[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brzmienie. Jasne było też, że nie zamierza powiedzieć
nic więcej.
Najwyrazniej niepokojące.
Najwyrazniej. Rachel uśmiechnęła się niepewnie
i usiadła na krześle.
Caleb natychmiast poszedł w jej ślady.
W dniu, w którym umarł mój ojciec... zamilkła na
moment, a kiedy znów zaczęła mówić, odniósł wrażenie,
że zapomniała o jego obecności. Było gorąco... niesa-
mowicie, tak jak tylko może być w Waszyngtonie
w lipcu. Wręcz widziałam, jak z upału drży powietrze.
I nagle usłyszałam strzały...
Caleb aż znieruchomiał.
Strzały? Byłaś tam wtedy?
Tak, razem z matką.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak straszny musiał
być ten jej sen. Zmierć ojca, widziana na własne oczy
przez małą dziewczynkę, była na pewno przerażającym,
traumatycznym przeżyciem. I na pewno zostawiła w jej
Niepokonana 85
psychice niezatarte ślady. Już kiedy ją pierwszy raz
zobaczył, zdziwiła go jej siła, teraz jednak podejrzewał,
że chyba jej nie doceniał. Jaka naprawdę kobieta wyrosła
z tamtej dziewczynki? Jakie ślady nosi do dziś?
Był pewien, że nie otrzyma odpowiedzi na te pytania.
Jeszcze nie teraz. Rachel zdobyła się na tę szczerość
wyraznie wbrew sobie. Bariera, którą odgradzała się od
świata, wróciła na swoje miejsce. Gdyby sam nie był
takim dobrym specjalistą w stawianiu barier, pewnie by
tego nie zauważył. Ale zauważył. I choć rozumiał, że
Rachel bardzo stara się odzyskać nad sobą panowanie,
postanowił zmniejszyć między nimi dystans fizyczny
i emocjonalny. Wstał i wziął ją w ramiona, oferując
pocieszenie w jedyny znany mu sposób.
Stała sztywno w jego objęciach i walczyła. Z nim i ze
sobą. Caleb nie rezygnował i po chwili poczuł, że mu się
poddaje. Na moment, ale jednak.
Są duchy, które prześladują nas przez całe życie
szepnął, muskając wargami jej włosy. Jeśli nauczymy
się z nimi żyć, będzie to lepiej o nas świadczyć, niż gdyby
udało się nam zapomnieć o nich.
Uniosła głowę i spojrzała na niego, jakby chciała o coś
zapytać. Nie zdążyła jednak, bo na jej ustach spoczęły
jego wargi.
W jego pocałunku nie było namiętności. Przede
wszystkim czuł, że musi ją jakoś pocieszyć i uspokoić.
Bardzo pragnął wierzyć, że przyciąga go do niej jej uroda
i jej cierpienie. Wiedział jednak, co to jest pożądanie i co
współczucie. Odróżniał je. W tym, co czuł teraz do
Rachel, było coś jeszcze. I to go przerażało.
To ona, z początku uległa, potem też zadziwiająco dla
siebie samej namiętna, przerwała pocałunek. Odsunęła
86 Kylie Brant
się, unikając jego spojrzenia. Jej uczucia były tak miesza-
ne i splątane, że nie była w stanie wypowiedzieć ani
słowa. Odwróciła się więc i odeszła.
Pozwolił jej odejść, choć bardzo pragnął znów wziąć ją
w ramiona. Rozumiał jednak, że musi jej pozwolić, by
sama uporała się ze swoimi emocjami i wiedział, że lepiej
będzie, jeśli i on zrobi to samo.
Zwit to pora żalów i wątpliwości. A przecież on przez
całe życie wiedział, kiedy jest tak zwany właściwy czas
i właściwe miejsce. Czas i miejsce na spotykanie od-
powiednich ludzi i zadawanie odpowiednich pytań.
Wiedział, ale jak się okazało tylko do dziś. Wolałby,
by Rachel Grunwald nie pojawiła się w jego życiu tu
i teraz. Przecież powinien zapomnieć o swoich prag-
nieniach i skupić się na tym, co najważniejsze.
Najbardziej jednak żałował, że nic nie może zmienić.
Jego życie zostało już dawno zaplanowane. Od tych
planów zależy przyszłość kraju.
I jeśli będzie musiał wykorzystać pannę Grunwald do
realizacji tego celu, zrobi to. Nie ma innego wyboru.
Rachel była zbyt wzburzona, by zasnąć. Minuty
stawały się godzinami, a ona wciąż leżała, wpatrując się
w sufit. Misja, z którą tu przyjechała, jest zbyt ważna, by
mogła sobie pozwolić na złudzenia. Owszem, nie mogła
wyprzeć się uczuć, jakie obudziła w niej czułość Carpen-
tera. Ona, tak zawsze dumna ze swego opanowania,
zmiękła pod jego dotykiem. Już nie mogła winić za to
swoich długo uśpionych hormonów. Mogła przeklinać tę
sytuację, ale nie mogła jej zmienić. Pogorszyła ją dodat-
kowo, kiedy pozwoliła, by Caleb dostrzegł jej słabość.
Dobry agent nigdy by do tego nie dopuścił.
Niepokonana 87
A może da się to wszystko jakoś wykorzystać? Tę
chemię, jaka pojawiła się między nimi, te uczucia, które
obudziły w niej jego pocałunki, może przecież użyć
przeciw niemu.
Miała tylko nadzieję, że niszcząc Caleba, nie zniszczy
przy okazji także swojego serca.
Jego obecność nazajutrz na śniadaniu zaskoczyła
ją. Choć codziennie jadali razem kolację, przy po-
rannych posiłkach nigdy dotąd jej nie towarzyszył.
Patrząc, jak siada naprzeciwko niej przy stole, za-
stanawiała się, dlaczego zjawił się tu akurat dzisiaj.
Po długich nocnych rozmyślaniach zaspała i dawno
już pewnie minęła pora, o której zazwyczaj jada śnia-
danie.
Dzień dobry.
Caleb odchylił się w krześle i pozwolił, by Eliza nalała
mu kawę. Wyglądał, jakby naprawdę potrzebował kofei-
ny i od razu pociągnął łyk. Choć był jak zawsze nienagan-
nie ubrany i gładko ogolony, w jego oczach Rachel
dostrzegła znużenie, zapewne takie samo, jakie malowa-
ło się w jej własnych.
Odstawił filiżankę na spodeczek. On też przyglądał
jej się taksującym spojrzeniem.
Pospałaś chociaż trochę?
Rachel z trudem zmusiła się do uśmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]