[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Poszliśmy z panem Adamem na przechadzkę. Moje kuzynki pozostały w tyle, my szliśmy
szybko  umyślnie, aby zostać sami. Była wiosna tak jak dzisiaj. I chłodno było i ciepło zara-
zem. Pamiętam, że miałam na sobie granatową sukienkę, trochę krótką i zniszczoną, a na
głowie białą włóczkową chusteczkę. On był w kożuszku szarym, okładanym czarnym baran-
kiem i zapiętym na pętlice.
Tak mu w nim było ładnie!
Doszliśmy do skraju lasu, tam, gdzie zaczynały się chaty kolonistów niemieckich. Trzy-
maliśmy się oboje za ręce jak dwoje dzieci. Nie mówiliśmy do siebie nic, ale zacisnęliśmy
mocno swe dłonie tak, jakbyśmy się już na całe życie rozstać mieli. Pić mi się chciało.
On zaprowadził mnie do jednej z chat świeżo wykończonych. Pełno wiórów leżało jeszcze
na ziemi. Wewnątrz podłoga jeszcze nie była ułożona.
W chacie znajdowała się Niemka w barchanowym kaftanie, młoda jeszcze, ale bardzo mi-
zerna, i kilkoro drobnych dzieci.
Podała nam wody, patrzyła na nas przez chwilę w milczeniu, a potem nagle zaczęła płakać:
Zapytałam ją o przyczynę łez.
Długo odpowiedzieć nie chciała, wreszcie zdecydowała się na odpowiedz. Przykro jej by-
ło, że nie ma czym nas poczęstować, ale mleko nawet musiała sprzedać, tak ciężko im było na
tym dorobku i karczunku. Ma w domu tylko kawałek placka, ale zeschły i niedobry.
Upiekła przedwczoraj dwa placki, jeden dała krowie, drugi rozdzieliła pomiędzy dzieci.
Został się kawałeczek, ale ona nie śmie go ofiarować.
Oboje poprosiliśmy o ten placek. Niemka przyniosła go natychmiast i podała nam wśród łez.
Podzieliliśmy się nim jak opłatkiem i każde z nas schowało swoją cząstkę na pamiątkę tej chwili.
33
I oto teraz leży przede mną ta okruszyna czarna, biedna, a przecież już teraz lękam się wy-
znać, jaka dla mnie droga. Julian żyje swoim życiem  ja moim!
To zabawne jednak.
Mam niespełna dwadzieścia lat, a już zaczynam żyć  wspomnieniami".
Czy to wszystkie młode mężatki tak żyją, w tak krótkim czasie po ślubie?
A potem przypomniało mi się jeszcze, że wtedy ja bardzo lubiłam tę Niemkę. Kuzynki
moje mówiły, że Niemców trzeba nienawidzić.
Ale pan Adam odparł natychmiast:
 To nie była Niemka, to była tylko bardzo nieszczęśliwa i głodna kobieta.
A ja nie rzekłam ani słowa, ale uścisnęłam mu rękę, bo myślałam tak samo, jak on w tej
chwili myślał...
A gdybym poszła za tego biednego posesora, czy mielibyśmy każde swe odrębne życie?
Jak cicho na ulicy!
Z daleka tylko turkocze dorożka... Jak ja się powoli zmieniam. Coś we mnie zamiera i
okrywa się coraz grubszą, kamienną powłoką. Nawet ten dzienniczek już inaczej pisać teraz
zaczynam...
22 marca
Przypomniałam sobie znów, że mogę czytać nieprzyzwoite książki. Idąc ulicą Marszał-
kowską, znalazłam kilka małych żydowskich sklepików z książkami. Przejrzałam kilkanaście
tomów francuskich powieści, bo w Kurierze jeden pan z krytyki pisze, że co francuskie to
nieprzyzwoite. Wszystkie książki były porwane i wiele brakowało kartek. Znalazłam dwa
tomy powieści Paul de Kock'a pod tytułem:  %7łona, mąż i kochanek". Nabyłam te dwa tomy
za dwa złote i idąc do domu, kupiłam sobie dwa pączki czekoladowe z kremem. Wyprawię
sobie bal. Położę się wcześnie do łóżka, najem się ciastek i będę czytać tego Kock'a. Słysza-
łam o nim zawsze, jak o czymś strasznym. Przynajmniej dowiem się, co to takiego.
23 marca
Nie dowiedziałam się, kto to jest Paul de Kock, nie jadłam ciastek, nie wyprawiłam sobie
balu. Kawaler Anieli upił się, przyszedł do kuchni, zbił Anielę, a mnie nawymyślał. Bardzo
się przestraszyłam i spłakałam. Szczęściem, że Juliana nie było w domu. Powinnam Anielę
oddalić, ale już nie mam odwagi iść do kantoru.
Co tu zrobić?
4 kwietnia
34
Kupiłam sobie buciki i świeże rękawiczki. Widziałam w sklepie u rękawicznika Izę. Wy-
dawała mi się blada, mizerna i smutna. Zapytałam się ją, żartując, czy nie wybiera się za mąż?
Cierpko i opryskliwie odrzuciła:
 Z pannami bez posagu mężczyzni się nie żenią!
Przypomniał mi się pan Adam, który powiedział raz, że nie wziąłby nigdy posagu za żonę
 gdyż czułby się wtedy skrępowany i moralnie związany.
Odparłam więc stanowczo:
 Nie wszyscy... są wyjątki!
 A?!
 Tak, ja sama znam jednego młodego człowieka, który powiedział, że ożeniłby się z pan-
ną bez posagu.
Iza zmrużyła oczy, uśmiechnęła się ironicznie i wyrzekła:
 Dlaczego pani nie wyszła za mąż za tego fenomena, byłaby pani szczęśliwsza.
Zdawało mi się, że Iza drwi ze mnie i wie o moim, niekoniecznie szczęśliwym, pożyciu z
Julianem.
Odparłam więc ze złością:
 Ja, na szczęście, miałam posag i nie potrzebowałam wyczekiwać zmiłowania ludzkiego,
a wreszcie, kto pani powiedział, że mój mąż wziął mnie dla posagu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl