[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie twoja celność, już byłbyś wdowcem.
Lata spokojnego życia złagodziły nieco surową naturę Luciena, ale
z jego kruczą czupryną, czarnymi oczami i krótko przystrzyżoną
bródką wciąż jeszcze można go było wziąć za diabła, jak go kiedyś
przezywano.
- Widzę zatem, że byłeś dość zajęty - kontynuował Lucien - co cię
usprawiedliwia. Jednak spodziewam się, że za rok ujrzę cię w moim
zamku, u mego boku, gdzie jest twoje miejsce.
Will wyciągnął ręce do Olivii, która podeszła do męża.
- Z największą radością, panie. Potem głos zabrała Alayna.
- Ty musisz być Olivią. Słyszałam o tobie wiele dobrego.
- Powitała Olivię, po czym uśmiechnęła się olśniewająco do Willa. -
Miło cię widzieć.
- Jestem zaszczycony, pani. - Will wyciągnął ręce i ujął dłonie
Alayny.
Dawno już nie czuł się równie lekki i radosny. Brzemię, które
ciążyło mu przez lata, zniknęło bez śladu.
- Pozwól, pani, że złożę moje gratulacje. Alayna uśmiechnęła się
promiennie.
ous
l
a
d
scan
81
- Dziękuję- powiedziała, po czym zwróciła się do Olivii.
- Na wiosnę urodzi się nasze trzecie dziecko.
Do rozmowy wtrącił się Lucien, który podczas powitania wyczerpał
już swój zapas cierpliwości i uprzejmości.
- Umieram z głodu, jesteśmy w drodze od kilku godzin. Czy
będziesz nas tu trzymał w sieni, czy pozwolisz jednak wejść na jakiś
poczęstunek?
- Wszystko, co mamy w zamku, jest do twojej dyspozycji, panie.
Lucien tylko skrzywił się w odpowiedzi i poprowadził żonę do
wielkiej sali.
Will roześmiał się, odrzucając głowę. Spotkał spojrzenie Olivii i
puścił do niej oko.
- Wcale nie jest taki straszny, sama się przekonasz. Uniosła brwi w
geście powątpiewania.
- Wydajesz się taki beztroski.
- Bo jestem beztroski, pani. Czemu jednak ty patrzysz na mnie z
ukosa? Czy mi nie ufasz?
- Czy ci nie ufam? Nie, kochany, ufam ci we wszystkim.
To była wesoła uczta. Olivia miała okazję poznać Willa od innej
strony. Przez większość czasu opowiadał o swoim gościu
nieprawdopodobne rzeczy i choć ten ostatni udawał, że jest z tego
powodu bardzo niezadowolony, trudno było nie dostrzec serdeczności,
z jaką odnosili się do siebie obaj mężczyzni.
Olivia od razu zorientowała się, kim są ich goście, i choć
początkowo ogarnął ją niepokój, to po chwili wszystkie jej obawy się
rozproszyły. Zresztą nie sposób było oprzeć się zarazliwej radości
Willa, zwłaszcza, że był pogodny jak nigdy dotąd. Olivia pomyślała,
że smutek, z jakim jej mąż w poślubną noc wyznał swoje
przewinienie, odszedł w zapomnienie.
Will wstał i uniósł kielich w górę, by przyciągnąć uwagę zebranych.
- Posłuchajcie mnie wszyscy razem i każdy z osobna. Aby uczcić
święta, które zesłał nam Bóg dla radości, jak również, aby uczcić moje
małżeństwo i wizytę, jaką zaszczycił nas lord Gastonbury,
postanowiłem obdarować dzisiejszego wieczoru Króla i Królową
Fasoli. Bierzcie się za swoje pasztety i niech każdy pilnie baczy, co
znajdzie w środku.
ous
l
a
d
scan
82
Znając z opowieści upodobanie swego męża do żartobliwego
traktowania tych spraw, Olivia rzuciła mu pytające spojrzenie, na
które odpowiedział jej tylko chłopięcym uśmiechem.
Zwyczaj kazał, by jedna z dam oraz jeden z mężczyzn znalezli w
swym pasztecie po ziarnku fasoli". Owo ziarnko mogło być
drobiazgiem, mogło jednak także być klejnotem o mniejszej lub
większej wartości, zależnie od majętności i szczodrości gospodarza.
Znalazców ziaren nazywano Królem i Królową Fasoli. Tak
obchodzono zamykające okres świąt Bożego Narodzenia święto
Trzech Króli, na pamiątkę darów, które mędrcy złożyli u stóp małego
Jezusa.
- A ty Olivio? Czy nie zjesz pasztetu, kochanie? - spytał Will.
Olivia sięgnęła po łyżkę. Pojęła, że mąż chce jej dać coś do
zrozumienia.
Kiedy natrafiła w pasztecie na zwykłe ziarno fasoli, zrobiła
rozczarowaną minę.
- Och, spójrzcie, fasola.
Tak właśnie było - Will obdarzył ją zwykłą fasolką, niczym
cennym.
Kiedy rzeznik znalazł w swoim pasztecie złoty pierścień i został
Królem Fasoli, w sali biesiadnej rozległy się gromkie wiwaty. Will
śmiał się wesoło.
- Moja żona została oszukana. Rzeznik dostał złoty pierścień, a ona
ziarno zwykłej fasoli. Niczym się nie martw, kochanie, mam dla
ciebie szczególny prezent. Elbercie, przynieś mój podarek dla pani
Thalsbury.
Podejrzenia Olivii zaczęły się umacniać, gdy postawiono przed nią
drewnianą skrzynię, udekorowaną złotymi wstążeczkami.
- Czy mam się spodziewać, że zaraz coś w niej zacznie gdakać?
- Nie wiem - odpowiedział Will. - Musisz zajrzeć do środka.
Gdy uporała się ze splątanymi wstążkami i uniosła wieko, okazało
się, że skrzynia jest pełna pierza. Olivia śmiała się tak, że aż łzy
popłynęły jej po policzkach. Ze spojrzeń biesiadników jasno
wynikało, że uważają jej zachowanie za trochę dziwne. Gdy jednak
Will dmuchnął i pierze pofrunęło w powietrze, zebrani osłupieli na
widok złotej skrzyneczki wysadzanej szlachetnymi kamieniami.
ous
l
a
d
scan
83
Olivia wzięła szkatułę do rąk, z podziwem studiując misterną robotę
cudzoziemskich mistrzów. Will ujął dłonie żony i pochylił się, by
szepnąć jej coś do ucha.
- Pomyślałem sobie, że skoro masz moje serce, to może przyda ci
się naczynie, w którym będziesz je mogła trzymać.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Przepiękna szkatuła, Will - pochwaliła Alayna. -I świetny żart.
Will popatrzył na Olivię roześmianymi oczami.
- Czy wybaczysz mi ten żart, pani?
- Jak mogłabym nie wybaczyć! - zaśmiała się Olivia. -Raczej tym
mocniej cię kocham. Bardziej martwi mnie to, że sama nie mogę ci
niczego ofiarować, mężu.
Uniósł jej dłoń do ust.
- Och, moja ukochana żono, przecież już dałaś mi najwspanialszy
prezent, jakiego mógłbym pragnąć. - Jego wargi muskały delikatnie
skórę Olivii.
Choć zgromadzeni nie usłyszeli dalszych słów, które szepnął jej na
ucho, dobrze wiedzieli, kiedy wznieść gromki wiwat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]