[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak cię Pan Bóg stworzył. - Przyglądała mu
się zuchwale.
- Zdaje się, że mam rozwiązłą żonę.
- To bardzo możliwe - przyznała Beatrice. -
Czy jesteś bardzo głodny, milordzie? Bo ja nie
mam szczególnej ochoty na kolację.
- Jestem głodny, ale chcę tylko ciebie. - Objął
ją i pocałował czule, lecz zarazem namiętnie.
Była zawarta w tym pocałunku cała jego
tęsknota. - Chyba czas położyć się do łoża, lady
Ravensden. - Uśmiechnął się i ją puścił. - Idz na
górę, a ja zaraz do ciebie dołączę.
- Tak, milordzie - powiedziała z przykładną
skromnością Beatrice. Harry nie dał się jednak
nabrać i wiedział, że za chwilę usłyszy pointę. -
Ale bardzo proszę, nie ociągaj się zanadto,
żebym nie zasnęła.
Nie było obawy, żeby zasnęła. Poczekała, aż
służąca pomoże jej przebrać się w miękką,
cieniutką szatę, wybraną na noc poślubną, po
czym z uśmiechem odprawiła dziewczynę.
Usiadła przy toaletce i jak zawsze wy-
szczotkowała włosy, a potem położyła się do
łóżka.
Kiedy Harry wszedł do pokoju, zamknęła
oczy. Nie musiała go widzieć, żeby czuć jego
bliskość. Usiadł na krawędzi łoża, tak samo jak
kiedyś, i zaczął jej się przyglądać. Po chwili
poczuła dotyk jego warg.
Otworzywszy oczy, uśmiechnęła się. Bardzo
powoli objęła go za szyję i przyciągnęła do siebie.
Tym razem gdy się całowali, Harry nie musiał się
powstrzymywać. Nic dziwnego, że gdy w końcu
przerwali pocałunek, oboje drżeli.
- Kocham cię, Beatrice - szepnął
schrypniętym głosem. - Kocham cię bardziej, niż
umiem opowiedzieć. Czy pozwolisz, że pokażę ci
to w jedyny sposób, jaki znam?
Oczy zaszły jej mgłą pożądania.
- Kocham cię, mój Harry. Pokaż mi, jak mam
być dla ciebie dobrą żoną. Naucz mnie
wszystkiego, co muszę umieć.
- Nie sądzę, żebyś potrzebowała dużo się
uczyć, moja rozwiązła żono - odrzekł i znów ją
objął. - Ale zapowiadam, że będę wymagającym
mężem.
Zdjął jej koszulę przez głowę, a jednocześnie
uwolnił się ze szlafroka, Beatrice mogła więc
dotknąć jego gładkiej skóry, którą kiedyś
pielęgnowała, gdy leżał w gorączce. Nauki
okazały się niepotrzebne. Oboje instynktownie
wiedzieli, jakie pieszczoty będą im sprawiać
najwięcej radości.
- Jaka jesteś piękna, Beatrice. Zawsze
wiedziałem, jaki skarb kryjesz pod sukniami. To
kobieta decyduje o pięknie sukni, ale ty masz
taką delikatną skórę, że nie może jej dotykać nic
innego niż czysty jedwab. Jesteś boginią mojego
serca i wszystko, co mam, jest twoje i zawsze
będzie - przysiągł Harry, tuląc twarz do jej at-
łasowej skóry.
Pieścili się i całowali, jakby grali na swoich
ciałach piękną muzykę. Harry wyszukiwał
wargami i językiem jej wrażliwe miejsca i
obsypywał ją czułymi, żarliwymi pieszczotami,
które przyprawiły ją o niewyobrażalną rozkosz.
Nawet prawie nie zauważyła chwili bólu po tym,
jak Harry wreszcie uczynił ją naprawdę swoją.
Była kobietą stworzoną do kochania i bycia
kochaną, otworzyła się więc przed nim, dając
swoje ciepło, a czuła przy tym tylko radość
należenia, radość bycia szczerze kochaną. Stali
się jednym sercem, jednym ciałem, jednym
umysłem i jedną duszą, co więcej, oboje wie-
dzieli, że taka absolutna jedność to wielki dar
bogów, który nie wszystkim jest dany. Dlatego
czuli się szczególnie wyróżnieni.
Po swym pierwszym miłosnym zespoleniu
leżeli spleceni i rozmawiali do póznej nocy
językiem kochanków, wyznawali sobie wszystkie
sekrety, których nie wyjawiliby nigdy, gdyby nie
połączyła ich nierozerwalna więz. Tej nocy Harry
miał ją jeszcze wiele razy, to czule i delikatnie, to
z szaloną namiętnością, po wybuchu której oboje
długo leżeli bez sił. W końcu obudzili się o
bardzo póznej godzinie.
