[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją do rzeczywistości. Stanowiła dowód, że Nathan i Jancis byli ze sobą związani. Rose
zmarszczyła czoło i rzuciła kasetę na półeczkę pod deską rozdzielczą, żeby na nią nie patrzeć.
Ale wracając do Lyncombe Manor, nie potrafiła przestać o niej myśleć. Kiedy w końcu
zatrzymała się przed domem, wzięła kasetę i schowała ją do kieszeni dżinsów.
Idąc do kuchni, z ulgą stwierdziła, że Nathana nie ma w pobliżu. Przyrządziła sobie
sałatę, pozmywała naczynia i ruszyła do małego saloniku w tylnej części domu. Zapamiętała,
że tam, na biurku, stał mały przenośny magnetofon.
I rzeczywiście. Teraz już nic nie mogło jej powstrzymać od wysłuchania taśmy, choć
czuła się nieswojo.
Nie potrafiła jej słuchać siedząc, krążyła więc niespokojnie po pokoju, a głęboki,
wyrazisty głos Jancis Kendall przenikał ją na wskroś.
Kiedy skończyła się pierwsza strona kasety, Rose miała bardzo głupie uczucie. Niektóre
piosenki znała, innych nie, ale wszystkie boleśnie ją dotykały. Mimo to drżącą ręką
przełożyła kasetę na drugą stronę.
I znów głos Jancis Kendall wypełnił pokój. Rose wyobraziła sobie jej twarz o niemal
idealnych rysach i lśniące, jasne włosy. Ta dziewczyna chyba w istocie miała wszystko...
wszystko prócz duszy.
Rose przymknęła oczy. Frazy napisane przez Nathana rozbrzmiewały niskim głosem o
wspaniałej skali. Poczuła, że ściskają w gardle, że musi wyłączyć magnetofon. Już miała się
podnieść, by to zrobić, gdy drzwi otworzyły się nagle z takim impetem, że o mało nie
wypadły z zawiasów. Do pokoju wpadł Nathan.
Podskoczyła przerażona. A kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy, serce jej zamarło.
Skąd, do diabła, masz tę taśmę? wrzasnął. Nie była w stanie odpowiedzieć, bo zaschło
jej w gardle. Wydobyła z siebie jakiś nieartykułowany dzwięk, co tylko doprowadziło
Nathana do jeszcze większej furii. Chwycił ją za ramiona.
Skąd to masz? wrzasnął po raz drugi, potrząsając nią mocno.
Udało jej się jakoś odzyskać głos.
Ku... kupiłam wydusiła z siebie.
Zdjął ręce z jej ramion i zamierzył się, jakby chciał ją uderzyć, ale nagle zrezygnował.
Dlaczego to zrobiłaś? ryknął na nią.
Rose cofnęła się odruchowo i skurczyła w sobie. Po chwili jednak odzyskała trochę
pewności siebie i odparła jego okrutne spojrzenie.
Wydaję pieniądze, na co mi się podoba! Nie muszę cię prosić o pozwolenie.
Zgoda. Ale powinnaś mnie zapytać, czy wolno ci puszczać tę taśmę w moim domu.
A gdybym spytała?
Odpowiedziałbym, że nie!
Dlaczego? Bo nie chcesz słuchać swojej muzyki? Czy może nie potrafisz znieść głosu
Jancis Kendall?
Sama była zdumiona, że zdobyła się na powiedzenie mu tego, i już po chwili żałowała, że
tak się stało. Usta Nathana wykrzywił gniewny grymas, a jego oczy pociemniały z furii.
Nie muszę się przed tobą usprawiedliwiać i nie muszę słuchać tych bzdur!
Chwycił magnetofon i wyrzucił go przez okno.
Powoli, na trzęsących się nogach, Rose wyszła z pokoju. Dom wydawał się pusty, cichy i
dziwnie spokojny. Jak gdyby ta krótka, gwałtowna scena między nimi nigdy się nie rozegrała.
Złakniona świeżego powietrza, Rose usiadła przed domem. Słońce już zachodziło, ale nadal
było gorąco i parno. Poczuła, że zaczyna ją boleć głowa. Potarła skronie i czoło pulsował w
nich ból.
Hm, nic dziwnego mruknęła do siebie. Co za dzień!
Opuściła ręce na kolana i wdychała wonne powietrze. Zaczynało zmierzchać i wszystkie
odmiany róż pachniały odurzająco. Ogarnął ją błogi nastrój, lecz nie miało to trwać długo. Na
ławce obok niej usiadł Nathan. Zamarła w napięciu.
Powinienem cię chyba przeprosić powiedział oschle.
Skoro tak uważasz. To przecież twój dom. I jeżeli przyjdzie ci ochota wyrzucić
magnetofon przez okno, masz prawo to zrobić.
Wiedziała, że Nathan patrzy na nią. Nie chciała, aby ich spojrzenia się spotkały, patrzyła
więc przed siebie.
Jesteś niezwykłą dziewczyną, Rose. Każda inna dawno spakowałaby manatki.
Myślałam o tym i chciałam się już wynieść, lecz doszłam do wniosku, że właściwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]