[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opieki, szczególnie w czasie jego pierwszych godzin na oddziale. Czyżby
Michael przyniósł jej pecha? Naprzód zostawiła bez opieki jego
dokumenty, a teraz okazuje się, że jego samego też nie umiała dopilnować.
Chyba zbladła, gdyż wszyscy czterej mężczyzni popatrzyli na nią z
niepokojem. Musiała się także zdradzić głosem, bo Matt również coś
zauważył.
- Mikę jest w świetlicy i robi nam herbatę. - Mówiąc to, Neil wyciągnął
papierośnicę i częstował kolegów papierosami. Wiedziała, że nie popełni
takiej gafy, by zaoferować jej papierosa tutaj, poza czterema ścianami jej
biura.
62
- Nasz "nowy" lubi być użyteczny - powiedział Neil, służąc kolegom
ogniem swojej zapalniczki. - Po kolacji zebrał i wyniósł brudne naczynia,
pomógł ordynansowi zmywać, a teraz robi herbatę.
Poczuła, że ma zupełnie suche wargi, ale nie miała odwagi zwilżyć ich
językiem. Bała się, że ten ruch zdradzi, iż dziś zachowuje się inaczej niż
zwykle. - A gdzie jest Lucjusz? - spytała.
Matt cicho się zaśmiał. - Chodzi na nocne wycieczki, jak kocur.
- Mam nadzieję, że nie będzie go przez całą noc - dodał Ben, krzywiąc
usta.
- A ja mam nadzieję, że będzie, inaczej czekają go duże nieprzyjemności -
powiedziała siostra i ośmieliła się przełknąć ślinę.
Michael przyniósł herbatę w wielkim starym czajniku, który pamiętał
lepsze czasy; teraz w miejscach, gdzie odpadła emalia, rdzewiał i brzydko
się wyszczerbił. Postawił czajnik przed siostrą i wrócił do świetlicy po
deskę, która służyła im za tacę. Było na niej sześć szczerbatych
emaliowanych kubków, jedna wykrzywiona łyżeczka do herbaty, stara
puszka po sproszkowanym mleku, w której trzymali cukier, i zniszczony
dzbanek cynowy, napełniony skondensowanym mlekiem rozcieńczonym
wodą. Na tej samej desce znajdowała się także elegancka aynsleyowska
porcelanowa filiżanka z podstawką, obie ręcznie malowane i złocone, a
obok pięknie grawerowana srebrna łyżeczka.
Helen z rozbawieniem zauważyła, że Michael usiadł naprzeciw Neila z jej
końca stołu, tak jakby mu nie przyszło do głowy, że może to miejsce
rezerwują dla Lucjusza. Dobrze! To świetnie zrobi Lucjuszowi, kiedy się
przekona, że nie tak łatwo zaskarbić sobie uznanie nowego pacjenta. Z
jakiej racji miałby Lucjusz Michaela straszyć czy szykanować? Michael
był zdrowy. Nie cierpiał na lęki czy zaburzenia percepcji jak inni pacjenci
oddziału X, gdy ich przyjmowano do szpitala. Nie miała wątpliwości, że
dla niego Lucjusz był raczej śmieszny niż przerażający. "Ale jeśli używam
Michaela jako miernika normalności, to znaczy, że sama jestem trochę
nienormalna. Mnie Lucjusz bardzo niepokoi. Niepokoi od dnia, w którym
przeszło mi odurzenie nim, minęła fascynacja i odkryłam, że jest
psychopatą, moralnym imbecylem. Boję się go, bo potrafił mnie oszukać.
Byłam bliska zakochania się w nim. Z radością witałam w nim objawy
normalności, tak jak teraz cieszą mnie objawy, które wydają mi się
normalne u Michaela. Czyżbym i tu się myliła?"
63
- Kubki są zapewne dla nas, a filiżanka z podstawką dla siostry, chyba
dobrze odgadłem? - spytał Michael.
Uśmiechnęła się. - Tak! Filiżanka jest moja. Dostałam ją w prezencie
urodzinowym.
- A kiedy siostra obchodzi urodziny?
- W listopadzie.
- A więc najbliższe urodziny będzie już siostra obchodziła w domu.
Ciekaw jestem, ile lat siostra skończy.
Neil zesztywniał. To samo Matt. Nugget patrzył przerażony, tylko Ben nie
wykazał żadnego zainteresowania. Siostra wyglądała raczej na zaskoczoną
niż obrażoną. Zanim zdążyła odpowiedzieć, odezwał się Neil:
- Nie twój interes, ile siostra ma lat!
