[ Pobierz całość w formacie PDF ]
działania. Czasami wydawało mu się. że kiedy jest w dobrym nastroju, ma
wręcz niespożytą energię.
- Może najpierw skończylibyśmy z tym?
Wzruszyła ramionami, spoglądając na gwiazdkowe ozdoby dla psów
i jaszczurki.
- Dobrze, jak chcesz. - Wręczyła mu białą futrzaną obróżkę.
Było jasne jak słońce, że będzie musiał sam założyć ją iguanie.
Rebeka od samego początku omijała terrarium szerokim łukiem. Zupełnie
jak jego siostrzenice.
126
R S
- Gdzie jest Reks? - zapytał.
- Dałam mu pić.
- Przyprowadzisz go? Ja wyjmę z terrarium Iggy'ego.
- A co z tłem do zdjęcia?
- Jak to co? - odwrócił się zdziwiony. - Zrobimy je przy kominku.
- Ale tak bez niczego? - Zmarszczyła brwi.
- Nie podoba ci się mój kominek?
- Podoba mi się, ale przydałoby się coś do ozdoby.
- Do ozdoby? Na przykład co?
- Coś... świątecznego.
- Zwierzaki będą miały świąteczne wdzianka. - Pomachał jej przed
nosem obrożą.
- Ale w tle też powinno być widać święta.
- Więc co proponujesz?
- Masz jakieś gwiazdkowe dekoracje? Bombki, świecidełka, lampki?
- Jest trochę lampek na choinkę w garażu.
- A skarpety?
Sądząc z jego uniesionych brwi, nie zawracał sobie głowy takimi
detalami.
- Na kominku muszą wisieć skarpety - stwierdziła z przekonaniem,
usiłując sobie przypomnieć obrazki z kartek świątecznych. Sama rzadko
dekorowała dom na Boże Narodzenie. W dzieciństwie ograniczały się z
mamą do ubrania małego drzewka, które stało zazwyczaj w rogu stołu.
Mimo to uwielbiała Nowy Jork w grudniu. Wystawy sklepowe i hole
hotelowe zamieniały się w iście bajkowe krainy. - Trzeba też nazbierać
sosnowych szyszek. - Podeszła do kominka. - Tutaj powiesimy stroik z
127
R S
gałązek świerku i postawimy kilka świeczek. Masz jakiś ładny mosiężny
świecznik?
Spojrzała na niego z takim ożywieniem, że nie mógł się nie
uśmiechnąć.
- Nie będę teraz ścinał gałęzi. Nawet o tym nie myśl. Wszystko jest
kompletnie mokre po deszczu.
- A reszta? - upierała się niezrażona.
- Nie mam ani jednej z tych rzeczy, które wymieniłaś. I nie wiem,
gdzie można je dostać.
Podeszła do niego, uśmiechając się z zadowoleniem.
- Ale ja wiem.
Położył jej ręce na biodrach.
- Tak? Gdzie?
- W sklepie z ozdobami. Byłam tam tylko raz, ale wierz mi, mają
wszystko, czego nam trzeba.
Wolałby porwać ją w ramiona i zanieść do łóżka, ale nie dała mu
czasu, by zdążył wprowadzić swój zamiar w czyn. Bez zbędnych ceregieli
pociągnęła go za rękę w stronę szafy, wyniszczając po drodze plan
działania. Nie mógł się nadziwić, jak to się dzieje, że daje jej się wodzić
jak na smyczy. Sam nigdy by się nie wybrał w takie miejsce.
Powoli zaczynało się ściemniać. Zakupy zajęły im ponad dwie
godziny. Oprócz ozdób świątecznych wybierali też ramki do zdjęć, które
Joe miał powiesić na ścianie. Poza tym w sklepie były długie kolejki do
kas.
Nie zdołali dotrzeć do ciemni, żeby przejrzeć fotografie. Kiedy
udekorowali kominek i po kilku nieudanych próbach zrobili wreszcie
128
R S
ujęcie, z którego oboje byli zadowoleni, nagle okazało się, że wybiła piąta
po południu.
Rebeka zaczynała czuć się trochę nieswojo.
Zdjąwszy szczotkę ze stojaka, zabrała się do zmiatania z podłogi
resztek plastikowych igieł. Kominek znów był zwykłym kominkiem, ale
kiedy przypomniała sobie, jak wyglądał jeszcze kilkanaście minut temu i
jak miło spędzili przy nim czas, pomyślała, że chciałaby przeżywać takie
chwile, gdy nadejdą prawdziwe święta.
Zawsze marzyła o pięknym domu i gwiazdkowej atmosferze u boku
ukochanego mężczyzny. Broniła się przed tym, lecz ostatnio ten
mężczyzna coraz częściej przybierał postać Joego. Miał jego twarz.
Wiedziała, że nie powinna robić sobie złudzeń.
- Zrobione. - Uśmiechnęła się niepewnie, zgarnąwszy odpadki na
szufelkę.
Joe wyjął jej z ręki zmiotkę i odłożył na bok, po czym stanął przed
nią, ujmując się pod boki.
- Mówiłem ci, że nie musisz sprzątać.
- A ja mówiłam, że skoro pomogłam narobić bałaganu, pomogę go
też posprzątać.
- Nie nazwałbym tego bałaganem. Dekoracje były naprawdę świetne.
- Okej, powiedzmy, że chodziło mi o bałagan w sensie kreatywnym.
- Ależ ty jesteś czasami uparta. Gdybyś nie dorwała się do szczotki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]