Rankiem służba chodziła po domu na
palcach i uśmiechała się, wszyscy bowiem
wiedzieli, że państwo jeszcze śpią.
Lady Ravensden siedziała na łożu oparta o
stertę jedwabnych poduch. Była już miesiąc po
ślubie i promieniała szczęściem. Właśnie
przyniesiono jej na tacy gorącą czekoladę ze
świeżymi bułeczkami, obok zaś leżało kilka
listów.
Beatrice stwierdziła, że większość pochodzi z
czterech wsi. Jeden z nich napisała Ghislaine,
inny - Oliwia, jeszcze inny - jej drogi papa.
Czekała ją prawdziwa uczta, wiedziała bowiem,
że listy od Ghislaine i Oliwii będą pełne
najświeższych ploteczek. Bardzo chciała
dowiedzieć się, co słychać w rodzinnych
stronach, a szczególnie, czy wiadomo coś
nowego o zniknięciu lady Sywell.
Najpierw otworzyła list Ghislaine.
Przyjaciółka pisała zawsze schludnie i
precyzyjnie, bardzo żywym stylem. Jeśli
cokolwiek stało się w opactwie, z pewnością
byłaby o tym wzmianka. Rzeczywiście, wyglądało
na to, że coś interesującego się dzieje.
- Jeszcze leżysz w łóżku? - powitał ją Harry,
który wszedł do pokoju akurat wtedy, gdy
Beatrice zbliżała się do najciekawszego miejsca
listu Ghislaine. - Mamy stanowczo zbyt piękny
ranek na leniuchowanie. Wstawaj na
przejażdżkę z mężem.
- Dobrze, Harry, za chwileczkę - powiedziała
Beatrice. - Chciałam tylko doczytać list
Ghislaine...
Harry wyjął jej kartkę z dłoni. Próbowała ją
odzyskać, ale trzymał rękę zbyt wysoko, więc
usiadła i spokojnie utkwiła wzrok w
rozbawionym mężu. Była przekonana, że
dostanie list z powrotem.
- Ghislaine pisze, że są nowiny w sprawie
opactwa...
Harry nie zwracał na nią uwagi. Zaczął
składać kartkę i po chwili zrobił z niej całkiem
zręczną strzałę. Energicznym ruchem wyrzucił
papierową konstrukcję w powietrze. Strzała
przeleciała przez pokój i trafiła prosto w ogień
na kominku, gdzie po kilku sekundach zamieniła
się w popiół.
- Harry! - oburzyła się Beatrice. - Nie
dokończyłam czytania tego listu!
Harry zrobił zdumioną minę.
- Widziałaś, Beatrice? Widziałaś, jak prosto
poleciała?
- Prosto do ognia - odrzekła Beatrice. - Jesteś
hultajem.
- Jak cudownie byłoby, gdyby człowiek mógł
zbudować maszynę latającą.
- Masz na myśli balon?
- Nie. - Harry trwał w zachwycie. - Balony
latają tylko tak, jak niesie je wiatr, w dodatku to
bardzo niezgrabne urządzenia. Mam na myśli
maszynę poruszaną energią, którą człowiek
mógłby sterować i kontrolować. - Zwrócił się ku
niej bardzo podekscytowany swoją myślą. -
Ostatnio kupiłem część biblioteki z majątku
pewnego człowieka, który wiele podróżował. Był
bardzo wykształcony, znał dzieła starożytnych.
Wśród jego papierów znalazłem fragment
pergaminu ze szkicem, który wyglądał jak część
projektu takiej maszyny. Nie wiem, skąd
pochodził ten pergamin ani kto zrobił na nim
kilka adnotacji, ale może to coś byłoby jednak
zdolne wzlecieć w powietrze. Muszę
niezwłocznie napisać do pana Roade'a i
wspomnieć mu o tym pomyśle.
- Latająca maszyna, Harry? - Beatrice
spojrzała na niego rozbawiona. - Czy to nie
będzie niebezpieczne?
- Trochę mniej niż piec, który się przegrzewa
i wybija dziury w ścianie kuchni - odrzekł Harry i
pochylił się, by ją pocałować. - Tylko pomyśl, ile
zabawy będziemy mieli z twoim ojcem, próbując
się przekonać, czy to coś naprawdę może latać.
Beatrice uśmiechnęła się, widząc jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl