[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrodzoną inteligencją i prawie dwoma metrami wzrostu da sobie radę
w każdej sytuacji.
- Wiem, że sobie poradzi. Gorzej, że wczoraj, gdy przyszedł do
domu, cuchnął piwskiem i papierosami.
- Czy ktoś wie, dlaczego poprzedni menedżer odszedł z pracy?
- Podobno jego żona znalazła posadę na Nizinach. Zamieszkali u
jej rodziców, którzy wymagali już stałej opieki.
- Rozumiem.
- Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie martwi. Otóż Chet obiecał
stanowisko menedżera również swojemu barmanowi. Nie chciałabym,
aby Derek miał przez to jakieś nieprzyjemności w pracy.
- Aha.
- Czuję się taka rozgoryczona - szepnęła. - Mam trochę
pieniędzy na koncie, więc myślałam, że kiedy Derek ukończy kurs
menedżerski, moglibyśmy założyć tu restaurację. Ale teraz on rzuca
naukę. Jest w tym jakiś sens? Przewracanie szaszłyków na grillu
trudno uznać za szczyt kariery.
Qwilleran z natury skłonny był do współczucia, więc szukał
jakichś właściwych słów, które zdołałyby pocieszyć Elizabeth.
- Nie martw się. Zobaczysz, wróci na właściwą drogę szybciej,
niż myślisz. A czasem zbyt pochopnie interpretujemy wyroki
Opatrzności. Gdybyś na przykład nie została ukąszona przez węża na
Wyspie Zniadaniowej, nie byłabyś tutaj razem z nami. Jeśli będziesz
cierpliwa, wszystko potoczy się dobrą drogą, zobaczysz. Myśl
pozytywnie.
Znów zaczynam bawić się w terapeutę, pomyślał. Nie cierpiał
siebie w roli dobrego wujka, w którą zanadto często się wcielał. Po
prostu dziennikarska profesja wykształciła w nim umiejętność
słuchania innych ludzi, a neurastenia sprawiała, że nie mógł koło ich
trosk przejść obojętnie.
- Interesujące rzeczy masz w sklepie - zmienił temat Qwilleran. -
To nie jest zwykły butik z pamiątkami. Masz wielu klientów?
- W weekendy ludzie wpadają głównie po to, aby się pogapić.
Ale to też ważne, żeby ludzie zachodzili oglądać i opowiadali innym.
Zarabiam w dni robocze, na turystach w Chicago, którzy rezydują w
Grand Island Club . Wstępują tu po drodze do tawerny Pod
Wrakiem albo Nasty Pasty . Mówią, że wszystko tu jest takie
zakręcone . A kiedy wracają na jacht, zawsze coś kupują. Ostatnio
sprzedałam trochę biżuterii należącej do mojej babki ze strony ojca. A
kolekcjoner starych sreber wziął ode mnie dwie srebrne cygarnice...
Wielu mam amatorów warcabów. Spójrz tylko na tę szachownicę.
Białe pola to kość słoniowa, a czarne to heban. Czerwone pionki są z
cynobru, a czarne to odlew. Nawet jak nie lubisz grać, to warto mieć u
siebie takie cudo. Czy Koko lubi grać w warcaby? Pamiętam, że
kiedyś grał w domino.
- Co więcej, na Nizinach grywał w scrabble'a... Poczekaj... Mam
pomysł! Posiadam osiemnastowieczny angielski stół, taka
zawalidroga, bez specjalnej funkcji. Ale to dosyć zabytkowa rzecz,
więc mój projektant powiedział, że muszę znalezć dla niego jakieś
godne przeznaczenie. Może warcaby to byłby pomysł... W każdym
razie biorę je!
- Cieszę się, że idą właśnie do ciebie, Qwill. Kiedyś należały do
moich przodków, rodziny magnatów kolejowych. Ocalały z pożaru
Chicago w 1871 roku.
- Wierzę ci jak własnej matce - wybąkał Qwilleran - ale muszę
przyznać, że mówisz jak prawdziwy antykwariusz.
- Ależ wszystko to prawda! Warcaby mają nawet oryginalny
skórzany futerał. Oczywiście dam ci go za darmo.
Po transakcji Qwilleran zabierał się do wyjścia.
- Poważnie mówiąc, Elizabeth. Jeśli Derek rzeczywiście
przeszedł do Cheta, powinni podpisać jakąś umowę. A w tej umowie
winno być napisane, w jakim charakterze będzie tam pracował. Masz
adwokata?
- W Chicago.
- Czy znasz go dostatecznie dobrze, by zadzwonić do niego i
zasięgnąć jego zdania w tej sprawie? - spytał, gładząc wąsy.
- To mój ojciec chrzestny.
- Więc do dzieła!
Elizabeth wyjęła z szuflady kantorka jojo.
- Wez to dla kotów, na pewno im się spodoba.
W drodze do domu Qwilleran myślał o tej żmii - czyż nie był to
prawdziwy wąż! - która wykończyła rodzinę Duffa Campbella, a teraz
miała zatrudnić Dereka Cuttlebrinka. W jaki sposób przyczynił się do
upadku malarza? - to pytanie nie dawało mu teraz spokoju. Takie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]