[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którego skinienie wszyscy skaczą...
Skończ już! Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem taki i nigdy nie
byłem.
Więc czemu nie wyprowadziłeś mnie z błędu?
Bo mnie to bawiło - odparł pochopnie.
No właśnie, nareszcie to przyznałeś! Bawiło cię robienie ze
mnie idiotki.
Nie to chciałem powiedzieć. Chodziło mi...
Z pewnością istniały słowa, którymi mógłby opowiedzieć o tym,
jaką przyjemność sprawiało mu droczenie się z nią i jednocze-
śnie uleganie jej urokowi. Musiał być sposób, żeby wyrazić
uczucie słodyczy, jakie go przy niej ogarniało, wrażenie cudu,
na który tak długo czekał i który należy pielęgnować, by nie
zniknął. Wyrazy, którymi dałoby się opisać strach, który czuł za
każdym razem, gdy myślał o wyznaniu jej prawdy i ryzyku, że
może wszystko stracić...
Tak, na pewno były takie słowa. Jednak on nie potrafił ich zna-
lezć.
No? - ponagliła go bezlitośnie.
Nie chciałem, żeby to tak wyszło. - Tylko tyle zdołał powie-
dzieć.
Nieprawda! Nie chciałeś, żebym cię zdemaskowała.
Nie to zamierzałem...
S
R
Jak chciałeś mi o tym powiedzieć? A może w ogóle nie miałeś
takiego zamiaru?
Oczywiście, że chciałem, ale bałem się, że zle to przyjmiesz.
Ależ skąd! - odpaliła uszczypliwie. - Jak można zle ocenić face-
ta, który podaje fałszywe nazwisko i nakłania kobietę, żeby zro-
biła z siebie idiotkę? Mężczyzni przecież robią tak każdego
dnia, a kobiety znoszą to ze spokojem.
A może porozmawiamy o tym, co robią kobiety? - rzucił, do-
tknięty do żywego. - Ty również zaplanowałaś sobie niezłą za-
bawę. Gdyby Rinucci się pojawił, dałabyś mu popalić. Miałaś
wszystko opracowane, do najdrobniejszego szczegółu: trzepota-
nie rzęsami, a także numer z włosami, zaczerpnięty ze starych
melodramatów. Nie obchodziło cię, że zrobi z siebie durnia.
Możliwe, że ja zachowałem się niewłaściwie, ale to nic w po-
równaniu z pośmiewiskiem, na jakie ty chciałaś wystawić jego...
to znaczy mnie. Och, do diabła!
Odwróciła się i odeszła w głąb apartamentu. Zdjęła już wspania-
łą czerwoną suknię i miała teraz na sobie wygodne spodnie i
sweter, twarz była pozbawiona makijażu, a rozczochrane włosy
wyglądały, jakby starała się zniszczyć wymyślną fryzurę.
Była wściekła, ale w jej oczach dostrzegł cierpienie i to go naj-
bardziej poruszyło. Bez kosmetyków wydawała się blada i mi-
zerna, i przez to jeszcze piękniejsza. Pragnął wziąć ją w ramio-
na, ale wiedział, że to nie jest właściwy moment. Nie była jesz-
cze gotowa, by wysłuchać tego, co miał jej do powiedzenia.
S
R
Ostrzegałam cię, że nie jestem miła - powiedziała. -Pamiętasz,
jak ci mówiłam, że szczerze przyznaję, czego chcę i co jestem
gotowa zrobić, żeby to osiągnąć? Trzeba było mi wierzyć.
Wierzyłem ci! Jak mogłem wątpić, skoro na każdym kroku mi
to demonstrowałaś? To była znakomita robota. Szczera wobec
mnie, ale nie wobec niego, bo to zniszczyłoby twój wielki plan.
Dlatego jesteś taka wściekła, co? Odsłoniłaś swoje atuty przed
niewłaściwym człowiekiem i teraz jesteś bezbronna.
Nie obawiaj się. Nie zamierzałam wykorzystać ich przeciwko
tobie.
Ależ właśnie to zrobiłaś. Niech go diabli wezmą, razem z jego
uczuciami! Pomyślałaś kiedyś o swojej ofierze? A gdybym się
w tobie zakochał?
Nie przesadzaj! Na pewno ci to nie groziło.
Na szczęście nie. Uodporniłem się na takie jak ty...
Czyli jakie?
-Nieczułe intrygantki, wyrachowane manipulatorki... Tak, je-
stem odporny, ale ty o tym nie wiedziałaś. Dla ciebie nie miało-
by to znaczenia, gdybym się w tobie zakochał. Jeszcze jedna
ofiara wojenna, tyle że to nie była moja wojna, kobieto bez ser-
ca!
Patrzyła na niego z rozpaczą. Kiedy sądziła, że nie grożą jej
żadne uczuciowe komplikacje, wszystko wydawało się takie
proste. Jednak teraz, gdy rzucił na to trochę światła, zobaczyła,
jak bardzo się myliła.
Kiedy się odezwała, jej głos drżał.
- W takim razie szczęśliwie się złożyło, że masz taki pancerz. ..
prawie tak samo nieprzenikalny, jak mój.
S
R
- O tak, zauważyłem - powiedział miękko. - Kiedy brałem cię w
objęcia, a ty drżałaś w moich ramionach, myślałem sobie, jaka
jesteś zimna i obojętna.
W jej oczach pojawił się znajomy błysk.
- Potrafię grać, prawda? Wiem, jak należy reagować i umiem to
wykorzystać.
Primo pobladł.
Chcesz powiedzieć, że to również była gra?
A jesteś pewien, że nie?
Ta rozmowa doprowadziła ich na skraj przepaści. Z całą jasno-
ścią widział, że czeka ich katastrofa.
- Nie rób tego, Olimpio. Na miłość boską, nie rób tego, przez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]