[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gę księgową i prawną, a nawet fachowca od marketingu.
Lord jest bardzo filantropijnie nastawiony zauwa-
żyła Chrissie.
To prawda przyznał Guy. I muszę powiedzieć,
że podobne podejście spotyka się coraz częściej. Co
bardzo cieszy.
Ruszyli, ale nie pojechali w kierunku głównego
budynku, tylko skręcili w wąską drogę prowadzącą na tył
zabudowań. Minęli potężny mur z czerwonej cegły
i przez masywne drewniane wrota wjechali na wy-
brukowany dziedziniec rozciÄ…gajÄ…cy siÄ™ przed stajniami.
Samochód stanął w miejscu, a Chrissie aż wstrzymała
oddech na widok, jaki się przed nimi roztoczył.
Dawne stajnie przebudowano na niewielkie piętrowe
pomieszczenia, każde ze swoim okienkiem i na zielono
pomalowanym wejściem, przyozdobione kwietnikami
z wypielęgnowanymi kompozycjami letnich kwiatów.
Spory, zamknięty teren był wprost wymarzonym
miejscem na targi organizowane przez Guya, uświadomi-
ła sobie Chrissie, z uśmiechem przyglądając się wymalo-
wanej świeżą farbą starej studni stojącej na środku
dziedzińca. Panująca tu atmosfera doskonale pasowała
do idei targów pokazu staroci.
Tam na końcu jest jeszcze stodoła, też zostanie
przygotowana dla gości. Wskazał ręką na potężny
budynek. W warsztatach urządzi się sklepiki z różnymi
tradycyjnymi wyrobami, na podwórzu powstaną straga-
ny. Nie zabraknie też restauracji i baru pod gołym
niebem.
Zapowiada się wspaniale! zachwyciła się. Ale
domyślam się, ile zdrowia i nerwów kosztuje cię zor-
ganizowanie tego wszystkiego. Aż głowa może rozboleć
dodała.
Troszeczkę przyznał. Pochylił się ku niej. Ale
chyba znalazłem na to cudowny środek.
Chrissie wybuchnęła śmiechem.
Ból głowy raczej zniechęca do seksu sprostowała
z lekkim przekÄ…sem. Wcale nie...
To, co jest między nami, to nie jest tylko seks
przerwał jej z powagą. To coś zupełnie, zupełnie
innego.
Spojrzenie, jakie jej posłał, sprawiło, że nogi się pod
nią ugięły.
Podczas gdy Guy rozmawiał z zarządcą posiadłości,
Chrissie poszła pospacerować po ogrodach. Ta grecka
świątynia na wyspie byłaby cudownym miejscem na
wzięcie ślubu, rozmarzyła się, siadając na porośniętym
trawą zboczu wychodzącym na jezioro. Minęło tak
niewiele czasu, a tyle się wydarzyło. Chyba powinna się
uszczypnąć, by uwierzyć, że to nie tylko piękny sen, że to
dzieje się naprawdę. Już nie wyobrażała sobie życia bez
Guya, bez jego bliskości, bez łączącej ich miłości. Teraz
już razem z nim będzie układać swoją przyszłość.
To jest Chrissie przedstawił ją wczoraj swojej
siostrze, po czym popatrzył na nią tak wymownie, że
żadne słowa nie mogłyby lepiej opisać uczucia, jakie
miał dla niej.
Wiesz co, twoja siostra chyba siÄ™ wszystkiego
domyśliła powiedziała mu pózniej, w nocy.
Hm... też się trochę boję, że sprawa wymknęła mi
się z rąk przyznał, delikatnie skubiąc ustami jej ucho.
Pewnie do tej pory rozpowiedziała o nas całej rodzinie.
Mam nadzieję zażartował że nie masz nic do ukrycia,
bo nie mam złudzeń, że nasze panie od razu do wszyst-
kiego siÄ™ dokopiÄ….
Nie, skądże zapewniła go, choć czuła lekkie
wyrzuty sumienia, że jeszcze nie powiedziała mu o wuj-
ku Charlesie. Musi to zrobić jak najszybciej. Dziś
wieczorem, postanowiła i zerknęła na zegarek. Jeszcze
chwila, a Guy powinien być wolny.
Wstała i ruszyła w kierunku stajni. Podchodziła do
zabudowań, kiedy na podwórku spostrzegła drugi samo-
chód parkujący obok ich auta. W oddali Guy rozmawiał
z elegancko ubranÄ…, starszÄ… od niego kobietÄ….
Oboje byli pogrążeni w rozmowie, a ich pochylone ku
sobie sylwetki i sposób, w jaki się do siebie zwracali,
świadczył, że łączy ich bliska znajomość. Poruszył ją
serdeczny, niemal czuły gest Guya, kiedy dotknął ręką
ramienia nieznajomej.
Długa znajomość... Zagryzła wargi, stając w miejscu,
niezdolna postąpić choćby kroku do przodu. Nie chciała
zakłócać ich bliskości. Zazdrość o tę obcą niemal ją
sparaliżowała.
A wtedy Guy odwrócił głowę i zobaczył ją.
Czy to jej imaginacja, czy może naprawdę dostrzegła
lekki cień, jaki przemknął w jego oczach, jakby żałował,
że nadeszła? Trwało to ledwie mgnienie. Jego twarz
rozjaśniła się w szczerym uśmiechu.
Chrissie! zawołał. Chodz, przedstawię ci Jenny.
Jenny! A więc to jest ta jego wspólniczka... Jenny
Crighton, żona Jona Crightona. Nieco niepewnie po-
stąpiła krok do przodu.
Jenny nie była pięknością w potocznym tego słowa
znaczeniu, nie była też pierwszej młodości, ale miała
w sobie coś, co urzekało, wewnętrzne ciepło i słodycz,
które z pewnością przemawiają do pewnego typu męż-
czyzn, stwierdziła w duchu Chrissie, dyskretnie obser-
wując kobietę. I choć w jej serdecznym uśmiechu
i úscisku podanej dziewczynie dÅ‚oni nie byÅ‚o nic, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]