[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To prawda, według wcześniejszego planu miała pojawić się w
Cattedrale di Caprera. A mimo to szef jej ochrony i tak był niespokojny.
- To nie jest życie dla ciebie. Wyobraz sobie paparazzich polujących
na twoje zdjęcie, kiedy dla ciebie przyjazd do własnego ojca jest prob-
lemem, bo obawiasz się ludzkich spojrzeń.
Nie, to nie jest życie dla niego.
- Chciałabym, żebyś znalazł sobie jakąś miłą dziewczynę na Mont
Avellanie. Założył rodzinę i przestał wreszcie gonić za pieniędzmi,
których i tak masz więcej, niż ci potrzeba.
Domenic przeczesał włosy palcami. Lucetta zobaczyła zbyt dużo,
ale jego uczucia wobec Isabelli nie powinny jej interesować.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Musi w to wierzyć. W czwartek poleci do Rzymu i wszystko będzie
tak jak kiedyś.
- Zgodziłem się na propozycję Isabelli - zaczął spokojnie -bo
chciałem coś zrobić dla Mandy. Niroli to bardzo dobry interes. I będę się
nim zajmował na odległość, tak jak naszymi pozostałymi hotelami nad
Morzem Zródziemnym. Jolanda kochała tę wyspę. Nie zapomniałem o
tym - ciągnął z przekonaniem. - Ale pojawiła się szansa dla Mont
Avellany. Może otworzę w rezydencji hotel? Albo restaurację? Jeszcze
nie wiem, ale na pewno coś zrobię. Jestem głęboko przekonany, że
Jolanda by to zrozumiała. Może byłaby nieco rozczarowana, bo nie takie
były nasze plany, ale zrozumiałaby. Nie mogę spełnić jej marzeń do
końca, ale przynajmniej mogę jej coś dać.
Nie chodzi o nic więcej.
Jego uczucia wobec Isabelli to są tylko... uczucia. A nad uczuciami
można zapanować. On jest tego najlepszym dowodem.
Lucetta może mieć nadzieję, że on się kiedyś ożeni. %7łe będzie miał
dziecko. Albo dzieci. Ale to się nigdy nie zdarzy. Minęły lata, zanim
zdołał odzyskać jako taki spokój. Nie miał w sobie aż takiej odwagi, by
zaryzykować i znów kogoś pokochać. Utrata osób, które były sensem jego
życia, omal go nie załamała.
Ale cierpienie nauczyło go jednej rzeczy. Zrozumiał, jak kruche i
cenne jest życie i jak ważne jest to, by chwytać każdy dzień, korzystać z
tego, co przynosi ze sobą każda chwila. Tego właśnie pragnął dla Isabelli.
Chciał, żeby była zwyczajnie szczęśliwa.
Lucetta wzięła go pod ramię,
- Bądz ostrożny, dobrze?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Nareszcie w domu.
Ta myśl pojawiła się w głowie Isabelli na widok rezydencji. To było
jej schronienie.
To dziwne, że poczuła się tak dobrze w Palazzo Tavolara, a nie w
swoim zamku na Niroli. Czternastowieczna forteca działała na nią jak
zamknięcie. Męczyła ją.
Teraz też była wyczerpana. Miała twarz zdrętwiałą od ciągłych
uśmiechów, bolały ją stopy, mimo że włożyła piękne buty Rodriga
Brambilli. Gdy tylko zamknęła się za nią ciężka brama, jej ciało
rozluzniło się i poczuła wszechogarniający spokój.
Coraz trudniej było jej odgrywać rolę Isabelli, księżniczki Niroli.
Zapewne ma na to wpływ decyzja Marca o zrzeczeniu się prawa do tronu.
Wyjrzała przez okno, patrząc na tonący w mroku ogród. Jak on mógł jej
to zrobić? Czy choć przez chwilę pomyślał o konsekwencjach, które na
nią spadną?Isabella zagryzła wargi w poczuciu winy. Oczywiście że nie
liczył się z nią, podejmując tę decyzję. Zrezygnował z korony dla kobiety,
którą kochał. Dla Emily. Nawet Isabella pochwalała jego wybór.
Ale...
- Czy Wasza Wysokość jest zmęczona? Isabella odwróciła się do
Tomassa.
- Nie bardziej niż ty - powiedziała z uśmiechem. - Ja przynajmniej
mogłam zjeść lody.
Samochód zatrzymał się łagodnie i drzwi się otworzyły. Isabella
wysiadła szybkim, wyćwiczonym ruchem.
- Co zrobić z kwiatami, Wasza Wysokość? Isabella spojrzała na piękne
bukiety, którymi ją obdarowano.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Sprawdz, czy jakiś pobliski szpital albo hospicjum nie zechce ich
przyjąć.