Michael zamrugał oczami. - A czy to nie ona powinna zwrócić mi uwagę,
kolego? Nie jest chyba taka stara, by jej wiek miał stanowić
tajemnicę państwową.
- "Ona" mówi się o kociej mamie, a to jest siostra Langtry. - Głos
Matta drżał z oburzenia.
- Ile lat będzie siostra miała w listopadzie? - powtórzył Michael, nie dla
przekory, ale dlatego, że oni wszyscy wydali mu się zbyt przeczuleni i
chciał im zademonstrować swoją niezależność.
- Trzydzieści jeden - padła swobodna odpowiedz siostry.
- I nie jest siostra mężatką ani wdową?
- Nie! Jestem starą panną.
Zaśmiał się, potrząsając głową. - Nie! Nie wygląda siostra na starą pannę.
Atmosfera zagęściła się. Wszystkich zezłościła jego arogancja i fakt, że
siostra ją toleruje. - Mam puszkę herbatników w biurze - odezwała się
nagle i dodała: - Kto pójdzie po nią na ochotnika?
Pierwszy podniósł się Michael. - Z przyjemnością pójdę po nią, proszę mi
tylko powiedzieć, gdzie leży.
- Szukaj na półce pod książkami. To jest puszka po glukozie, i na
pokrywce ma nalepkę z napisem: "Herbatniki". Jaką herbatę pijesz?
- Czarną i dwie łyżeczki cukru! Dziękuję, siostro! Wyszedł, a przy stole
zapanowało całkowite milczenie. Siostra nalewała
herbatę, a mężczyzni dmuchali dymem z papierosów, jakby chcieli znalezć
ujście dla swojej złości.
Michael wrócił z puszką w ręce. Zanim usiadł, obszedł stół i każdego
częstował herbatnikami. Brali przeważnie po cztery, więc gdy doszedł do
64
Matta, sam wyjął cztery herbatniki z puszki i włożył je delikatnie pod
jedną z jego dłoni, leżących nieruchomo na stole. Potem przysunął
dzbanek z herbatą tak blisko Matta, by mógł go namacać, czując jego
ciepło. W końcu usiadł przy siostrze Langtry, uśmiechając się do niej z nie
ukrywaną sympatią i zaufaniem. Jego uśmiech wydał jej się niezwykle
wzruszający i wcale jej nie przypominał Lucjusza.
Pozostali siedzieli milcząc, czujni i zamknięci w sobie. Helen nie zwracała
na nich uwagi. Była zajęta Michaelem. Odwzajemniła mu uśmiech i
myślała o tym, że jest taki miły, tak odświeżająco spokojny, bez tego
ogromnego bagażu lęków, które dręczyły tamtych pacjentów i które sami
wywoływali. Nie miał w sobie ani śladu ich niepewności. Nie wyobrażała
też sobie, że Michael mógłby kiedykolwiek wykorzystać ją do swoich
własnych emocjonalnych potrzeb, tak jak to robili tamci.
Nagle Nugget wydał głośny jęk, złapał się za brzuch i odsunął ze złością
swoją herbatę. - O Boże, znowu mnie boli. Ooooooch! Siostro, czuję się
tak, jakbym znowu miał wgłębienie jelita czy zapalenie uchyłków.
- Tym lepiej! Będzie więcej dla nas! - powiedział Neil nie okazując
żadnego współczucia. Wziął od Nuggeta herbatę, wlał ją do własnego, już
pustego kubka, potem sięgnął po cztery herbatniki i podzielił je między
wszystkich tak zgrabnie, jakby rozdawał karty.
- Ale siostro, mnie naprawdę boli - pojękiwał Nugget.
- Gdybyś nie leżał cały dzień na łóżku i nie czytał tych medycznych
podręczników, to na pewno czułbyś się lepiej - zawyrokował Ben z
potępieniem w głosie. - To bardzo niezdrowo - dodał. Rozejrzał się dokoła
z miną, jakby mu coś przeszkadzało. - Tu jest kiepskie powietrze! -
oznajmił, wstał i poszedł w stronę werandy.
Nugget znowu zaczął jęczeć i aż zgiął się wpół.
- Ach ty mój biedaku!... - uspokajała go siostra. - Może byś przeszedł się
do mego biura i zaczekał tam na mnie. Przyjdę, jak tylko będę mogła. A
jeśli chcesz, to możesz tymczasem zmierzyć sobie puls i policzyć oddechy.
Dobrze?
Nugget skwapliwie wstał i ściskając brzuch, jakby wszystko miało z niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]