[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zobaczył ją w drzwiach minutę po dziewiątej. Wcześniej wszedł do baru niski mężczyzna
w winylowej kurtce, przysiadł się do kobiety w słomianym kapeluszu i zamówił drinka z colą. Pojawiła
się również para, otyły facet z chudą wytatuowaną żoną. Zamówili dwie whisky z sokiem cytrynowym,
zanieśli je do stolika przy wejściu, wypili w milczeniu i wyszli.
Liana weszła przez frontowe drzwi, które same się za nią zamknęły. Oślepiło ją przez chwilę
jaskrawe światło i George widział, że wpatruje się niewidzącym wzrokiem w głąb sali. Była w czarnych
bawełnianych spodniach, jakie noszą czasem kelnerzy i kelnerki, oraz bluzce z krótkim rękawem w swym
ulubionym zielonym kolorze. Wyglądała tak, jak ją pamiętał: wąska w ramionach, szeroka w biodrach,
skośnooka, olśniewająca. W końcu go spostrzegła.
Nie wstał z miejsca, gdy przeszła od jasno oświetlonych drzwi do mrocznego wnętrza. Rzuciła okiem
w kierunku baru, a potem położyła mu rękę na ramieniu, pochylając się lekko. Pachniała tak jak zawsze
gumą cynamonową. Uświadomił sobie nagle, że w ciągu zaledwie paru tygodni zdążył już o tym
zapomnieć.
– Nie wylegitymował cię? – spytała, wskazując piwo.
– Nie. Chyba nie musisz się o to martwić.
– Chcesz jeszcze jedno?
– Sam zamówię – odparł. – Siadaj. Dla ciebie też piwo?
– Tak, poproszę.
Usiadła przy stoliku, a on poszedł zamówić u barmana jeszcze dwa piwa.
Gdy wrócił, trzymała płasko dłonie na blacie stołu jak dziecko, które czeka, by je nakarmić. George
widział ją już kiedyś w takiej pozie. Mimo że udawała inną kobietę, Liana była tą Audrey, którą znał.
Mając już trochę w czubie, zapragnął objąć ją ramieniem i pocałować.
– Nie mogę uwierzyć, że przyjechałeś aż tutaj – powiedziała, spijając piankę z szyjki butelki.
– Chyba nie powinnaś zaczynać zdania od „nie mogę uwierzyć”, zanim ja to zrobię.
Uśmiechnęła się.
– Masz rację.
– Sądziłem, że nie żyjesz. Masz jakieś…
– Przestań. Czuję się okropnie. Pozwól mi wszystko wyjaśnić, to może zrozumiesz. Widziałeś, gdzie
teraz mieszkam, więc wiesz, że nie mam dość pieniędzy, by studiować. Nie chcę wdawać się
w szczegóły, ale zostałam sama z ojcem. Jest już stary, ma prawie siedemdziesiąt lat. Trzydzieści lat
temu, w Kalifornii, pisał scenariusze dla telewizji. Podobno był autorem Strefy mroku, ale nie wiem, czy
to prawda. Teraz pije tylko piwo, pali trawkę i uprawia hazard. Boże, to brzmi tak… jakbym się nad sobą
użalała, prawda? W każdym razie, mówiąc krótko, byłam naiwną dziewczyną, bez matki i z koszmarnym,
wiecznie zadłużonym starym ojcem, która uważała, że może pójść po liceum na dwuletnie studia. Przy
odrobinie szczęścia.
– I wtedy spotkałaś Audrey Beck. W klubie dyskusyjnym.
Wzięła głęboki oddech.
– Tak. Dobrze pan to wydedukował, detektywie Foss. Zostałyśmy z Audrey przyjaciółkami,
a właściwie znajomymi. Rozmawiałyśmy ze sobą na spotkaniach klubowych. Spodobały jej się moje
kolczyki. A mnie jej dżinsy. Powiedziała mi też, że rodzice każą jej iść na studia, a ona chciała
zamieszkać w domu na plaży, który wynajmował jej chłopak ze swoim zespołem. Wspomniałam jej, że
zrobiłabym wszystko, żeby móc studiować, ale nie mam pieniędzy. I że mój ojciec pewnie by nawet nie
zauważył, gdybym sprowadziła chłopaka do swojej sypialni. I wtedy uknułyśmy plan. Nie, to nie do
końca prawda. Zaczęłyśmy fantazjować, jak byłoby wspaniale, gdybyśmy mogły zamienić się miejscami.
Gdyby jej rodzice byli moimi, mogłabym pójść na studia i wszyscy byliby szczęśliwi. Gdyby mój tata był
jej ojcem, zamieszkałaby ze swoim chłopakiem w domu na plaży. To było w maju. Potem obie
ukończyłyśmy liceum i nie miałam z nią kontaktu do sierpnia.
– Co robiłaś całe lato? Jakie miałaś plany?
– Pracowałam jako hostessa w restauracji Riverview, podobnie jak przez poprzednie dwa lata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]