[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wreszcie zniknęły bariery między nią a Zachem i Rebecca. Ale ona
sama, jako macocha, musiała tak wiele zdziałać przez kilka tygodni do
czasu rozprawy w sądzie. Wiele zależało od tego, czy przez ten okres
uda jej się przełamać opór dziewczynek.
- Przyszedł list do ciebie - powiedziała do Billy'ego. - Chyba
jakieś pismo urzędowe.
Billy postawił dziewczynki na podłodze i z ponurą twarzą
podszedł do szafki, na której leżała poczta. Wziął do ręki kopertę,
popatrzył na nią i odłożył.
- To może poczekać, Przeczytam, kiedy dziewczynki pójdą spać.
Cherry rozumiała, dlaczego Billy odwleka konfrontację z
nieuniknionym. W czasie kolacji widziała jednak, że ani na chwilę nie
zapomniał o tym liście.
Przed zaśnięciem przytulił dziewczynki tak mocno, że Annie aż
jęknęła.
- Tatusiu, nie mogę oddychać!
Cherry pierwsza zeszła na dół, ale nie udała się na werandę, tylko
ruszyła do kuchni. Billy szedł za nią. Podeszła do szafki, wzięła do ręki
kopertę i podała mu.
- Przeczytaj to.
Otworzył list ze złością, zaciskając mocno zęby. Przebiegł
wzrokiem po kartce papieru i wyciągnął list w jej stronę.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Sama zobacz.
Przeczytała pismo. Rozprawę wyznaczono na piętnastego lipca.
Billy miał się stawić w sądzie i odpowiedzieć na wniesione przeciwko
niemu oskarżenie, jakoby nie był odpowiedzialnym rodzicem.
- Trzy tygodnie - rzekł z goryczą. - Za trzy tygodnie mam stanąć
przed jakimś cholernym sądem i udowodnić, że jestem dobrym ojcem.
Jak ja mam to, do diabła, zrobić, Cherry? Może mi powiesz? Nie
zmienię przeszłości. Nic na to nie poradzę, że byłem aresztowany. I
mogę się założyć, że Penelope powiadomi sędziego, iż macocha moich
dzieci to osiemnastoletnia dziewczyna, która była w poprawczaku.
Cherry pobladła. Nie spodziewała się takiego ataku z jego strony.
Nie było sensu przypominać mu, że to nie od niej wyszła propozycja
małżeństwa. Nic nie mogło zmienić faktów.
- Co chcesz zrobić, Billy? Czy wolisz rozwiązać nasze
małżeństwo? Myślisz, że to w czymś pomoże?
- Och, Boże, nie! - Objął ją mocno. - Przepraszam, Cherry. Nie
chciałem sugerować, że to twoja wina, ani twierdzić, że nie jesteś
wspaniałą matką. Raejean i Annie mają szczęście, że tu jesteś. Tylko
że...
- Tylko chodzi ci o to, że miałam kłopoty z prawem. A ja
spędziłem kilka nocy w areszcie. Cherry, nikt nie jest doskonały.
Musimy po prostu przekonać sędziego, że to wszystko należy już do
przeszłości i teraz jesteśmy najlepszymi rodzicami, jakich mogłyby
sobie wymarzyć dwie dziewczynki, które straciły matkę i których
babcia ma o nas nieco niewłaściwe zdanie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Tak myślisz? - zapytała Cherry sucho.
- Ona po prostu tęskni za Laurą. Nadal rozpacza po jej utracie.
Ale to nie znaczy, że oddam swoje córki, żeby jej zastąpiły dziecko,
które straciła - odrzekł Billy twardo.
- Raejean nadal mnie nie lubi - zauważyła Cherry. - Co sobie o
tym pomyśli sędzia?
Billy zmarszczył czoło.
- Nie mam pojęcia. Będzie musiał zrozumieć, że wciąż się
docieramy. Trzeba go przekonać, że starasz się najlepiej, jak potrafisz.
- Nie zniosłabym tego, gdybyś miał stracić dzieci, Billy -
powiedziała Cherry z głębokim westchnieniem.
- Wiem. Nie dopuszczę do tego. - Zamilkł na chwilę, jakby
powaga sytuacji dopiero teraz do niego dotarła, po czym powtórzył: -
Nie dopuszczę. Objął ją tak mocno, że poczuła ból. Gdy jego usta
zaczęły szukać jej ust, nie opierała się.
- Potrzebuję cię - powiedział drżącym głosem. - Potrzebuję cię,
Cherry.
- Jestem twoja, Billy - odrzekła. - Cała twoja. Wziął ją na ręce i
zaniósł do jej pokoju. Pchnął drzwi biodrem, położył ją na łóżku,
zapalił lampkę i usiadł obok niej.
- Chcę cię widzieć. Pragnę czuć twoje ciało przy swoim.
Zciągnął jej koszulkę i rzucił na podłogę. W chwilę pózniej
rozpiął jej biustonosz. Półnaga Cherry leżała na łóżku.
Billy znieruchomiał, patrząc na nią uważnie.
- Tu nie masz piegów - szepnął, przesuwając stwardniałą dłonią
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
po jej piersi. Pochylił nad nią głowę. Cherry wplotła palce w jego
włosy i wygięła ciało w łuk. Dłoń Billy'ego wsunęła się między jej
nogi.
Po tygodniach narastającego napięcia Cherry pragnęła teraz
wszystkiego-, czego dotychczas sobie odmawiała.
- Proszę cię, Billy. Proszę!
Wyszarpnęła mu koszulę ze spodni, sięgnęła do paska dżinsów i
drżącymi palcami rozpięła guziki. Billy powtarzał wszystkie jej ruchy.
Spojrzeli na siebie z uśmiechem.
- Mam cię - powiedział, wsuwając palec w głąb jej ciała. Była
śliska i wilgotna. Cherry jęknęła i ona także wsunęła rękę w jego
spodenki. Westchnął głęboko. Ich usta spotkały się i jednocześnie
poczuli, że nie mogą już dłużej czekać. Cherry nie była pewna, które z
nich pierwsze ściągnęło dżinsy drugiemu, ale po chwili już obydwoje
byli zupełnie nadzy i Billy wszedł w nią szybko.
Znieruchomieli.
Cherry spojrzała w jego ciemne oczy i zobaczyła kłębiące się w
nich emocje. Zbyt wiele emocji. To było niebezpieczne. Przymknęła
powieki.
- Spójrz na mnie, Cherry - szepnął Billy.
Powoli podniosła powieki i patrzyła na niego z zadziwieniem. On
mnie kocha, przyszło jej do głowy. Nigdy nie przypuszczałam... Nie
marzyłam...
Czekała na słowa, ale te nie padły. Wiedziała, dlaczego. Ona go
nie kochała. Nie mogła sobie na to pozwolić. Billy znał zasady gry.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Miało to być tylko tymczasowe małżeństwo.
Znów zamknęła oczy, pozwalając, by ich usta zetknęły się ze
sobą. Po raz pierwszy w życiu Cherry cieszyła się ze swego wysokiego
wzrostu. Pasowali do siebie doskonale; mogli pozostawać połączeni,
jednocześnie się całując. Czuła, jak narasta w niej namiętność; całe jej
ciało drżało od przepływających falami emocji.
Billy poruszał się bardzo powoli. Napięcie rosło, aż stało się
nieznośne. Cherry nerwowo drżała, rozpaczliwie pragnąc
rozładowania.
- Proszę, Billy! - wykrzyknęła. - Proszę cię! Usłyszała głęboki,
gardłowy pomruk. Ciało Billy'ego jeszcze mocniej zwarło się z jej
ciałem. Chęć, by przedłużyć przyjemność, walczyła z pragnieniem. W
końcu pragnienie zwyciężyło i obydwoje osiągnęli spełnienie.
Leżeli zdyszani, uspokajając się powoli. Ciężar wilgotnego,
spoconego ciała Billy'ego był przyjemny, dawał Cherry poczucie
bezpieczeństwa. W końcu Billy odsunął się i przytulił ją do siebie. Jego
dłoń odnalazła jej pierś i otoczyła ją, jakby było to najnaturalniejszą
rzeczą na świecie.
- Dziękuję, Cherry. Potrzebowałem tego. To znaczy ciebie -
poprawił się.
Nic nie odpowiedziała. Dobrze jej było leżeć w jego ramionach i
w milczeniu cieszyć się wzajemną bliskością. Dopiero teraz
uświadomiła sobie, że nie użyli żadnego zabezpieczenia. Powinni być
mądrzejsi. W tej sytuacji ciąża byłaby katastrofą.
- Billy - wymruczała.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Hmm.
- Niczego nie użyliśmy.
- Hmm?
- Nie miałam żadnego zabezpieczenia przed ciążą. Poczuła, że
zesztywniał. Obróciła się w jego ramionach i przyłożyła palec do jego
ust.
- Ale dziś chyba jest bezpieczny dzień.
- Tak myślisz?
- Jeśli jakikolwiek dzień można uznać za bezpieczny - dodała.
- Bogu dzięki.
Chociaż wiedziała, że uniknięcie ciąży leży w interesie ich
obydwojga, rozdrażnił ją wyraz ulgi na jego twarzy.
- Zdaje się, że nie chcesz mieć więcej dzieci - powiedziała.
- To nie o to chodzi. Ja zawsze chciałem mieć więcej dzieci. Ale
Laura...
Cherry przypomniała sobie, że po urodzeniu blizniaczek Laura
nie mogła mieć już dzieci. Ale Billy powiedział coś innego:
- Laura nie powinna była po pierwszym porodzie zachodzić w
ciążę, bo to było dla niej niebezpieczne.
Poczuła, że Billy drży, i coś jej przyszło do głowy.
- Chcesz powiedzieć, że mimo to próbowała? Billy milczał tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]