[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stężała. Ciągnął dalej z ironią w głosie. - Rzeczywiście
tak myślisz? W takim razie miałem rację, decydując się
na podjęcie pewnych kroków przed naszą rozmową.
- Co masz na myśli? - Abby wlepiła w niego oczy.
- Co zrobiłeś przed naszą rozmową?
- Droga Abby, czy rzeczywiście myślałaś, że Carmelia
nie spostrzegła, co się z tobą dzieje? Całe lata spędziła,
zajmując się dziewczętami, które wpadały w rozliczne
tarapaty. Tydzień temu zadzwoniła, by powiedzieć mi
o swoich podejrzeniach. Dlaczego jesteÅ› teraz w Londynie?
Miałaś przecież jechać do Japonii?
Abby przełknęła ślinę. To prawda. Miała jechać na
pokazy mody do Tokio. Niespodziewanie Carmelia,
przedstawicielka Maxa w Nowym Jorku, zmieniła cel jej
podróży. Nie wzbudziło to podejrzeń Abby, która z chęcią
przyjęła nową propozycję, dzięki której mogła pójść do
swojego lekarza. Dopiero teraz stało się oczywiste, kto
za tym wszystkim stał.
- To znaczy, że sprowadziłeś mnie tutaj - powiedziała
niepewnie.
NIEDYSKRECJA 111
- Można to i tak określić - Max był niepokojąco
uprzejmy. - Chciałem byś była daleko, gdy Lowell dowie
się o twojej dawnej przygodzie. Chciałem, by spokojnie
przetrawił te rewelacje, nim będziesz mogła zacząć działać.
- Ty draniu!
Abby rzuciła się na Maxa, ale był zaskakująco silny
przy tak niewielkim wzroście. Zresztą żal i rozpacz
pozbawiły ją wszelkich sił.
Tego samego popołudnia poleciała do Nowego Jorku,
ale nie zastała Jake'a. Raoul poinformował ją, że pan
pojechał rano do Sandbar. Zdesperowana Abby poleciała
do Nassau, a następnego ranka wynajęła barkę, którą
dotarła na wyspę. Tego dnia prom nie kursował a ona
nie mogła czekać. Musiała porozmawiać z Jake'iem jak
najszybciej.
Wczesnym przedpołudniem dotarła do Laguna Cay.
Znali ją już na wyspie i nie miała żadnych problemów
z zejściem na ląd.
Pamiętała ten ranek, jakby to było wczoraj. Ciepłe
słońce powiew wiatru przesycony zapachem kwiatów,
brzęczenie owadów w powietrzu, szum oceanu.
Jake był w swoim gabinecie. Jak tylko go zobaczyła,
wiedziała już, że się spózniła. Gdy spytała, czy otrzymał
jakieś wiadomości z agencji, spojrzał na nią zimnym,
oskarżającym wzrokiem. Sama zaczęła mówić, nie pytając
nawet, czego się dowiedział.
Było trudno, niezmiernie trudno usprawiedliwić to,
co zrobiła. Wiedziała, że tak naprawdę nie miała żadnych
argumentów. Max miał rację - była chętna i ambitna.
Pozwoliła, by ją wykorzystał z najbardziej przyziemnych
powodów, a teraz kazał jej za to płacić.
Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielkie było
przerażenie Jake'a, nim nie skończyła swoich zwierzeń.
Przemierzała jego gabinet od ściany do ściany, wcale na
niego nie patrząc ze strachu przed tym, co mogłaby
wyczytać z jego twarzy. Nie spodziwała się, że Jake
słuchał wyznań, z których dowiadywał się zupełnie
i
112 NIEDYSKRECJA
nowych dla siebie rzeczy. Gdy zdławionym, pełnym']
cierpienia głosem wykrztusił - ty suko!, zrozumiała, że
wpadła w pułapkę zastawioną przez Maxa.
- Nie wiedziałeś? - Zaschło jej w gardle tak, że ledwo
mogła coś powiedzieć. Jake zaprzeczył ruchem głowy.
- Myślałam... Wyglądałeś tak, jakbyś gniewał się na mnie.
- A dlaczego miałem się nie gniewać? - Jake włożył
wiele wysiłku w to, by w ogóle jej odpowiedzieć. - Boże,
Abby, jak miałem się czuć, jeżeli dowiedziałem się, że
pojechałaś do Londynu, by przerwać ciążę?
I to właśnie była zemsta Maxa, pomyślała Abby.
Jeszcze teraz robiło jej się niedobrze, gdy to wszystko
wspominała. Rozpamiętywanie tamtych przeżyć wyczer-
pało ją psychicznie.
Nie można jednak było cofnąć tego, co już zostało
powiedziane. Sama wydała na siebie wyrok wykonując
tym samym plan Maxa. %7ładne tłumaczenia, że nadal
była w ciąży i że nic nie zmusiłoby jej do pozbycia się
dziecka, nie zmieniły sytuacji. Ich związek rozpadł się.
Jake powiedział, że już nigdy więcej nie chce jej widzieć
na oczy. Tego samego dnia odleciała z wyspy, niemal
pod eskortą, by nie wrócić tu nigdy... a właściwie do teraz.
Na tym jednak nie skończyła się obecność Jake'a w jej
życiu, o czym niestety miała się wkrótce przekonać.
Choć nie pozwoliła, by pomagał jej finansowo w czasie
ciąży, po urodzeniu dziecka na arenę wkroczyli jego
adwokaci. To, czy Jake i Abby mieli ślub, czy nie
okazało się bez znaczenia. Przekonali sędziego, że Jake
powinien zająć się wychowaniem dziecka. Zasadniczym
argumentem było to, że Abby nie pracowała wówczas
zawodowo, a gdyby pracowała musiałaby zatrudnić
nianię. Jake natomiast mógł zapewnić dziecku usta
bilizowane życie rodzinne. Zabrano jej Dominika,
jedyną cząstkę Jake'a, jaka jej jeszcze została. Przez
kilka następnych miesięcy Abby myślała, że jej życie
skończyło się.
NIEDYSKRECJA 113
Oczywiście tak nie było, ale dopiero wizyta u Maxa
przywróciła jej rozsądek. Jego udawane współczucie
i propozycja pracy sprawiły, że znów uwierzyła w siebie.
Z olbrzymią satysfakcją powiedziała mu, co może zrobić
ze swoją ofertą i znalazła nowego agenta, Marcię Stephens.
Od tej pory nigdy nie patrzyła wstecz na swoje życie.
Do teraz...
ROZDZIAA ÓSMY
Następnego ranka Abby obudziła się z poczuciem
dziwnej lekkości. Była jakby duchowo oczyszczona po
wieczorze pełnym wspomnień.
Rano nie chciała już rozpamiętywać przeszłości. Na
razie nie zamierzała stąd wyjeżdżać i chociaż wydawało
się to głupie, pragnęła zrobić wszystko, by zmienić
opiniÄ™ Jake'a o sobie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]