[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się o ścianę.
Spojrzałam w okno. Aadna, słoneczna pogoda. Optymistyczna, można by rzec. Zamiast choć
trochę cieszyć się nadchodzącą wiosną, czułam się tak, jakbym była całkowicie wyprana z uczuć. Mo-
że to i dobrze... Zamknęłam wszystkie uczucia i myśli głęboko w sobie dwa dni temu i nie zamierza-
łam rozmyślać na ich temat. Jestem na to zbyt słaba. Jestem na to zbyt samotna. W pojedynkę sobie z
tym nie poradzę...
W tym momencie coś mi się przypomniało. Od dwóch dni nawet nie zerknęłam na komórkę,
którą całkowicie wyciszyłam. Wyszłam z łóżka, pogrzebałam w torebce i po chwili znalazłam telefon.
Dwadzieścia sześć nieodebranych połączeń i siedemnaście sms-ów. Cztery telefony od Tomka, reszta
od Roberta. Tak. Robert. Ktoś, kto miał duże znaczenie w sprawie, o której nie chciałam myśleć. Nie
mogłam myśleć. Nie miałam siły myśleć! Trzymałam komórkę, patrząc na nią kolejny raz, zapatrzy-
łam się w jeden punkt, całkowicie odpływając myślami i nie skupiając się na niczym. Po chwili na te-
lefonie zaczął się wyświetlać numer. Tomek próbował się ze mną skontaktować po raz kolejny. Uzna-
łam, że nie mogę w nieskończoność uciekać przed telefonami. Odebrałam.
- Słucham? - powiedziałam po cichu.
- Magda? No w końcu odbierasz! Co się z tobą działo przez ostatnie dni? Dlaczego nie oddzwa-
niasz?! - wypytywał Tomek.
Nie był zły. Nie brzmiał jak ktoś, kto rozmawia z pracownikiem zwolnionym za kradzież.
- Nie mogłam rozmawiać wcześniej. Zresztą, chyba nie mamy za bardzo o czym, Tomku - od-
powiedziałam głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- No właśnie, dlatego dzwonię, bo musimy porozmawiać. I to jak najszybciej. Możemy się dziś
spotkać w restauracji? Mogę tam być choćby za dwie godziny. Wiem, że podpisałaś zwolnienia. Ale
sprawa jest bardzo ważna!
- Nie sądzę, żebym... - Chciałam się jakoś wymigać od spotkania. Nie miałam najmniejszej
ochoty widzieć się ani rozmawiać z kimkolwiek.
- Magdo, to jest bardzo ważne. Proszę. Nie odpuszczę ci tego. Wiem, że możesz nie chcieć ze
mną rozmawiać, ale zgódz się! - Tomek pierwszy raz, od kiedy się znamy, błagał mnie o spotkanie.
Dziwna i podejrzana sprawa.
- Dobrze. Będę tam za dwie godziny - zgodziłam się, choć miałam niezbyt dobre przeczucia.
- No to super. Zwietnie. Do zobaczenia - ucieszył się bardzo, jakby mu kamień spadł z serca. No
cóż, przynajmniej jedno z nas się cieszyło.
R
L
T
Rzuciłam telefon na drugą stronę łóżka. Nie chciałam tam jechać. Nie miałam siły, żeby roz-
mawiać o pracy. W mojej głowie panowała jedna wielka pustka. Nic nie miało znaczenia. Byłam wy-
zuta ze wszystkich soków. Czułam to tak wyraznie. Czegoś brakowało. Kogoś. A tego kogoś już nie
było i nie będzie. Ktoś, dla kogo miałam być najważniejsza na świecie. Ktoś, kto przez kilka dni zdą-
żył stać się dla mnie najukochańszą istotą na ziemi. Teraz już go nie było. Całkowita pustka.
Przestań rozmyślać. Zatrzymaj to rozmyślanie! Nie chcę się otworzyć na to, co czuję. To zbyt
wiele. Nie myśl, nie rozmyślaj. Nic już nie zrobisz! Jesteś sama. Nikogo z tobą nie ma. Nie myśl o
tym...
Położyłam głowę na poduszce. Patrzyłam w okno. Skupiłam wszystkie swoje myśli na tym
oknie, byle tylko nie myśleć o niczym innym. Uznałam, że pojadę tam na chwilę, wysłucham tego, co
ma mi do powiedzenia, i wrócę. Będę spać dalej i jakoś dam radę. Minie trochę czasu i wszystko wróci
do normy. Zacznę się zachowywać normalnie. Zacznę słuchać, co ktoś do mnie mówi, myśleć o tym,
co odpowiadam, i będzie to miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Na pewno wrócę do normalnego
zachowania. Muszę tylko zapomnieć o tym uczuciu pustki, a będzie dobrze. Nic już z tym nie zrobię.
Jestem sama. Będę sama, ale wszystko będzie dobrze.
Popatrzyłam na zegarek. Nawet nie wiem, kiedy minęła godzina. Wstałam z łóżka. Założyłam
jakieś pierwsze z brzegu ubrania i wyszłam z domu, nawet nie zerkając do lusterka. Odruchowo chcia-
łam wsiąść do mojego auta, ale przecież cały czas stało przed centrum handlowym. Musiałam więc
dostać się do pracy autobusem, bo nie chciałam tracić pieniędzy na taksówkę, i jakby nic strasznego się
nie stało w ciągu ostatnich dwóch dni, ruszyłam w kierunku mojej pracy. Byłej pracy. Pracy, z której
mnie wyrzucili za kradzież. Pracy, w której ktoś, kto mi szefował, był też moim... Był... Miał kimś
być... Przestań myśleć! Przestań rozmyślać!
23.
Wysiadłam z autobusu. I chwilę stałam w miejscu. Dwa dni temu wychodziłam stąd, odczuwa-
jąc złość na to miejsce, na firmę, która mnie potraktowała jak złodzieja. Teraz to było tak kompletnie
bez znaczenia. To miejsce nie znaczyło dla mnie już nic. Nawet nie mogę powiedzieć, że go nienawi-
dzę. To by było jakieś uczucie, a we mnie nie było żadnych uczuć. Ruszyłam w kierunku wejścia, do
sklepu. Szłam powoli. Nie spieszyło mi się do żadnej rozmowy, mniej lub bardziej ważnej. Nawet nie
obchodziło mnie, czego takiego istotnego chce ode mnie zdrajca, niewierny Tomasz. Mógł równie do-
brze zjechać mnie z góry na dół za to, co według nich zrobiłam, jak zacząć mnie przepraszać i zapro-
ponować awans. To już nie są moje problemy.
Przeszłam całą galerię, nie patrząc na nic konkretnego. Ileż razy przechodziłam tutaj, oglądając
ciuchy na wystawach? Teraz w ogóle nie przyciągały mojego wzroku. Patrzyłam gdzieś między ludzi,
R
L
T
niby na kogoś, a tak na prawdę na nic konkretnego. Doszłam w końcu przed moją restaurację. Byłą
restaurację. Stałam tak, nie wiedząc za bardzo, co teraz zrobić, i patrzyłam, jak dziewczyny krzątają się
po serwisie. Na zmianie była i Ola, i Asia, i jeszcze dwie inne dziewczyny. Tyle dobrego. Przyjazne
twarze. Podeszłam do kasy. Poczekałam, aż Asia uporała się z dosyć długą kolejką. W końcu znalazła
dla mnie chwilkę.
- Madzia, no jesteś w końcu! Czemu nie odbierałaś telefonów? Tomek i Robert do ciebie wy-
dzwaniali! Gdzieś ty była?! Nie dałaś nawet znaku życia przez dwa dni. Ja rozumiem, że to, jak oni się
zachowali, to masakra. Ale już jest wszystko wyjaśnione! I Robert też miał powody, dla których tak się
zachował. Słyszałam jego rozmowę z Tomkiem. Mówię ci, zaraz cię przywrócą do pracy i będzie jak
dawniej. Pogadasz z Tomkiem i wszystko zrozumiesz. Robert jeszcze nie dojechał, ale Tomek wspo-
mniał, że niedługo tu będzie. A czemu masz taką minę? I w ogóle jesteś okropnie blada. Aż tak, bi-
dulko, się tym przejęłaś? Kochana ty moja! Nie warto się tak denerwować. Taka afera musiała się wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl