[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prowincjami. Wtedy będziesz mógł do woli krytykować każdą moją decyzję.
Kąciki ust Dane'a wygięły się w uśmiechu.
- Zbyt długo zaniedbywaliśmy krainę jezior - ciągnął Mychale. - Trzeba wiele
wysiłku, żeby uruchomić tam impuls do rozwoju. Stopa bezrobocia jest najwyższa
w kraju. Cały tamtejszy region potrzebuje gospodarczego ożywienia. W Laronie nie
ma nawet licencjonowanego lekarza. Coś z tym trzeba zrobić.
- I ty jesteś człowiekiem do przeprowadzenia reform?
- Nie przekonamy się, dopóki nie spróbuję.
- Cieszę się, że się zdecydowałeś. Zacząłem już wątpić, czy będziesz miał
ochotę pracować w królewskiej administracji.
- Możesz na mnie liczyć.
- Nominacja zostanie podpisana w ciągu tygodnia.
Mychale podziękował bratu skinieniem głowy. Spodziewał się pozytywnej
decyzji, ale miło było wreszcie coś zrobić z własnym życiem.
- Przepraszam za zamieszanie ze Stephanie Hollenbeck - rzekł na pożegnanie.
I po chwili dodał: - Jestem pewien, że znajdziesz dziecko.
- To nie ulega wątpliwości. Pytanie tylko, kiedy - mruknął Dane i wrócił do
przerwanej pracy.
Mychale wyszedł na korytarz. Na widok Nadii jego twarz się rozjaśniła.
- Witaj, moja piękna. Co porabiasz?
- Lecę do Londynu. Jonas Trick zaprosił mnie na premierę swojego nowego
filmu. Chcesz do mnie dołączyć?
- Skończyłem z tym trybem życia. Potrzebuję czegoś nowego.
- Dorosłeś - zauważyła ze smutkiem.
R
L
- Najwyższy czas, nie uważasz?
- Muszę się spieszyć - powiedziała, patrząc na niego z czułością. - Mam jesz-
cze spotkanie z Dane'em i chcę zdążyć na samolot.
- Wezwał cię na dywanik?
- Nie, sama poprosiłam o audiencję, żeby z nim omówić pewną sprawę.
- Nie rozumiem. - To było zupełnie niepodobne do Nadii.
Zazwyczaj unikała następcy tronu jak zarazy.
- Może ja też trochę dorosłam - zauważyła, zatrzymując się przed gabinetem
Dane'a. - Mam nadzieję, że odszukasz Abby i uda ci się wyjaśnić tę absurdalną hi-
storię - życzyła mu na pożegnanie.
Jakby czytała w jego myślach. Znajdzie Abby i wysłucha, co ma mu do po-
wiedzenia. To zabawne, ale nie miał wątpliwości, że dziewczyna powie mu praw-
dę.
To nie znaczy, że jej wybaczy. Za bardzo go zraniła, ale może - gdy pozna jej
motywy - będzie w stanie zacząć nowy etap w swoim życiu.
R
L
ROZDZIAA DZIESITY
Abby, objuczona zakupami, wspięła się po skrzypiących krzywych schodach
do kawalerki na drugim piętrze. Monsieur St. Jean, jej dawny nauczyciel francu-
skiego, był tak miły i pomógł jej znalezć to mieszkanko. Pozostawała w nim od
dwóch tygodni. Jeszcze dwa dni i będą wraz z Brianną w drodze do Danii.
- Nikt cię tam nie znajdzie - zapewniał ją życzliwie. - Nie będą szukać tak da-
leko. Zaczniesz nowe życie w tym pięknym kraju.
Kraju, w którym nie ma ani przyjaciół, ani pracy, ani mieszkania, a ludzie
porozumiewają się w języku, którego nie zna. Jednak nie była w stanie się tym
martwić. Była pogrążona w najczarniejszej depresji i każdego dnia rano mówiła
sobie, że musi przeżyć kolejny dzień, a o przyszłości pomyśli kiedy indziej. Tym-
czasem starała się przetrwać.
W Danii wszystko się zmieni, obiecywała sobie.
Przytrzymując ciężkie torby z jednej ręce, pospiesznie znalazła klucz i otwo-
rzyła drzwi, a potem wpadła do środka, z impetem je zatrzaskując. W mieszkaniu
było ciemno. Odstawiła zakupy i zapaliła światło.
W fotelu naprzeciw drzwi siedział książę Mychale i czekał na nią.
Wydała zdławiony okrzyk, ale zanim zdążyła rzucić się do ucieczki, zablo-
kował jej drogę.
- Chyba nie myślałaś, że uda ci się powtórzyć ten sam numer po raz drugi? -
spytał surowo.
Widok jego szczupłej rasowej twarzy napełnił ją taką przyjemnością, że z
trudem zebrała myśli, by wykrztusić z siebie cywilizowane powitanie.
- Jak się czujesz? - zapytała. - Jesteś zdrowy?
- Do diabła, Abby! - Potrząsnął ją za ramiona. - Dlaczego mnie okłamałaś?
Dlaczego ukradłaś dziecko Dane'a? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
R
L
Wyrzuty uwięzły mu w gardle na widok jej łez. Przygarnął ją do siebie z całej
siły, jakby kierowany impulsem nie do odparcia. Wszystkie postanowienia, że za-
chowa chłodny dystans i potraktuje ją surowo, tak jak sobie na to zasłużyła, poszły
w zapomnienie.
- Och, Abby, co ja mam z tobą zrobić. - Całował jej słoną od łez twarz.
- Mychale - szepnęła, równie niezdolna do tajenia uczuć, jak on, przepełniona
wyznaniami, których nie miał nikt usłyszeć. - Kocham cię tak bardzo...
Nie przestał jej całować, jakby pocałunki wyrażały teraz więcej niż niezdarne
słowa. Kotłowały się w nim uczucia gniewu i żalu, ale miłość do tej dziewczyny
była silniejsza. Kiedy oddała mu pocałunek, w jej geście było tyle ufności i odda-
nia, że aż zaparło mu dech.
Gdyby tylko mógł ją porwać i uciec z nią na bezludną wyspę, gdzie kochaliby
się bez konieczności zmierzenia się wcześniej z wszystkimi nagromadzonymi pro-
blemami - zrobiłby to w mgnieniu oka.
- Abby, dlaczego mnie okłamałaś? Czemu uciekłaś z dzieckiem?
- Nie chciałam cię okłamywać - szlochała. - Starałam się po prostu przemil-
czać prawdę. Naprawdę jest mi przykro.
- Gdybyś mi o wszystkim powiedziała, może moglibyśmy...
Przerwała mu, kładąc rękę na ustach.
- Nie mogłam. Powstrzymałbyś mnie.
- I może to byłoby najlepsze.
- Och, Mychale. Nic nie rozumiesz. Nie znasz całej prawdy.
- Więc mnie oświeć.
- Daj mi trochę ochłonąć, a opowiem ci o wszystkim od początku. - Podpro-
wadziła go do kanapy, gdzie oboje usiedli. - Najpierw mi powiedz, co już wiesz. Co
mówią na dworze królewskim? - Wpatrywała się w niego tak, jakby chciała wyryć
w pamięci każdy szczegół jego twarzy.
R
L
- Twoja siostra umarła na skutek powikłań zaraz po porodzie. Pod wpływem
rozpaczy albo zazdrości porwałaś dziecko - dziecko mojego brata Dane'a - i ucie-
kłaś.
- Zazdrości? - spytała z niedowierzaniem. - Taką wersję podaje mój wuj?
- Opowiedz mi, jak to wygląda z twojej strony, Abby. Tylko szybko.
- Julienne rzeczywiście umarła w połogu. Uciekła z domu, gdy wuj zoriento-
wał się, że jest w ciąży. Zajęło mi wiele tygodni, zanim zdołałam ją odnalezć, a
kiedy mi się to udało, było już za pózno. Mieszkała w jakiejś brudnej norze w Ta-
pion City, do pomocy miała jedynie niedouczoną akuszerkę. Brianna urodziła się
zdrowa, jednak Julienne dostała krwotoku, a położna nie umiała go zatamować.
Wezwałam karetkę i zawiozłam siostrę do szpitala, ale lekarze nie zdołali jej ura-
tować.
- %7łałuję, że nie mogłem być wówczas przy tobie - szepnął, wiedząc, jakim to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]