[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kapitan wolno, ociągając się, oddał wiceministrowi jego dowód i legitymację.. Raz
jeszcze rzucił okiem na samochód i spytał stłumionym głosem:
- Bardzo przepraszam, obywatelu ministrze, pozwolicie zadać jedno pytanie?
- Ależ proszę, oczywiście - uśmiechnął się mężczyzna.
- Jak dawno macie ten samochód?
- Jaki samochód?
- No, ten stary citroen - pokazał ręką.
- To wcale nie mój samochód. Nie wiem, czyj on jest.
- Ale, ale... - zająknął się Kręglewski - w takim razie, czemu podeszliście do nas,
pytając, o co chodzi? Byliśmy przekonani, że to wasz wóz.
Wiceminister znów się uśmiechnął.
- A ja byłem przekonany, że mam przed sobą dwóch - nie obrażajcie się -
złodziejaszków, którzy pragną zaopiekować się cudzym samochodem. Dlatego podszedłem,
aby was spłoszyć.
- Czy wiecie, obywatelu ministrze, kto jest właścicielem wozu?
- Nie, ale wiem, jak ten ktoś wygląda. Zajechał przed hotel w chwili, gdy wchodziłem
do hallu. Pewnie siedzi tam jeszcze na kawie.
- W której sali?
- Prawie na wprost wejścia. Nie wiem, jak ta sala się nazywa. Zaraz za szatnią, po
lewej ręce. Znajdziecie tego jegomościa przy drugim czy trzecim stoliku pod oknem.
- Dziękuję i przepraszam, obywatelu ministrze.
- Nic nie szkodzi, to ja was wprowadziłem w błąd. Do widzenia.
Podał im rękę, uśmiechnął się i odszedł, skręcając w stronę kina Zląsk . Obaj
oficerowie, naradziwszy się przez chwilę, weszli do hallu hotelowego.
Odczekawszy jeszcze minutę, mężczyzna szybko powrócił do stojącej przed gmachem
cytryny , błyskawicznym ruchem otworzył drzwiczki, wskoczył, zapuścił motor. Wóz
poderwał się z miejsca, jęknął oponami, zakręcił we Wspólną i gnał cicho przez ulice.
Wiceminister pochylony nad kierownicą uśmiechał się ironicznie.
Prawie w tym samym momencie, kiedy cytryna skręcała z Kruczej we Wspólną,
Szczęsny wyskoczył przed hall. Dojrzał znikający tył samochodu, zaklął i natychmiast
zawrócił do hotelu. W progu zderzył się z Kręglewskim.
- Pojechał? Ten minister?! - krzyknął mały porucznik.
- Tak. Chodz! - Wpadli do wolnej na szczęście kabiny telefonicznej. Szczęsny rzucił
parę słów dyżurnemu oficerowi, po czym, odsapnąwszy z gniewu, zwięzle powtórzył cały
rozkaz, podał rysopis wiceministra i numery fałszywych papierów. Potem cisnął słuchawkę
ma widełki.
Popatrzyli na siebie. Kapitan ulżył sobie, wyrzucając nową, na specjalne momenty
dobraną wiązankę . Porucznik przeczekał ten wybuch i spytał zaciekawiony:
- Dlaczego zapamiętałeś numery dowodu i legitymacji?
- Zdjęcie. Od razu coś mi się nie podobało w tym zdjęciu. Pomyślałem sobie, że chyba
on nie tak wygląda. Ale że raz go tylko widziałem na jakiejś uroczystości, więc nie byłem
pewien. Zabrać wiceministra na komendę tylko dlatego, że... sam rozumiesz. Powinniśmy do
cholery pamiętać, jak wyglądają ministrowie i wiceministrowie.
- Kiedy ich jest tak dużo - westchnął mały porucznik, ocierając pot z czoła, bo w
kabinie było duszno jak w łazni.
Wyszli z hotelu. Na progu dogonił ich portier i dyskretnie przypomniał o zapłacie za
telefon. Szczęsny, lekko zażenowany, wcisnął mu do ręki dwa złote.
- Już są - mruknął Kręglewski. Usłyszeli przeciągły jęk syreny milicyjnej. Kruczą
przeleciał radiowóz.
W Centrali Komendy Miasta MO dyżurny kapitan Olesińśki, niski, tęgawy, o
dobrodusznej twarzy i chłodnych, rozważnych oczach, mówił do megafonu:
- Oktan siedemnaście, Oktan siedemnaście, czy słyszysz mnie? Odezwij się... Odbiór.
- A po chwili: - Do wszystkich wozów, uwaga: Zatrzymać samochód ze znakiem Katowic
numer osiemdziesiąt siedem sześćdziesiąt dwa, granatowy citroen, kierowca niemłody,
wysoki, przygarbiony, w ciemnych okularach, ma fałszywe dowody wiceministra górnictwa
(tu kapitan wymienił nazwisko)... Powtarzam: Zatrzymać wóz... Oktan dwadzieścia sześć,
Oktan dwadzieścia sześć, po wykonaniu zadania zgłoś się do Komendy... Do wszystkich
wozów, do wszystkich wozów... Zamknąć granice miasta, zamknąć granice miasta...
Dyżurny podoficer Gałuszko rozmawiał z Komendą Ruchu, podając im bliższe
szczegóły, potem łączył się z Komisariatem Rzecznym i Komendą Wojewódzką.
- Uwaga, za kierownicą niebezpieczny przestępca, podejrzany o dwa morderstwa -
mówił kapitan. - Oktan trzydzieści dwa, Oktan trzydzieści dwa, odezwij się... Zrozumiałem,
dostosuj się do polecenia, zadanie masz zmienione...
W pół godziny pózniej, na jednej z bocznych uliczek Mokotowa, odnaleziono pusty,
granatowy samochód ze znakiem KT-8762 . We wnętrzu wozu nie było żadnego śladu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]