[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mogła umrzeć. Umrzeć, gdyby nie udało się jej zaczerpnąć powietrza.
Snop światła skierował się w ich stronę. Andi gwałtownie odsunęła się
od Cade'a, który akurat w tym momencie podał jej chusteczkę.
 Jak z nią?  spytał szeryf, zbliżając się do nich.
Cade wstał, pomógł wstać Andi i podprowadził ją do sofy.
 Daj jej chwilę, Carter.
 Nic mi nie jest. Wszystko w porządku  zaprotestowała Andi.
Oczywiście, znów tym cichusieńkim szeptem. Okropnie trudno było jej teraz
mówić. Szyja bolała, w gardle czuła żywy ogień.
Szeryf wyjął notes.
 Jestem szeryf Carter Jackson, brat Cade'a. Muszę zadać pani kilka
pytań.
 Bardzo proszę. Ale czy mógłby pan przedtem zapalić górne światło?
Nie zapaliło się. Oto niezbity dowód, że wszystko, co przed chwilą się
wydarzyło, to nie był tylko zły sen.
100
R
L
T
 Jak pani do nas zadzwoniła?  spytał szeryf. Andi, zaskoczona,
potrząsnęła głową.
 Ja?! Ależ ja nigdzie nie dzwoniłam!  zaprzeczyła zdecydowanie i w
tym momencie dotarło do niej, że policja zjawiła się tu nadspodziewanie
szybko.
Zauważyła, że szeryf wymienił z bratem znaczące spojrzenia.
 Ale ktoś zadzwonił  powiedział Cade.  Tak się złożyło, że byłem
właśnie u brata. Ktoś zadzwonił, powiadamiając o włamaniu do twojego
mieszkania.
 Czyli ktoś... ktoś musiał widzieć, jak on się tu włamuje...
Szeryf spojrzał na nią znad swojego notesu.
 Numer 555 0044 czy to numer pani telefonu, panno Blake?
 Tak, to mój numer.
 Dzwoniono z tego numeru. Czyli stąd, z pani mieszkania.
 Ja... ja tego zupełnie nie rozumiem...
 Ani ja  powiedział szeryf. Wszedł do kuchni, wziął słuchawkę z
telefonu powieszonego na ścianie niedaleko drzwi na tyłach mieszkania i
nacisnął przycisk  Redial".
Po chwili Andi usłyszała:
 Tu szeryf Jackson. Sprawdzałem tylko aparat. Odłożył słuchawkę i
spojrzał na Andi.
 Ostatnie połączenie z tego telefonu było z policją. Jeśli to nie pani
dzwoniła, to kto?
101
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
 Widziałeś jej szyję? Widziałeś?  wyrzucił z siebie gwałtownie Cade,
kiedy razem z bratem znalezli się za drzwiami.  Ten drań napadł na nią! A ty
zachowujesz się tak, jakby ona to wszystko zainscenizowała!
Carter nie odezwał się. Poczekał, aż dojdą do jego samochodu, otworzył
drzwi i spytał:
 Chcesz jechać do domu?
 Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co o tym wszystkim myślisz!
 Jeszcze nic  oznajmił ze stoickim spokojem brat.
 Wiem tylko, że ktoś zadzwonił na policję z tego właśnie aparatu. Albo
ona, albo napastnik.
 Ona? Oszalałeś. A co mówiła dyspozytorka? Dzwoniła kobieta czy
facet?
 Nie wie, głos był stłumiony, trudno było rozpoznać. Młody, powiedz
szczerze, czy ty coś wcześniej podejrzewałeś? Dlatego chciałeś, żebym ją
sprawdził?
 Wiesz co, Carter? Ty się robisz po prostu niemożliwy. Z tobą w ogóle
nie ma co gadać!
Cade odsunął się gwałtownie od samochodu, odwrócił i ruszył przed
siebie ulicą.
 Raczej z tobą, Cade!  krzyknął za nim Carter.
 Lepiej w końcu wyduś z siebie, co się z tobą dzieje! I z nią! Bo oboje
macie problem, to jasne! Cade! Wracaj! Odwiozę cię!
Cade nie odpowiadał, konsekwentnie przemieszczając się do przodu.
Podobnie jak szeryf, nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Jednego tylko
był pewien. Tej nocy Andi nie powinna być sama.
102
R
L
T
Po wyjściu szeryfa i Cade'a Andi porządnie zamknęła drzwi. Nadal się
trzęsła, mimo że szeryf bardzo dokładnie sprawdził całe mieszkanie i
zapewnił, że nikogo obcego tu nie ma. Zamknął też jedno z okien, które, jak
się okazało, było uchylone. Chciał zawiezć Andi na pogotowie, żeby obejrzeli
jej szyję, ale Andi odmówiła. Czuła się o wiele lepiej, poza tym, mając na
uwadze grozby napastnika, wolała nie pokazywać się w towarzystwie szeryfa.
To chyba był Lubbock Calhoun. Od samego początku, kiedy tylko
dowiedziała się, że zwolniono go warunkowo z więzienia, podejrzewała, że to
on jest nieznanym informatorem. Aajdak. Dlaczego tak się uparł, żeby to
właśnie ona odnalazła te pieniądze? Jakaś paranoja! Nie, nie spodziewała się,
że w Montanie czekają ją tak mocne przeżycia. Bradley miał rację. Nie
powinna była tu przyjeżdżać.
A więc... wyjechać z Montany? Też niedobrze. Już raz uciekła przed
kłopotami. Audziła się, że w dalekiej Montanie, w takiej pipidówie jak
Whitehorse będzie całkowicie bezpieczna. Okazuje się, że nie.
Pamiętała doskonale, co powiedział napastnik. Masz sprężyć się i
znalezć tę kasę. Takie wyznaczył jej zadanie. Czy to on sterował nią od
samego początku? A wiedząc o jej obsesji na punkcie Calhounów, podsunął
jej ofertę pracy w Whitehorse, miejscu, gdzie ukrywała się Starr Calhoun i
gdzie aresztowano jej brata?
Podpuszczono ją, to jasne, ale to nie mógł być Lubbock. Niemożliwe,
żeby taki człowiek jak Lubbock zaplanował coś tak wyrafinowanego. Ten
ktoś manipulował nią, krok po kroku, a w którymś momencie pojawił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl