan wytłumaczyć staremu vigneron, co się dzieje w naszym
spokojnym, pięknym miasteczku?
Fredric potrząsnął głową i chwycił filiżankę herbaty w obie dłonie.
* Monsieur Charmaque * powiedział * jestem zmęczony, nie tylko myśleniem. Proszę nie
pytać, czas wszystko pokaże. Teraz chcę chwilę posiedzieć w samotności. Muszę się do
czegoś przygotować.
Staruszek wstał i uścisnął dłoń Fredrica.
* D'accord. %7łyczę panu powodzenia.
Powodzenia. Charmaque wyrzekł to słowo z podniosłą powagą.
Genevieve żyje. Fredric miał mocne przekonanie, że dziewczyna żyje.
ATwarz wie, że on sam wyszedł cało z opresji, więc jest zdesperowana. Zachodzi
uzasadniona obawa, że teraz Twarz porzuci taktykę aranżowanych wypadków na rzecz jakiejś
bardziej bezpośredniej i niezawoalowanej metody. Sama przecież znalazła się pod presją,
balansuje na skraju przepaści.
Nigel Merlot. Jakiś czas temu wykreślił jego nazwisko z listy, teraz mógł usunąć pozostałe.
Poza jednym. Czas ślepych tropów minął. Zbyt długo błądził po omacku.
Zapłacił i ruszył Rue de la Cadene do apteki, gdzie nabył buteleczkę kropli anyżowych.
Potem skręcił w Rue des Giron*dins, w kierunku małego baru w  Restaurant Germanie".
Powitał go ten sam młody barman.
* Wciąż nam z przyjaciółmi nie minęła ochota do żartów * wyjaśnił Fredric. * Mogę jeszcze
raz skorzystać z tylnego wyjścia?
Chłopak pokiwał ochoczo głową i Fredric poszedł na zaplecze, zostawiając na kontuarze
banknot dziesięciofrankowy. Szybko przemierzył wąskie zaułki prowadzące do
północno*zachodniej części miasteczka, do bramy z czasów rzymskich. Przeskoczył niski
kamienny murek i znalazł się na terenie winnicy Chateau Beausejour Becot. Zatrzymał się i
rozejrzał wokół, ale nie dostrzegł niczego podejrzanego. Wziął namiar na zagajnik na
horyzoncie i ruszył biegiem przez pola winorośli. Dotarłszy do lasku, usiadł na pieńku, ciężko
oddychając. Był niemal pewien, że udało mu się niepostrzeżenie wydostać z miasteczka.
Minął las, widząc przed sobą zabudowania wspaniałej posiadłości Grand*Mayne, po czym
skręcił w południowo*za*chodnim kierunku. Na szczęście rzędy winorośli biegły w tę samą
stronę, więc nie musiał przeciskać się między krzakami. Biegł, aż mu zabrakło tchu. Kiedy
wreszcie znalazł się w znacznej odległości od St. Emilion, mógł już zwolnić kroku.
Przeszedł koło zabudowań kolejnych posiadłości i dotarł do Chateau Grace Dieu.
Tym razem żaden pies nie stanął na jego drodze. Podszedł do drzwi głównego budynku i
zapukał. Po dłuższej chwili zjawiła się jakaś starsza kobieta. Fredric domyślił się, że to babka
Genevieve.
* Czy monsieur Brisson jest w domu? * spytał, po czym dodał: *Jestem Norwegiem,
znajomym Genevieve.
Kobieta była szczupła, jej twarz wciąż nosiła ślady minionej urody. Odwróciła się i krzyknęła
coś w głąb domu. Na progu stanął pan Brisson. Fredric od razu dostrzegł cierpienie malujące
się na jego obliczu. Był poszarzały, miał przekrwione oczy z braku snu.
* Proszę wejść, monsieur * szepnął.
Wprowadził Fredrica do niewielkiego salonu i poczęstował go kieliszkiem armaniaku.
* Współczuję panu i pańskiej rodzinie * powiedział Fredric. * Jak panu wiadomo, byłem
ostatnią osobą, która
rozmawiała z Genevieve, nie licząc jej współpracowników z apteki.
Monsieur Brisson wolno pokiwał głową.
* Opowiem panu całą historię od początku, ale zanim zacznę, chcę oświadczyć, iż wciąż mam
nadzieję, że pańska córka żyje i wróci cało do domu. Jej zniknięcie różni się od pozostałych.
Właściciel winnicy zmarszczył czoło, a jego oczy nieco się ożywiły. Pociągnął szybko kilka
łyków armaniaku.
Fredric nie spieszył się. Opowiedział o przyjezdzie do St. Emilion, o swoim zawodzie i
zainteresowaniach, ze szczegółami opisał swoje hobby. Zdał panu Brissonowi relację z
wizyty w grotach niedaleko Guitres i przyznał, że Genevieve wie
o wszystkim, co mu się przytrafiło. Na koniec wyjaśnił, w jaki sposób poskładał fragmenty tej
ponurej układanki w jedną całość, i wyjął list od Stephena Pratta. Brisson przeczytał list
i przerażony upuścił go na podłogę.
* Uważa pan, że... Przecież autor tego listu... * szeptał. * To... straszne, a Genevieve... Nie,
nie, to niemożliwe! * Zasłonił dłońmi twarz.
* Proszę się uspokoić * odrzekł Fredric. *Jak już mówiłem, zniknięcie pańskiej córki ma inny
charakter. Chcieli użyć jej jako przynęty, wyprowadzić mnie z równowagi. Sądzili, że łatwiej
mnie w ten sposób dostaną, i prawie im się udało. Wciąż jednak żyję i na dodatek o
wszystkim wiem.
* To straszne * jęknął pan Brisson.
* Tak * przyznał cicho * to straszne. * Jakiś czas siedzieli w milczeniu, po czym Fredric
podniósł się z miejsca.
* Udzieliłem policji pewnych wskazówek, ale zamierzam wyjaśnić parę spraw, zanim
przedstawiciele prawa wkroczą do akcji. Kiedy osad się unosi, niewiele można dostrzec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl