[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby zrozumiała rozpacz, przez którą popadł w ten opłakany styl
życia. Tylko jak miał jej wytłumaczyć, skoro tak naprawdę nie
rozumiał samego siebie?
- Och, niech to licho. Przepraszam. Ostatnio wszystko się tak
pogmatwało. Choroba Maggie. To cholerne ramię i nieodnowienie
kontraktu przez Yankeesów. Nie miałem prawa obciążać cię moimi
problemami.
- Potrzebujesz trochę więcej czasu. Nie bądz taki niecierpliwy.
- Wiesz, że cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną.
- Gdybyś musiał zrezygnować z baseballu - spytała cicho - czy
to oznaczałoby dla ciebie koniec świata?
- Nie ma sensu tego rozważać, jeszcze nie jestem skończony.
129
RS
Jednak gdzieś na obrzeżach świadomości majaczyła nie dająca
mu spokoju wątpliwość. Na razie udawało mu się ją ignorować.
- Skoro Nolan Ryan może rzucać piłki nie do odbicia, mając
czterdzieści pięć lat, to niech mnie diabli wezmą, jeżeli ja miałbym
rezygnować w wieku trzydziestu pięciu.
- W przyszłym miesiącu kończysz trzydzieści sześć.
- Dobrze, trzydzieści sześć. Kto to liczy? Wszyscy. I oboje o tym
wiedzieli.
Caine grał w baseball, odkąd sięgał pamięcią. Do jednego nie
przyznawał się Norze: nie wiedział, jak ma oddzielić siebie -
sportowca od siebie - mężczyzny.
- Słuchaj Noro - powiedział, próbując jeszcze raz wyjaśnić jej to,
czego dotąd nie zdołała pojąć. - Całe moje dorosłe życie spędziłem na
baseballowym boisku przed tysięcznymi tłumami na trybunach i
milionową, telewizyjną publicznością. Zakładałem, że zyskuję ich
szacunek, bo potrafię rzucać piłką z wołowej skóry. Wiem, że dla
ciebie, osoby wykształconej, wykonującej odpowiedzialny zawód,
zarabianie na życie w ten sposób może wydawać się niepoważne.
Zrozum, moje piłki lecą z szybkością niemal stu pięćdziesięciu
kilometrów na godzinę, zarabiam wielkie pieniądze tym, że
wprowadzam w zakłopotanie najlepszych ligowych pałkarzy. Ja
jestem Caine Najgrozniejszy Olbrzym - i to mnie cieszy. Uwielbiam
rywalizację sportową. Kocham wygrywać.
- Ale twoje ramię...
Przerwał jej niecierpliwym ruchem ręki.
130
RS
- Urazy to nieodłączna część sportu. Nie pozwolę, żeby jakieś
drobne, pechowe zdarzenie miało stanąć na przeszkodzie mojej
życiowej pasji.
- Tak, tobie zawsze zależało na sławie - mruknęła.
- Nie tylko o to chodziło, miałem przed sobą ciągle nowy cel.
- Więc masz zamiar nadal nagrywać do łapacza kręcone piłki?
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Wydawało mi się, że kiedyś zupełnie nie słuchałaś, co
mówiłem o grze.
Podobnie jak jej się wydawało, że on nie słyszał niczego, co
opowiadała o studiach medycznych. Widocznie go nie doceniała.
Prawdopodobnie oboje siebie nie doceniali,
- Noro, nie zaprosiłem cię tutaj na rozmowy o. baseballu. -
Cichy głos Caine'a przerwał jej rozmyślania. Objął dłonią jej kark pod
włosami. Zadrżała pod wpływem spojrzenia jego ciemniejących oczu.
- Co powiesz na czasowy rozejm?
Czuła się wyczerpana, najchętniej przytuliłaby głowę do jego
piersi, objęła go, by poczuć opasujące ją silne ramiona i utwierdzić się
w przekonaniu, że oboje potrafią przestać ze sobą walczyć.
- Rozejm - wyszeptała.
Delikatnie powiodła palcami po jego twarzy.
- Twoje oko jest ciągle w fatalnym stanie.
- Wydobrzeje. Jak zawsze wszystko. Pokręciła głową.
- Nic się nie zmieniłeś. - Tym razem słaby uśmiech złagodził to
oskarżenie.
131
RS
Czuły dotyk jej palców zaczął na niego działać, nie mógł się
powstrzymać, żeby także jej nie dotknąć. Przesuwał dłońmi po jej
ramionach.
- Wracamy do kompleksu Piotrusia Pana.
- Nie powinnam tego mówić. Wzruszył ramionami.
- A ja nie powinienem nazwać cię jędzą. - Zaczął delikatnie
pieścić jej ucho.
- Nie zapominaj o megierze z płaskim biustem i jadowitym
językiem.
Zaczerwienił się.
- To bzdura. - Palce przesuwały się teraz po jej szyi. -Masz
świetne piersi. - Palce wędrowały dalej, po obojczyku. - Dobrze
pamiętam, że tego pierwszego wieczoru, tu, w chacie, pomyślałem,
jak doskonale mieszczą się w moich dłoniach, i zastanawiałem się,
czy to oznacza, że jesteśmy ideał-. nie dobrani. - Dłoń ujęła jej pierś. -
I byliśmy.
Poczuła, jak miękną jej kolana, gdy nagle z kieszeni płaszcza
dobiegło ich pikanie pagera. Na wskazniku cyfrowym ukazał się
numer telefonu szpitalnej izby przyjęć.
Ocalona. Kolejny raz.
Zadzwoniła do szpitala, po czym wróciła do Caine'a. Stał oparty
o blat kuchenny i wpatrywał się w nią czujnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl