[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twoich mężczyzn.
- Nie. Dlaczego miałby mieć?
- Wie o tym?
- Tak, rozmawiam z nim o wszystkim. Mówię mu znacznie więcej...
niż mamie.
Teraz, we wspomnieniu, zobaczyła zdziwienie Jacka. Jego reakcję.
Opór, wątpienie.
- Posłuchaj, Jack. Olof nie jest pasterzem, który patrzy na bliznich
jak na zbłąkane owce, które trzeba złapać i zagonić do zagrody.
- To jakim on jest księdzem?
- Takim, który szanuje każdego człowieka i jego wybór drogi
życiowej.
Jack pokręcił głową, nie rozumiał.
- Myślałem - powiedział po chwili - że chrześcijaństwo sprowadza
wszystkich na tę samą, wąską ścieżkę.
- Masz ograniczony pogląd na chrześcijaństwo. Kto jak kto, ale ty
powinieneś wiedzieć, że religia to coś więcej niż moralizm.
Zjedli szynkę z puszki i wypili butelkę wina. W milczeniu.
Kiedy wpełzli do śpiworów, Jack podjął rozmowę.
- A jaka jest jego żona?
Katarina zachichotała i powiedziała, że to nie takie proste, jak
mogłoby się wydawać.
- Widzisz, Erika spełnia wszystkie oczekiwania, jakie można mieć
wobec żony pastora. Piecze chleb i ciastka, sprząta i bez protestów dba
o porządek, zaprasza wiernych na kawę, wysłuchuje opowieści starych
kobiet o ich troskach i zmartwieniach. - Katarina roześmiała się głośno.
- Wszystko się zgadza. Nawet wygląda jak doskonała żona i matka,
nieco kanciasta, o ciepłych brązowych oczach. A mimo to nigdy nie
spotkałam kogoś równie zaskakującego. Ona jest nieprzewidywalna.
- Jak to?
- Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje, jakie zajmie stanowisko. Ni
stąd, ni zowąd potrafi uciąć rozmowę i spokojnie, łagodnym
głosem opowiada niewiarygodne rzeczy. Coś, co wywraca do góry
nogami wszystkie przesądy. I nagle człowiek sobie uświadamia, że ta
kura domowa jest niesamowicie błyskotliwa. I obdarzona intuicją.
Czasami niemal upiorną. Jakby patrzyła gdzieś w dal, przez ławice
mgły i przez mury.
- Dziwnie o niej opowiadasz - powiedział. - Nie lubisz jej.
- Jestem o nią zazdrosna - przyznała Katarina.
- Chodzi o twojego brata?
- Nie, nie. Chodzi o mamę. Elisabeth i ona są dobrymi przy-
jaciółkami. Bliskimi...
We wspomnieniu odebrała swój ton głosu jako dziecinny. Czy on to
usłyszał? Chyba tak. Bo następne pytanie zadał radośniej.
- Mają dwóch małych chłopców?
- Tak, są cudowni, rozkoszni.
Jej nagle dzwięczny głos poszybował pod sufit kajuty. I opo-
wiedziała o tym okresie, kiedy Erika i Olof nie mogli mieć dzieci.
Badania lekarskie, mnóstwo prób. W końcu rozpacz. Coś było nie tak z
Eriką i nic nie dało się zrobić. To było okrutne, całe życie marzyła o
dzieciach. Wpadła w depresję, chodziła na terapię. W końcu
zaproponowała rozwód.
- Olof jest wręcz stworzony na ojca - powiedziała Elisabeth, która
zaprosiła ich oboje do swojego domu nad Ljusnanem.
Siedzieli tam całymi nocami i ulegli namowom Elisabeth. Adopcja.
Oboje byli pod wpływem ruchów prowietnamskich, mieli kontakty z
tym okaleczonym wojną krajem. Po długotrwałych biurokratycznych
formalnościach w Szwecji i w Wietnamie pojechali wreszcie do Hanoi
i przywiezli dzieci.
- Cudowne, fantastyczne dzieciaki - z niekłamaną radością
powiedziała Katarina.
Usiadł i spytał szorstko:
- Więc twoi bratankowie są Chińczykami?
- Nie wiem, czy Wietnamczycy to Chińczycy.
*
Wtedy, na łodzi, nie zwróciła uwagi na dystans w jego głosie. Dalej
opowiadała o chłopcach, o ich urodzie, wdzięku, czułości i
uzdolnieniach.
- Są niesamowicie bystrzy - powiedziała.
A on na to, że Chińczycy często są sprytni, błyskotliwi...
Czy nie dodał:  wyrachowani"? Nie pamiętała. Pomyślała tylko,
leżąc na piętrze plebanii w Uppsali, że były sygnały ostrzegawcze.
Jak to ujął Olof? Odbicie własnego rozdarcia? Nie zrozumiała, nie
chciała rozumieć.
Chore ucho rozsadzał ból. Wzięła proszek. I zasnęła.
8
JACK ODCHYLIA FOTEL LOTNICZY, ale nie mógł spać.
Przydałaby się jeszcze jedna whisky. Od wylotu z Frankfurtu wypił już
dwie i trochę się wstydził.
Lecieli pod słońce.
Boże, jaka ona była piękna. Długie opalone nogi, grające mięśnie,
wspaniała sylwetka, łabędzia szyja. Jędrne piersi, okrągły tyłeczek.
Jest jak rzezba dłuta starego mistrza, pomyślał, widząc ją spacerującą
nago po plaży.
I twarz. Oczy niebieskie jak letnie niebo o zmierzchu i jak niebo
otwarte, usta oddające wszystkie uczucia, wyrażające pożądanie, chęć
posiadania, smakowania jego ciała i jego męskości.
Początkowo był zaszokowany, a ona się z niego śmiała.
- Zaraz zrobimy porządek z tym amerykańskim purytaninem.
Wieczorami, kiedy szykowali się do snu w ciepłej kajucie, myślał, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl