[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się po podłodze. Waciki, opakowania po gumie do żucia, pusta tubka po
paście do zębów... Flint wreszcie zobaczył to, czego szukał: mały
plastikowy paseczek.
- Moje gratulacje - powiedział, podnosząc do góry ten kawałek
plastiku. - Z tego, co tu widzę, wynika, że wkrótce zostaniesz matką.
- Wiem. - Ashlin dumnie uniosła głowę do góry.
- Czy sama przyznasz, że to się stało sześć tygodni temu nad
jeziorem, czy trzeba będzie robić test DNA, kiedy dziecko zjawi się na
świecie? Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle się urodzi. Podjęłaś już
decyzję?
- Teraz mi zaproponujesz, że zapłacisz za zabieg? - Samo
wypowiedzenie tych słów ją zabolało.
- Co ja ci zrobiłem, Ashlin? Naprawdę nie zasłużyłem sobie na takie
traktowanie.
- Rzeczywiście, nie zasłużyłeś - parsknęła Ashlin. - Najpierw
kochałeś się ze mną bez żadnego zabezpieczenia, a potem przez sześć
tygodni nawet słowem się do mnie nie odezwałeś. Nie przyszło ci do głowy
pomyśleć o żadnych... konsekwencjach. Nigdy mnie o to nie zapytałeś. Ani
127
RS
tamtej nocy, ani potem. Bardzo się starałeś nie poruszać tego tematu.
Aluzję pojęłam. Skoro nie chciałeś wiedzieć, to ci nie powiedziałam.
Złość i ból wylały się z niej wraz z potokiem słów. Nie mogła
przestać mówić. Słuchała własnych słów z rosnącym zdziwieniem. Jakby
kto inny je wypowiadał. A potem się rozpłakała.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - odezwał się Flint. - Czy
chcesz urodzić to dziecko?
- A co cię to obchodzi? - Przykucnęła i zaczęła zbierać śmieci z
powrotem do pojemnika.
- Tak czy nie, Ashlin? Mam prawo wiedzieć.
Nie odpowiedziała. Płakała i zbierała śmieci z podłogi. Flint wreszcie
stracił cierpliwość. Chwycił ją za ramiona i postawił przed sobą.
- Powiedz mi wreszcie! I tak już za długo trzymałaś to w tajemnicy.
- A jeśli powiem, że tak? %7łe chcę to dziecko urodzić? - Spróbowała
się wyrwać, lecz Flint trzymał mocno. - To co wtedy?
- Jeśli tak, to uważam, że powinniśmy się natychmiast pobrać - odparł
bez namysłu.
- Pobrać? - Ashlin oniemiała. - Chyba żartujesz.
- Wcale nie - odparł i odsunął się od niej tak daleko, jak na to
pozwalały rozmiary niewielkiej łazienki.
Ashlin popatrzyła na niego ze zdziwieniem, które jednak trwało tylko
chwilę. Przecież jej nie kochał, więc nic dziwnego, że się odsunął.
- Ty wcale nie chcesz się żenić! - zawołała. Myślała, że coś powie,
może zaprotestuje, ale Flint milczał. Wyszła z łazienki, Flint za nią.
- Poza tym my przecież prawie się nie znamy - powiedziała i usiadła
na kanapie. -I wcale nie musimy brać ślubu. W dzisiejszych czasach ludzie
128
RS
mają dzieci, choć nie są małżeństwem. Wystarczy przejrzeć czasopisma,
które...
- Nie jestem zwolennikiem robienia tego, co wszyscy - przerwał jej
Flint. - Nigdy nie byłem. Zwłaszcza w tej sprawie. Jeśli mam mieć dziecko,
to chcę wiedzieć, gdzie ono jest i co robi.
- A co ze mną? Może zapomniałeś, ale to także moje dziecko. Jestem
jego matką.
- Właśnie dlatego się pobierzemy. Dzięki temu wszyscy będziemy
razem. Wystarczy, że widziałem, jak męczy się mój ojciec. Przez lata
myślał tylko o tym, gdzie są jego dzieci i czy przypadkiem nie dzieje im się
krzywda. Ja nie mam zamiaru cierpieć tak jak on.
Gwałtowność jego wybuchu bardzo ją przestraszyła. Spodziewała się,
że będzie obojętny albo niechętny dziecku. Do głowy jej nie przyszło, że
mógłby zechcieć uznać je za swoje.
- Ja nigdzie nie ucieknę - zapewniła.
- Tak, wiem. Pozwolisz mi się odwiedzać i czasami nawet do mnie
zadzwonisz - kpił Flint. - Jutro wręczysz wymówienie i wynajmiesz firmę,
która przewiezie twoje rzeczy do Sioux Falls. Zadzwonię do swojej
sekretarki, żeby zarezerwowała ci bilet lotniczy na koniec tygodnia.
- Nie muszę słuchać twoich poleceń. Poza tym nie mogę tak po prostu
porzucić pracy. Jestem jedyną osobą w całej redakcji, która wie, jak się
wydaje pismo. Nie mogę zawieść zaufania pana Oakesa.
- Dajże spokój, Ashlin. W piątej minucie naszej znajomości
powiedziałaś mi, co myślisz o swoim szefie, więc nie udawaj, że masz
wobec niego jakiekolwiek zobowiązania.
129
RS
- Nie mówię o Juniorze, tylko o jego ojcu. Dał mi podwyżkę i
powierzył funkcję redaktora naczelnego.
- Zostałaś szefem Tour & Travel"? - zdziwił się Flint.
- Owszem. I nie rozumiem, dlaczego tak bardzo cię to dziwi.
Dlaczego nie miałabym zostać szefem? Pracuję w tej redakcji najdłużej ze
wszystkich, ukończyłam studia i...
- ... nie panujesz nad tą watahą, którą nazywasz pracownikami -
dokończył Flint. - Zresztą nic dziwnego, bo ci ludzie pewnie nikogo nie
słuchają.
- Nie pocieszaj mnie. Na pewno uważasz, że ty byś potrafił zmusić
ich do pracy.
- Przestań mi wkładać w usta słowa, których nie powiedziałem, i
posłuchaj tego, co naprawdę do ciebie mówię. Widziałem, jak się ci ludzie
zachowują, i jestem pewien, że w tej twojej redakcji zupełnie nic się nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]