[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zalety jego aston martinów niż kochanek. To drugie przyszło pózniej.
 Kiedy byłam mała, chciałam latać  wyznałam nieśmiało, ze wzrokiem utkwionym
w talerzu.
 Chciałaś zostać pilotem?
 Nie. Nie chciałam być w środku samolotu. Chciałam tylko latać. Jak ptak. Rozłożyć
ręce i unieść się w powietrze. Czasem o tym śnię. Znię, że po prostu latam, że nad głowami
wszystkich śmigam z wirtuozerią jaskółki i czuję przy tym wyższość. Umiem latać, podczas gdy
wszyscy inni nie mogą oderwać od ziemi betonowych stóp.
Dolał mi wina.
 Gdzieś czytałam, że we śnie pragnienie latania oznacza, że człowiek chce uciec przed
problemami  dodałam cicho.
 Czy słusznie przypuszczam, że kiedy już jesteś tam w górze, masz ochotę narobić na
głowy paru osobom?  zapytał ze śmiertelnie poważną miną.
Ze śmiechu omal nie zachłysnęłam się winem. Dostałam ataku kaszlu.
 Tak bardzo ci nie smakuje?  zapytał z miną niewiniątka, przyglądając mi się, jak
zasłoniwszy usta, próbuję uspokoić oddech.
 Nie, nie, jedzenie jest wyborne. Ale twój dowcip&
 Ach, uważasz, że był kiepski? A słyszałaś ten o zajączku? Przychodzi zajączek do skle-
pu mięsnego i pyta  masz kapustę & ?
Już nic nie było go w stanie powstrzymać. Sypał kawałami jak z rękawa, a wszystkie były
tak idiotyczne, że aż śmieszne. Przez pół godziny tarzałam się ze śmiechu, nie mogąc jeść dalej.
Aż w końcu Connor zrobił przerwę i popatrzył z troską na mój talerz.
 Prawie nic nie zjadłaś. To może deser? Jakieś owoce czy coś?
Pokręciłam głową i poklepałam się po brzuchu.
 Nic już się tu nie zmieści. Ale było świetne, naprawdę. Dziękuję.
 Co powiesz na kieliszeczek brandy?
Wino było dość mocne i już niezle szumiało mi w głowie. Ale zasmakowałam w alkoho-
lu.
 Chętnie, dziękuję.
Zabrał talerze, postawił je przy zlewie, wyjął z jednej z szafek butelkę koniaku. Ja w tym
czasie sprzątnęłam resztę ze stołu. Na ścianie przy oknie zauważyłam czarno-białe zdjęcie
w ramce. Przedstawiało trójkę ludzi, stojących przed domkiem, mającym pewne podobieństwo
do Loft Cottage. Pośrodku kobieta, po jej bokach dwóch mężczyzn.
 Kto to jest?
 Moi rodzice z wujkiem. Mama to ta w sukience  kto by pomyślał  ten mężczyzna po
prawej to mój ojciec, a ten starszy facet po lewej to wujek Vernon. Jedyny z całej trójki, który
jeszcze żyje. Ma już osiemdziesiąt siedem lat i trzyma się jak młodzieniaszek. Zaklina się na
wszystkie świętości, że zawdzięcza to trzem szklaneczkom guinessa, które wypija co wieczór,
odkąd skończył czternaście lat.
 Czy to zdjęcie zostało zrobione w Irlandii?
 Tak.
 Długo już tu mieszkasz?
 W Anglii czy w Kornwalii?
 I to, i to.
 Do Anglii przyjechałem, jak miałem dziewiętnaście lat. Dokładnie rzecz biorąc do Lon-
dynu. Tam mieszkałem do jakiegoś dwudziestego siódmego, dwudziestego ósmego roku życia, aż
miałem dosyć i przeniosłem się tutaj, do Kornwalii.
 A nie chciałeś wracać do domu?
 Do domu?
 Do Irlandii?
 Tam się urodziłem, a to wcale nie znaczy, że tam jest mój dom. Dom jest tam, gdzie
człowiek czuje się dobrze. Sami go sobie wybieramy.
Usiadł z powrotem przy stole i rozlał szczodrze brandy do kieliszków. Usiadłam na
wprost niego. Podsunął mi lampkę i wzniósł toast.
 Na zdrowie.
 Na zdrowie  zawtórowałam. Trochę zbyt łapczywie wzięłam łyk i rozkaszlałam się,
kiedy palący płyn spłynął mi do tchawicy.  Masz jakąś rodzinę?  zapytałam, kiedy już mogłam
normalnie oddychać.
 Brata.  Skinął głową.  Jest pięć lat młodszy, żonaty i ma z osiemnaścioro dzieci.
Wybałuszyłam oczy.
 Osiemnaścioro?
 No dobra, właściwie tylko piątkę, ale jak się rozkręcą, to robią za osiemnaścioro.
Najmłodsze ma dwa latka, najstarsze dziesięć. Więc możesz sobie wyobrazić, co się dzieje u nich
w domu.
 I mieszkają jeszcze w Irlandii?
Pokręcił z uśmiechem głową.
 Niedaleko Newcastle.
 A ty?
 Ja?
 Tak, ty. Byłeś już kiedyś żonaty?
 Nie.
 Nie?  Czekałam na dalsze szczegóły, ale on milczał. Dolał brandy i zaczął sączyć po-
woli trunek, przyglądając mi się z rozbawieniem.
 Przyjaciółki?  zapytałam i natychmiast tego pożałowałam, bo to zabrzmiało, jakbym
była nim zainteresowana, a nie to było moim zamiarem.
 W Londynie żyłem z pewną kobietą. Byliśmy ze sobą jakieś sześć lat.
 I co się stało?
 Przeprowadziłem się tutaj.
 I już?
 Kochała życie w mieście bardziej niż mnie.
 Przykro mi.
 Dlaczego? Nic nie dzieje się bez powodu. A przecież nie w porządku byłoby oczekiwać,
żeby zrezygnowała ze wszystkiego, co dla niej ważne, tylko dlatego, żebym ja mógł zrealizować
swoje marzenie, prawda? Nie chciałem zostać z nią w Londynie, a ona nie chciała przenieść się
do Kornwalii. To nie jest kwestia czyjejś winy. Po prostu mieliśmy odmienne wyobrażenia
o życiu i one były ważniejsze.
 A potem?
 Nie spotkałem nikogo, kto byłby dla mnie dość ważny.  Zajrzał głęboko do kieliszka.
Kiedy podniósł wzrok, w jego szaroniebieskich oczach błyszczały chochliki.  Ale ostatnio
nawiązałem gorący romans z Orlaithe. Niejako pod nosem Hanka.
 Jasne  popatrzyłam na niego promiennie.  A mnie kręci Daveth Brann.
 Ach, naprawdę? Ale on też jest żonaty i ma z osiemnaścioro dzieci. Ciekawe, kiedy on
ma czas cię uwodzić? Ale jeśli ma tyle dzieci, to pewnie ma wprawę w problematyce roz-
mnażania&
 On też ma tyle dzieci? Jak ci ludzie to robią? Mnie przerasta opieka nad jednym.
Powiedziałam to w żartach, ale Connor przestał się śmiać i popatrzył na mnie poważnie.
 Może za bardzo się starasz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl