[ Pobierz całość w formacie PDF ]

31
ka, znowu "zaszła w ciążę" i to jest niebezpieczne. Fitka nie było widać,
schował się przed deszczem do budy. Zupełnie blisko na biurku stała fotografia
matki jako młodej panny. Była cienka w pasie, ale nie tak jak pierwsza żona wuja
Kolichowskiego na portrecie. Kołnierzyk od białego stanika sięgał pod samą brodę
i wyglądał, jakby był zrobiony z czegoś twardego. Przez prawe ramię przewieszał
się do przodu gruby warkocz, ręce trzymały poręcz krzesła. Zawsze dotąd młodość
matki wydawała się Elżbiecie rzeczą tajemniczą, jakby jej nigdy nie było, jakby
jej nie było od samego początku. Matka zaczęła się w jej życiu, kiedy miała już
dwadzieścia kilka lat. Gdy robiono to zdjęcie, Elżbiety jeszcze nie było i
ojciec wcale jeszcze matki nie znał.
Teraz to wszystko prędko stawało się rzeczywiste, cały świat powracał do
istnienia. Nie było już gdzie uciekać od okropności, nie było jej czego
przeciwstawić. Ta nieznajoma dziewczynka na fotografii - to jest ktoś najbliższy
na całym świecie. Nie można o niej pomyśleć, żeby nagle nie chcieć jej zobaczyć
zaraz, w tej samej chwili, żeby nie projektować jakiejś bezsensownej ucieczki,
jazdy za granicę bez biletu i paszportu, poszukiwań. To głupie uczucie jest
najgłębszym wstydem, do którego przed sobą samą nie można się przyznać. Listy
adresuje się: Munich, Lausennne, Paris IX-e - i wreszcie: Nice (Alpes Mariti-
mes). Miejsca fantastyczne, których żadnym wysiłkiem wyobrazni nie można
zobaczyć.
Dzwięk kółka metalowego sunącego po drucie, krótkie gdakanie zaniepokojonych
kur. To Fitek wyszedł z budy, otrząsnął się, stoi chwilę, patrząc przed siebie,
siada w deszczu na mokrych kamieniach i wyje. Ucichł. Może przestanie. Nie,
znowu zaczął - równym, grubym głosem.
Ciotkę znalazła Elżbieta w kuchni. Pani Cecylia stała tam, słuchając opowiadania
pani Posztraskiej, która wpadła na chwilę z góry, żeby sobie coś przy ogniu
naprędce przeprasować. (^ - Ciociu, pies znowu wyje. Ciociu, ja go na chwilę
odwiążę. Ja z nim
pochodzę na łańcuchu, on mi się nie wyrwie. i^ Pani Cecylia niechętnie
wzruszyła ramionami. V - Co ty masz za pomysły? To jest pies do
pilnowania, nie do spacerów.
Trzeba na niego krzyknąć, żeby poszedł do budy - i przestanie. Ja mam X dosyć
kłopotów, żeby mi jeszcze głowę zawracać głupim psem!
- Ale kiedy on nie może, on przecież zwariuje! Kiedy on ciągle, ciągle jest
przywiązany!
Michalina, która krajała kalarepkę stojąc przy stole, też zabrała głos:
- Panienka to tylko psa bałamuci. Jakby go tak spuszczać, to będzie jeszcze
gorzej wył.
- Ja sobie idę do szkoły i wracam albo idę na lekcje i przez całe godziny o nim
zapominam. Każdy o nim zapomina. Co on ma robić, co on ma robić, kiedy on nie
może wytrzymać?
Elżbieta czuła z rozpaczą to ściśnięcie w gardle i poza oczami, z którego się
bierze płacz. Zirytowany głos ciotki był nienawistny.
- Ja nie mogę się litować nad psem, ja muszę się litować nad sobą. Ja nigdzie
nie chodzę, o tym nikt nie pomyśli, że ja sama jestem tu uwiązana jak pies.
Jeżeli mnie nie ma przez godzinę, to cały dom zastaję do góry nogami. Każdy
myśli tylko o sobie, a ja jedna mam na głowie wszystko. Raz ustąpiłam i
pozwoliłam ci go wpuścić na noc do ogrodu. Przecież mi wszystko wyłamał i
wydeptał przez tę noc. To jest dzikie zwierzę, nie pies! To jest wariat!
- On właśnie zwariuje, jak będzie przywiązany przez całe życie!
- Uspokój się, nie zwariuje, nie zwariuje - powiedziała pani Cecylia, urągliwie
przeciągając te słowa. - Już się o to nie bój. Prędzej ja zwariuję od tego
wszystkiego. Każdy jest subtelny, każdy ma serce wrażliwe - tylko ja jedna
jestem bez serca. A gdyby nie ja, to nie wiem, co by z wami wszystkimi było...
Pani Posztraska prasowała swą bluzkę w paski prędko i w milczeniu. Teraz sama
poczuła się zagrożona i powiedziała łagodnie: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl