[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale& wiadomo, jak to bywa. Nie wymyśliłam.
Rok temu
Było to w piątek przed wieczorem, w środku lata. Trwała seria długich, gorących, słonecznych dni.
Wiedziałam, że Ryan spotyka się po pracy z kolegami i przez dłuższy czas go nie będzie, więc zamiast
wracać wprost do domu, pojechałam do Burbank, do Ikei. Zamierzałam kupić nowy stolik do kawy.
Staremu Thumper obgryzł nogę.
Zanim wybrałam stolik i zapłaciłam, było pózniej, niż myślałam. Na autostradzie trafiłam w korek,
który zdawał się ciągnąć kilometrami. Przerzuciłam stacje radiowe w poszukiwaniu jakichś wiadomości,
wreszcie któraś poinformowała, że na drodze nr 5 doszło do wypadku z udziałem trzech aut. I już
wiedziałam, że to potrwa.
Stałam chyba ze czterdzieści pięć minut. Kiedy wreszcie się ruszyło, mój nastrój znacząco się
poprawił. Mknęliśmy autostradą, gdy wtem auta przede mną zaczęły gwałtownie hamować. Znowu stop.
Zwolniłam w samą porę i ja i niemal w tym samym momencie poczułam uderzenie. Cały samochód
rzuciło do przodu.
Wpadłam w panikę. Serce gwałtownie przyspieszyło. Spojrzałam we wsteczne lusterko i w
zapadającym zmierzchu zobaczyłam wyjeżdżające z tyłu granatowe auto.
Zaczęłam zjeżdżać na pobocze, ale zanim to zrobiłam, samochód, który mnie uderzył, przemknął obok
i popruł przed siebie, ginąc mi z oczu.
Zadzwoniłam do Ryana. Nie odebrał.
Wysiadłam i powoli, manewrując pomiędzy samochodami, przeszłam na tył mojego auta.
Cały tył był sprasowany. Stłuczone światła. Wgnieciony bagażnik.
Znowu zadzwoniłam do Ryana. Brak odpowiedzi.
Zdenerwowana i przygnębiona, wsiadłam z powrotem do auta i pojechałam do domu.
Kiedy weszłam, Ryan siedział na kanapie i oglądał telewizję.
 Byłeś tu cały czas?  spytałam.
Odwrócił się od telewizora i spojrzał na mnie.
 Tak, umówiliśmy się na drinka na kiedy indziej.
 Czemu nie odebrałeś, jak do ciebie dzwoniłam? Dwa razy?
Zrobił nieokreślony gest w stronę telefonu, leżącego na blacie pod przeciwległą ścianą.
 Sorry, pewnie dzwięk musiał być wyłączony. A co?
W końcu położyłam torbę.
 Miałam wypadek. Ktoś mnie walnął i uciekł  powiedziałam.  Ale nic mi nie jest.
 O Boże!  wykrzyknął Ryan i rzucił się do okna, żeby spojrzeć na auto. Powiedziałam, że nic mi nie
jest. A jednak przykro mi było, że nie rzucił się, żeby spojrzeć na mnie.
 Samochód jest w marnym stanie  ciągnęłam.  Ale na pewno pokryją to z ubezpieczenia.
Odwrócił się.
 Masz numer samochodu, który w ciebie walnął, tak?
 Nie. Nie zauważyłam. Za szybko to wszystko poszło.
 No to nie pokryją. Skoro nie będziesz potrafiła wskazać sprawcy.
 No cóż, przykro mi  powiedziałam.  Przykro mi, że ktoś mnie potrącił i nie pofatygował się, żeby
mi podać swój numer rejestracyjny.
 Mogłaś zanotować, kiedy uciekał. Tylko tyle chciałem powiedzieć.
 No więc nie zanotowałam, okej?
Patrzył na mnie długą chwilę.
 Nawiasem mówiąc, nic mi się nie stało. Nie martw się o mnie. Miałam wypadek samochodowy, ale
nie ma się co przejmować, prawda? O ile tylko potrafię załatwić sprawy z ubezpieczeniem.
 Nie to miałem na myśli i dobrze o tym wiesz. Wiem, że nic ci się nie stało. Powiedziałaś to.
To prawda. Powiedziałam. Ale i tak chciałam, żeby spytał. Chciałam, żeby mnie przytulił i żeby mnie
żałował. Chciałam, żeby się mną przejmował. A poza tym gdzieś w głębi byłam naprawdę zła, że siedział
tu sobie i oglądał film, kiedy ja stałam na poboczu drogi nr 5, nie wiedząc, co robić.
 No dobrze  powiedziałam po chwili milczenia.  Chyba zadzwonię do ubezpieczenia.
 Chcesz, żebym ja zadzwonił?
 Nie, zadzwonię sama, dzięki.
Kobieta, która przyjmowała zgłoszenie, spytała mnie o przebieg wypadku. Opowiedziałam.  Och,
biedactwo  westchnęła. Jestem pewna, że mówią to każdemu, kto miał wypadek. Jestem pewna, że ich
uczą, że mają okazywać klientowi troskę i zrozumienie. Ale i tak było mi miło. Po omówieniu ze mną
wszystkich okoliczności orzekła, że towarzystwo ubezpieczeniowe pokryje koszty i tak. Musimy tylko
opłacić koszty manipulacyjne.
Skończywszy rozmowę, przeszłam do salonu, do Ryana.
 Pokryją  powiedziałam. Starałam się mówić uprzejmie, ale w gruncie rzeczy chciałam mu dać do
zrozumienia, że nie miał racji.
 Super  odparł.
 Będziemy tylko musieli opłacić koszty manipulacyjne.
 Aha. Wygląda na to, że bardziej by się opłaciło mieć numer. Mam nadzieję, że będziemy o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl