[ Pobierz całość w formacie PDF ]
końca zdajemy sobie sprawę z tego, w ja291 kiej mierze władza jest elementem egzystencji
ludzkiej. Zawłaszcza nawet jej kres.
Władza może zabić. Dosłownie. I bezkarnie. I od tej świadomości nie ma ucieczki.
Zbrodnie dokonywane przez władzę godzą nie tylko w jednostki. Godzą w wartości, przez te
jednostki uosabiane. Godzą w symbole.
Czy Aleksander Litwinienko, oficer FSB, organizacji, którą sam nazywa przestępczą może
być symbolem Dobra? Tak, bo przeciwstawił się Złu. I Zło go unicestwiło.
Zbrodnia bywa sensacją. Thrillerem. Krwią na pierwszej stronie. Ale zbrodnia polityczna, taka
jak ta popełniona na Aleksandrze Litwinience, ma inny wymiar: jest symbolem Wielkiej
Przegranej naszych czasów. Symbolem pokory wobec Demiurga. Symbolem rzeczywistości
splątanej i bezradnej. Ostatnim kręgiem moralnego piekła. Lasciate ogni speranza! Porzućcie
wszelką nadzieję. Rzeczywistość zimnej wojny", rzeczywistość dwu wrogich sobie światów
była rzeczywistością dwóch barw: jasnej i ciemnej. Zbrodnie sowieckie potępiał cały jaśniejszy
świat zwany cywilizowanym.
Gdy z Moskwy wyganiano dysydentów, w Paryżu manifestowały tłumy.
Gdy sowieckie wojska szły na Afganistan, protestował cały świat.
Gdy uwięziono Andrieja Sacharowa, burze szły przez parlamenty i Kongres Stanów
Zjednoczonych.
Dziś gdy do łagrów wędrują rosyjscy uczeni, politycy, przedsiębiorcy Zachód śpi spokojnie.
Gdy na Czeczenię spadają bomby, świat ich nie widzi i nie słyszy.
Gdy morduje się najlepszych z Rosjan, świat bezradnie wzrusza ramionami.
Nie ma już dwóch rzeczywistości: dobra i zła. %7łelazną kurtynę" zastąpiły zwyczajne granice,
gości wita rozświetlony neonami Plac Czerwony.
To byłoby wspaniałe, jeśli Plac Czerwony przejąłby wartości moralne Downing Street. Wydaje
się jednak, że ten proces biegnie w kierunku odwrotnym.
Przestrzeń moralną i polityczną zastąpiła przestrzeń ekonomiczna.
Barwy się zmieszały.
Elita polityczna świata jak przerażony struś chowa głowę w piasek traktatów, rurociągów,
kontraktów, nie łącząc ich z problemami życia i śmierci nie tylko jednostek, ale i narodów.
Coraz bardziej widoczna ciemność nad rosyjskim horyzontem tej elity nie niepokoi: to, co
kiedyś było odrażające i wrogie, dziś uładzone fałszem nazw i pozorem faktów (demokracja,
liberalizm) jest do przyjęcia. Więc my, liderzy Zachodu z prezydentem Rosji o więzniach
politycznych nie rozmawiamy, tematu Czeczenii nie poruszamy, o Politkowską i Litwinienkę
natarczywie pytać nie będziemy: wiemy, jak bardzo pan, panie prezydencie takich pytań nie
lubi.
Morderstwo Aleksandra Litwinienki jawnego i głośnego oponenta Władimira Putina to
wyzwanie rzucone przez Kreml zachodnim politykom; próba ich wytrzymałości: na ile nam
jeszcze panowie dżentelmeni pozwolicie? Na ile jeszcze pozwolicie pluć w wasze
cywilizowane" lica? Zmierć Aleksandra Litwinienki może się stać nie tyle kamieniem
milowym, ile kamieniem granicznym na drodze barbaryzacji praw, rządzących polityką
Zachodu. Barbaryzacji jakże odległej od wysokich zasad moralnych, które rządziły nią po
drugiej wojnie światowej! Jeśli ta demonstracyjna kazń nie otrzezwi prezydentów, kanclerzy i
premierów biada nam. Są nie tylko krótkowzroczni, lecz ślepi. Do tego, by przejrzeli, trzeba
im nie pojedynczych ofiar, lecz nocy długich noży". Ale potem na skuteczną obronę będzie już
za pózno.
Inne są rzecz jasna okoliczności historyczne, lecz mechanizm ten sam. Polityczna
przemoc. Ze współczesnym dodatkiem szantażu gospodarczego. Historia kpi sobie z ludzkości,
podsyłając jej co epokę podobne doświadczenia, lecz liderzy tej ludzkości odrzucają
podobieństwa, powołując się na odmienne okoliczności dziejowe.
Wrzesień 1999 roku jest datą graniczną. Wysadzanie domów z własnymi, niewinnymi
obywatelami dla uzyskania konkretnego celu politycznego: władzy. Potworność tej zbrodni jest
tak wielka, że odrzucają przyjęcie jej do wiadomości wszyscy politycy światowi.
Nie chcą widzieć tego, co po niej nastąpiło jako spójnej całości historycznej: linii prostej
wiodącej od ulicy Gurianowa i Kaszyrskiej Alei w Moskwie, poprzez rosyjskich agentów w
centrum Al Kaidy (których wskazywał i Litwinienko), po zbrodnię na byłym funkcjonariuszu
FSB. Nie chcą znać faktów, wolą ich wygodną interpretację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]