- Oczywiście.
Minęła szerokie schody, mając nadzieję, że Domenic wyjdzie jej na
powitanie. Chciała mu opowiedzieć o tylu rzeczach: o mężczyznie, który
ukłonił się jej tak nisko, że zsunął mu się tupecik. Albo o kobiecie, która
była tak zaskoczona jej widokiem, że wpadła na latarnię. O dzieciach z
bukietami kwiatów.
Głupie drobiazgi. Ale nikomu innemu nie umiałaby o nich
opowiedzieć.
Wszędzie panowała cisza. Mia szła do niej po schodach, lecz wzrok
miała utkwiony w jakiś punkt poza nią. Isabella nawet nie musiała się
odwracać. Tomasso. Poczuła lekkie ukłucie w sercu. Na jej szefa ochrony
ktoś czeka. A na nią nie czeka nikt.
Gdzie jest Domenic? Tak bardzo chciała go zobaczyć.
- Wszystko poszło dobrze, ale nie mogę się doczekać, żeby zdjąć
buty - powiedziała, wchodząc na schody. - Dobranoc, Tomasso. Dziękuję.
- Buty są bardzo niewygodne? - spytała Mia, wchodząc za nią do
pokoju z jasnoróżowymi ścianami i osiemnastowiecznymi meblami
obitymi fioletową tkaniną.
- Bardzo. - Isabella zsunęła je z ulgą i wyszła na balkon. Wyjrzała
na zewnątrz, ale nigdzie nie dostrzegła światła.
Nic nie wskazuje na to, że Domenic nie śpi, czekając na jej
przyjazd. Albo że nie śpi, rozkoszując się wieczornym chłodem.
Była zawiedziona. Tak chciała go zobaczyć. Porozmawiać z nim.
- Mam wiadomość dla Waszej Wysokości - odezwała się Mia z
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
głębi pokoju. - Signora Cattaneo przyjechała na kilka dni na Mont Avel-
lanę.
Isabella wróciła do pokoju. Bianca jest tutaj!
- Zatrzymała się u rodziców swojego męża.
- To fantastycznie! - Isabella wyjęła z włosów szpilki i przeciągnęła
palcami przez loki. - Czy Stefano też przyjechał?- Nic o tym nie
wspominała.
Czyli zapewne go nie ma. Nie może tak nagle zostawić pracy. Ale to
nawet lepiej. Tak rzadko miała szansę spotkać się ze swoją przyjaciółką
sam na sam.
- Zadzwonię do niej z samego rana. Teraz jest już za pózno. - Znów
spojrzała w stronę podwójnych drzwi. - Daj mi, proszę, białe spodnie i
jakąś wygodną bluzkę. Poczytam trochę na balkonie.
Wiedziała, że jeszcze długo nie będzie mogła zasnąć. Gdzie jest
Domenic?
- Położyłam ubranie na łóżku.
- Dziękuję, Mia. Dobranoc.
- Dobranoc.
Isabella usłyszała trzaśnięcie drzwi. Weszła do sypialni i rozsunęła
zamek jasnozielonej sukni. Nadal nie mogła uwierzyć, że Bianca jest na
Mont Avellanie. Miała niewielu przyjaciół, którym mogła ufać bez
zastrzeżeń. Dlatego tak bardzo ich ceniła.
Włożyła białe bawełniane spodnie i jedwabną tunikę, a potem
rozłożyła na łóżku pistacjową suknię. Mia będzie musiała zrobić coś z
zagnieceniami, jeżeli jeszcze kiedykolwiek ma w niej wystąpić. Co raczej
nie będzie prawdopodobne, jeżeli dzisiejsze zdjęcia znajdą się w
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
gazetach.
Była porządnie zmęczona. Bolała ją twarz i stopy. Znów wyszła na
balkon i wychyliła się przez balustradę. Nie może tak dalej żyć. Stawało
się to dla niej coraz bardziej oczywiste. Kolejne dni, kolejne miasta,
ściskanie dłoni i uprzejme uśmiechy.
Musi się wreszcie na coś zdecydować. Może będąc w Rzymie,
powinna była porozmawiać z przyjaciółką o tym, że Luca został
pozbawiony prawa do tronu. Ale sprawa była zbyt świeża, a ona czuła
zbyt wielką złość - na dziadka, na Lucę i na całą tę sytuację. Ale teraz na
pewno z nią o tym wszystkim porozmawia.
Isabella podniosła włosy do góry i poczuła na szyi lekki powiew
wiatru.
Wróciła do sypialni i podeszła do biurka. Skórzana oprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]