[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tajemniczy uśmiech Charliemu.
Odwzajemnił uśmiech. Wyglądała tak pięknie i niewinnie. Trudno mu było uwierzyć, że była tą samą
dziewczyną, z którą wcześniej miał stosunek.
- Pójdz na górę i połóż się, kochanie, jeżeli chcesz. Serafina się nie obrazi i wytłumaczę cię przed
Allenami.
- Jesteś pewny, kochanie? Rzeczywiście mam na to ochotę. - Miała ochotę pójść na górę, zmierzyć
nowe ciuchy i przeczytać scenariusz "Ronda", skoro jednak dostała tę rolę.
- To idz, kochanie, do zobaczenia pózniej. - Obserwował ją kiedy mówiła dobranoc Serafinie, a potem
pocałowała go w policzek. Miała takie śliczne ciało, było w niej tyle seksu. Zrobiło mu się miło na myśl,
że była tylko jego. I może praca z nią wcale nie okaże się takim złym pomysłem. Innym mężczyznom
będzie wolno popatrzeć, ale nie będą mogli dotknąć. Niech świat zobaczy co Charlie Brick ma.
24
W Acapulco było gorąco. Po pierwszym dniu zdjęć w górach, Sunday była nieżywa, upał był nie do
zniesienia. Pracowała ciężko, mając wokół siebie prawie całkiem meksykańską ekipę i troje
Amerykanów, którymi byli: reżyser - Woody, kamerzysta - Mikę i Marisa, dziewczyna czuwająca nad
scenariuszem.
Woody i Marisa romansowali. On był miłym człowiekiem około trzydziestki, wybranym osobiście przez
Steve'a Magnuma. Nigdy przedtem nie reżyserował filmu, pracował tylko w telewizji. Marisa miała
dwadzieścia cztery lata i była piękna.
Sunday lubiła ich oboje. Jako reżyser Woody był spokojny, delikatny wobec innych i dodający otuchy.
Była ogromna różnica między nim a Abe Steinem. Abe reprezentował Hollywood starego stylu. Woody
nowego.
Po przyjezdzie otrzymała ogromny kosz kwiatów od Steve'a Magnuma z karteczką z napisem "Witaj".
Poza tym nie dał znaku
życia.
- Miałaś swoją szansę i zmarnowałaś ją - powiedziała Carey. - Prawdopodobnie zadekował się w swojej
rezydencji z jakąś piękną meksykańską dziewicą.
- Mam nadzieję - odpowiedziała Sunday. W głębi duszy była zadowolona. Teraz, kiedy już dojrzała do
zgody na romans, nagle przestało to być problemem.
Przez tydzień wraz z Carey nie robiły nic poza włóczeniem się, opalaniem i pływaniem.
Carey wyjechała dzień przed rozpoczęciem pracy nad filmem, mówiąc "Cóż, chyba nastał czas decyzji".
Po wyjezdzie Carey Sunday poczuła się samotnie. Hotel Hiltona "Las Brisas" był bardzo ładny, ale jakoś
Sunday miała uczucie, że było to miejsce, gdzie należało być z mężczyzną. Spędziła spokojny, samotny
wieczór, zamówiwszy posiłek do pokoju i studiując scenariusz. Steve miał dojechać następnego dnia na
nakręcenie sceny w górach, w której ma ją uratować. Według scenariusza uciekła w góry po porwaniu.
Była to także scena miłosna i oczekiwała jej z mieszaniną ciekawości i niepewności.
- Oho! - krzyknęła Marisa. - Co powiesz na to uosobienie słodyczy? - trąciła łokciem Sunday, która
siedziała na płóciennym krześle obok niej i czytała książkę.
Zbliżał się Steve Magnum w towarzystwie młodej, kształtnej Meksykanki o długich, czarnych włosach
spływających aż do pasa i pożądliwych, zielonych oczach.
- Witam panie - Steve pomachał od niechcenia z daleka i klepnąwszy dziewczynę po siedzeniu, odesłał
ją w ich kierunku.
- Popilnuj mi Enchilady, Mariso, kochanie. - Po czym odszedł w objęciach Woody'ego.
- Co za facet! - powiedziała Marisa kręcąc głową i roześmiała się.
- On jest niesamowity!
Dziewczyna nazwana Enchiladą podeszła z podejrzliwym i posępnym spojrzeniem.
- Cześć - powiedziała Marisa - przyciągnij sobie krzesło i czuj się jak u siebie w domu, mamy przed sobą
długi i ciężki dzień. Ja jestem Marisa a to jest Sunday Simmons.
Dziewczyna szybko przytaknęła i siadła na krześle kilka metrów dalej. A potem odwróciła się, aby nie
zdejmować wzroku ze Steve'a i Woody'ego.
- Co za uprzejmość - zauważyła Marisa. - Sunday, wydaje mi się, że zaraz będą gotowi. Jeśli chcesz się
przebrać, przyślę ci kostiumy.
- Dobry pomysł.
Była jedenasta rano i Sunday zaczynała być znudzona tym siedzeniem. Wyglądało na to, że
przygotowanie planu zajmowało Meksykanom o wiele więcej czasu niż Amerykanom. Była na miejscu o
ósmej, spędziła dwie godziny na makijażu i u fryzjera, a potem już tylko czekała. Steve zniknął w
przyczepie campingowej charakteryzatorów, więc była szansa, że niedługo zaczną.
W tej scenie ubrana była w białe spodnie i skąpą białą górę. Na ramionach miała narzucony
dopasowany żakiet. Miała być rozczochrana i roztrzęsiona.
- Zwietnie wyglądasz - powiedział Steve, kiedy w końcu stanęli przed kamerą. - Jak ci się podoba
Acapulco?
- Aadnie tu - popatrzyła na niego roześmianymi oczami. - Dziękuję za kwiaty.
- Zawsze mi dziękujesz za kwiaty. Może byś jakieś przesłała?
Oboje roześmieli się, podczas gdy Enchiladą groznie spoglądała z boku.
- Załatwiłem sobie ubezpieczenie - powiedział.
- Ubezpieczenie?
- Od ciebie, kochanie, od ciebie. Mój mały, meksykański pomidorek ma tylko szesnaście lat, więc mam
nadzieję, że powstrzyma to moje chciwe ręce od schwytania ciebie. Przecież tego chciałaś, prawda?
Uśmiechnęła się tylko. Wcale nie była pewna, że właśnie tego chciała. Steve był pociągająco atrakcyjny,
a ona miała już długą przerwę między mężczyznami.
Podszedł do nich Woody, aby porozmawiać o scenie.
Pozostałe godziny poranka minęły szybko. Steve i Sunday świetnie współpracowali i ukończyli trzy
sceny prawie bez powtórek.
Kiedy nadeszła pora lunchu, Steve chwycił Enchiladę i odleciał swoim helikopterem.
Sunday zjadła lunch w przewoznej kantynie z pozostałymi członkami ekipy. Siedziała z Woodym i
Marisa. Zaczynała czuć się trochę urażona oczywistym brakiem zainteresowania ze strony Steve'a.
Pierwszą sceną po lunchu była duża scena miłosna. Zaczynała się tym, że Steve zrywał z niej żakiet i
kładł go na ziemi, po czym miał ją pchnąć i położyć na nim. Ona miała się opierać, walczyć z nim, a po
chwili ulec.
- Słuchaj - powiedział Woody - jak będziesz na ziemi, on ma z ciebie ściągnąć górę. Chcę, żebyś leżała
wtedy bardzo spokojnie i tylko patrzyła na niego.
- Zciągnąć do jakiego miejsca? - podejrzliwie zapytała Sunday.
- Całkiem, kochanie. Ale w kamerze nie będzie nic widać. Steve będzie cię zasłaniał.
- W takim razie nie musi tego ściągać.
Woody zaśmiał się. - Nie robię tego, żeby mieć darmowy pokaz, ale góra musi być zdjęta. Kiedy mówię,
że w kamerze nie będzie nic widać, chodzi mi o to, że nie mamy zamiaru robić żadnych zbliżeń twojego
biustu. Ale to oczywiste, że nie wystarczy tylko obsunąć górę niżej; wyglądałoby to dziwnie. Musi
wyrzucić ją poza ujęcie. A potem będziesz w jego objęciach, więc zobaczymy tylko ręce i boki, po prostu
trochę skóry.
- Woody, mam klauzulę w kontrakcie, która wyklucza gołe sceny. Nie wiedziałeś o tym?
- Nie, nie wiedziałem - odezwał się gniewnie. - Na miłość boską, przez ciebie czuję się jak jakiś plugawy
uczniak próbujący podpatrzeć kobiece piersi. Jestem reżyserem, mam nadzieję, że niezłym i wiem, że w
dzisiejszych czasach realizmu wypadłabyś zupełnie głupio w tej górze, po to tylko, żeby zachować
trochę staromodnej skromności - zmienił ton i zaczął mówić przekonująco i miękko. - Zaufaj mi,
kochanie. Wiem, co będzie wyglądało odpowiednio.
Westchnęła. - Nie rozumiem co za różnica, czy zdejmę górę, czy nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl