[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swoich szpiegów...
- Obiecuję - mruknęła wtedy Delia.
- Kiedy tylko odkryją czyjąś tożsamość - mówił dalej
ojciec - wcześniej czy pózniej przytrafi się temu komuś
nieszczęśliwy wypadek albo po prostu znika!
- To straszne, tato...!
- Owszem. Jednocześnie wojna umysłów w walce z
bezwzględnym wrogiem, który robi, co może, aby zniszczyć
spokój w Indiach, jest doprawdy fascynująca.
- Mogłeś zginąć, tato! - zawołała Delia.
- Nie miałem nic przeciwko śmierci - odparł jej ojciec z
uśmiechem - ale bardzo by mi się nie podobały tortury.
- Chcesz powiedzieć, że oni torturują jeńców?
- Zazwyczaj próbują się dowiedzieć czegoś więcej o
współtowarzyszach - odpowiedział jej ojciec. - Oto dlaczego
wszyscy uczestnicy Wielkiej Gry znają tylko swoje numery, a
nie tożsamość człowieka, z którym się kontaktują.
Delię tak bardzo zaintrygowały opowieści ojca, że często
o nich myślała. Teraz była całkowicie przekonana, że
cudzoziemcy, którzy wypytywali panią Geary, byli w
rzeczywistości Rosjanami. To oczywiste, że postanowili
odnalezć lorda Kenyona. Potem być może by go torturowali i
zabili. Wciągnęła buty do konnej jazdy. Nie wkładając
żakietu, zbiegła po schodach. Dotarła do holu oświetlonego
jedynie światłem księżyca, wpadającym przez odsłonięte
okna. Już miała ruszyć w stronę drzwi frontowych, kiedy
dostrzegła światło padające spod drzwi saloniku matki.
Bezwiednie podeszła do nich i otworzyła je szeroko. Na sofie
siedziała Lucille z margrabią. On ją obejmował, a ona skłoniła
głowę na jego ramieniu. Na chwilę wszyscy znieruchomieli.
- %7łycie lorda Kenyona jest w niebezpieczeństwie -
przerwała ciszę Delia. - W zamku jest dwóch Rosjan.
Uważam, że chcą go zabić.
Margrabia wpatrywał się w nią w milczeniu. Po chwili
zerwał się na równe nogi.
- Osiodłaj dla mnie konia. Lucille wskaże ci drogę -
poleciła Delia. - Idę po pistolety ojca.
Usłyszała, że Lucille coś do niego mówi, ale nie czekała,
żeby się dowiedzieć, o co chodzi. Pobiegła przez hol. Po
drugiej stronie frontowych drzwi znajdowała się zbrojownia z
oszkloną szafką. Tam trzymano strzelby i broń ojca.
Wiedziała, że w dolnej szufladzie znajdują się trzy pistolety,
których używał podczas służby w armii. Poza tym były dwa
nowocześniejsze. Ojciec zaczął uczyć Delię i Lucille
strzelania do celu, kiedy były jeszcze bardzo małe.
- Każda kobieta powinna umieć się obronić - stwierdził,
gdy żona uznała, że to jest niepotrzebne.
- Jesteśmy w Anglii, kochanie - zaprotestowała pani
Winterton z uśmiechem. - A nie na Dalekim Wschodzie,
gdzie, przyznaję, byłoby to konieczne.
- Nauczyłem cię strzelać - odparł pułkownik Winterton. -
Uważam, że nasze córki również powinny posiąść tę
umiejętność. Nigdy nie wiadomo, kiedy się może przydać.
Pani Winterton się roześmiała, widząc, jak jej mąż ustawia
tarczę na krańcu trawnika. Nie mogła się jednak powstrzymać,
aby nie pochwalić się córkom swoim mistrzostwem.
- W sam środek za każdym razem! - stwierdził jej mąż z
zadowoleniem.
- Miałam doskonałego nauczyciela - odparła. Pułkownik
Winterton był też z pewnością dobrym nauczycielem swoich
córek. Obie, Delia i Lucille, doskonale strzelały. Aby je
zachęcić, ojciec pokazywał im, jak trafić w odpowiednią
liczbę na karcie do gry. Obie pragnęły zrobić to samo. Tą
sztuczką chwaliła się Lucille podczas pobytu we Francji.
Jedna z jej francuskich koleżanek nie wierzyła Lucille, dopóki
nie zaprosiła jej do swojego chateau. Popisywała się swoimi
umiejętnościami, strzelając z pistoletów przeznaczonych do
pojedynków, i wzbudzała zachwyt braci koleżanki.
Delia znalazła pistolety na miejscu. Wzięła większy dla
margrabiego, a mniejszy dla siebie. Wiedziała, że Lucille
będzie nalegała, aby wyruszyć razem z nimi. Zabrała więc
trzeci dla Lucille. Niosąc broń i zapas nabojów, wróciła do
holu. Przez otwarte drzwi zobaczyła, że margrabia prowadzi
ze stajni jej konia. Tuż za nim na ulubionej klaczy jechała
Lucille. Delia zaczęła się obawiać, że może już być za pózno i
lord Kenyon zginął. Przejęta swoimi myślami nie zauważyła,
że jej siostra ma na sobie jedynie peniuar i koszulę nocną.
Podbiegła do margrabiego i podała mu pistolet oraz naboje.
- Skąd pani wie o Rosjanach? - zapytał, odzywając się do
niej po raz pierwszy.
- Pózniej o tym opowiem - odparła Delia szybko. -
Dopiero przed chwilą uświadomiłam sobie, co się dzieje.
Margrabia podsadził ją na siodło. Chwyciła wodze i
podała mu trzeci pistolet.
- Oddaj go Lucille.
Zrobił tak, jak poprosiła. Pobiegł przodem i wtedy Delia
zobaczyła konia uwiązanego do ogrodzenia. Ruszyła galopem
przez podjazd. Tamtych dwoje pojechało za nią. Po dotarciu
do drogi skręciła w lewo. Kilka minut pózniej znalezli się w
parku. Skorzystali z bramy, którą przedtem mijał margrabia.
Tam Delia przynagliła konia do najszybszej jazdy, jaką mogła
zaryzykować na nierównym terenie. Pomyślała, że jeśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl