[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwiędły. Jego spojrzenie i głos były teraz otwarcie pogardliwe i kobieta
odpowiedziała mu głosem Gony:
- Niewątpliwie. Proszę o wybaczenie. Nie chciała mieć z nim żadnych
kłopotów. Zabierała się do odejścia w drogę powrotną do miasteczka, ale Aspen
krzyknął:
- Czekaj! Zatrzymała się.
- Złodziej i coś gorszego, mówisz, ale oszczerstwo jest tanie, a język kobiety
gorszy niż jakikolwiek złodziej. Przyszłaś tu na górę, żeby narobić złej krwi
pomiędzy robotnikami pracującymi w polu rzucając kalumnie i kłamstwa, smocze
nasienie, które rozsiewa za sobą każda wiedzma. Czy myślałaś, że nie wiem, że jesteś
czarownicą? Kiedy zobaczyłem to plugawe diablę, które lgnie do ciebie, czy myślisz,
że nie wiedziałem, w jaki sposób zostało zrodzone i dla jakich celów? Dobrze uczynił
człowiek, który próbował zniszczyć tego stwora, ale dzieło nie zostało ukończone.
Przeciwstawiłaś mi się kiedyś nad ciałem starego czarnoksiężnika i wtedy
powstrzymałem się od ukarania cię, przez wzgląd na niego i na obecność innych. Ale
teraz posunęłaś się za daleko i ostrzegam cię, kobieto! Nie pozwolę ci postawić stopy
na terenie tej posiadłości. A jeśli postąpisz wbrew mojej woli albo ośmielisz się tak
bardzo, by znowu się do mnie odezwać, karzę wypędzić cię z Re Albi i z Overfell, z
psami u pięt. Zrozumiałaś mnie?
- Nie - odrzekła Tenar. - Nigdy nie rozumiałam takich ludzi jak ty.
Odwróciła się i ruszyła w drogę. Coś niczym głaskający dotyk przebiegło jej
po plecach i włosy podniosły się jej na głowie. Odwróciła się gwałtownie, żeby
ujrzeć, jak czarodziej wyciąga laskę w jej kierunku, jak gromadzą się wokół niej
mroczne błyskawice i jak jego wargi rozchylają się, by przemówić. Pomyślała w tym
momencie:,  Ponieważ Ged utracił swoją magię, myślałam, że stracili ją wszyscy, ale
byłam w błędzie! W tym samym momencie usłyszała:
- No, no. Co my tu mamy?
Dwaj spośród mężczyzn z Havnoru wyszli na drogę z wiśniowych sadów
znajdujących się po drugiej jej stronie. Spoglądali to na Aspena, to na Tenar, z
uprzejmym wyrazem twarzy, jak gdyby żałując, że muszą przeszkodzić
czarodziejowi w rzucaniu klątwy na wdowę w średnim wieku. Ale to musiało być
tylko złudzenie.
- Pani Goha - rzekł mężczyzna w haftowanej złotem koszuli i skłonił się przed
nią.
Drugi, jasnooki, również pozdrowił ją z uśmiechem.
- Pani Goha - powiedział - jest jedyną, która niczym król nosi swoje
prawdziwe imię otwarcie i, jak sądzę, bez obawy. Mieszkając na Goncie może woleć,
abyśmy używali jej gontyjskiego imienia. Lecz, znając jej czyny, proszę o okazanie
jej szacunku, gdyż nosiła ona Pierścień, którego nie nosiła żadna kobieta od czasów
Elfarran. - Opadł na jedno kolano, jak gdyby była to najnaturalniejsza rzecz na
świecie, bardzo lekko i szybko ujął prawą dłoń Tenar i dotknął czołem jej nadgarstka.
Uwolnił ją i wstał uśmiechając się tym uprzejmym, porozumiewawczym uśmiechem.
- Ach! - westchnęła Tenar, podniecona i na wskroś przejęta gorącem. - Na
świecie istnieją wszelkiego rodzaju moce! Dziękuję.
Czarodziej stał bez ruchu patrząc szeroko otwartymi oczyma. Zmełł w ustach
klątwę i cofnął laskę, lecz wokół niej i wokół jego oczu wciąż widoczna była
ciemność. Nie miała pojęcia, czy wiedział, czy też dopiero teraz się dowiedział, że
ona jest Tenar Noszącą Pierścień. To nie miało znaczenia, Nie mógł jej bardziej
nienawidzić. Jej wina polegała na tym, że była kobietą. Nic nie mogło pomóc w tej
sytuacji ani nic jej naprawić. %7ładna kara nie była wystarczająca. Patrzył na to, co
zrobiono Therru i pochwalał to.
- Panie - zwróciła się teraz do starszego mężczyzny - cokolwiek mniejszego
niż uczciwość i szczerość wydaje się brakiem szacunku wobec króla, w którego
imieniu przemawiacie i działacie. Chciałabym szanować króla i jego posłańców. Lecz
mój własny honor wymaga milczenia, dopóki nie zwolni mnie z niego mój przyjaciel.
Ja... Jestem pewna, moi panowie, że wyśle on do was jakąś wiadomość w swoim
czasie. Tylko dajcie mu czas, błagam was.
- Z całą pewnością - odrzekł jeden, a drugi dodał:
- Tyle czasu, ile potrzebuje. A twoje zaufanie, pani, zaszczyca nas nade
wszystko.
Ruszyła w końcu drogą do Re Albi, wstrząśnięta bezlitosną nienawiścią
czarodzieja, swoją własną gniewną pogardą, swoim przerażeniem, kiedy nagle
dowiedziała się o jego woli i mocy uczynienia jej krzywdy, nagłym kresem tego
przerażenia w schronieniu zaofiarowanym przez wysłanników króla - ludzi, którzy
przybyli statkiem o białych żaglach z samego portu, Wieży Miecza i Tronu, centrum
prawa i porządku. Jej serce uniosło się z wdzięcznością. Rzeczywiście był król na
tym tronie, a w jego koronie najważniejszym klejnotem będzie Run Pokoju.
Podobała jej się twarz młodszego mężczyzny - mądra i dobrotliwa - i sposób,
w jaki ukląkł przed nią niczym przed królową. I jego uśmiech, w którym ukryty był
żart. Odwróciła się, by spojrzeć za siebie. Dwaj wysłannicy kroczyli drogą do dworu
z czarodziejem Aspenem. Zdawali się konwersować z nim po przyjacielsku, jak
gdyby nic się nie stało. Stłumiło to falę jej pełnego nadziei zaufania. Co prawda byli
dworzanami. Nie ich sprawą było spierać się, osądzać i potępiać. A on był
czarodziejem i to czarodziejem ich gospodarza.  Mimo to - pomyślała - nie musieli
spacerować i rozmawiać z nim tak swobodnie.
Ludzie z Havnoru pozostali jeszcze kilka dni w gościnie u Władcy Re Albi,
mając być może nadzieję, że arcymag zmieni zdanie i przybędzie do nich, lecz nie
szukali go ani też nie nagabywali Tenar o miejsce jego pobytu. Kiedy wreszcie
odpłynęli, Tenar powiedziała sobie, że musi zdecydować się, co robić. Nie było
żadnego istotnego powodu, żeby tu została i dwa przekonywające powody do
odejścia: Aspen i Handy. %7ładnemu nie mogła ufać, że zostawiają i Themi w spokoju.
A jednak trudno jej było się zdecydować, ponieważ trudno było nawet myśleć
o odejściu. Opuszczając teraz Re Albi porzucała Ogiona, traciła go tak, jak nie traciła
go, kiedy prowadziła jego gospodarstwo i pełła jego cebulę. I myślała: 'Tam w dole,
nigdy nie będę marzyła o niebie. Tu, gdzie przyleciał Kalessin, byłam Tenar Na
dole, w Dolinie Zrodkowej, znowu będzie tylko Gohą. Zwlekała. Powiedziała do
siebie:  Czy mam się bać tych łajdaków, uciec przed nimi? Właśnie tego ode mnie
chcą. Czy mają mnie zmusić, żebym przychodziła i odchodziła zależnie od ich woli?
I dodawała:  Tylko skończę robić ser . Trzymała Themi zawsze przy sobie. A dni
mijały.
Moss przyszła z plotką do opowiedzenia. Tenar pytała ją o czarodzieja
Aspena, nie opowiadając jej całej historii, lecz mówiąc, że jej groził - i rzeczywiście
mogło to być wszystkim, co zamierzał zrobić. Moss na ogól nie zbliżała się do
posiadłości starego władcy, była jednak ciekawa, co się tam działo i skłonna znalezć
okazję, by pogawędzić z kilkoma tamtejszymi znajomymi, z kobietą, od której
nauczyła się położnictwa i z innymi, którym służyła jako znachorka i poszukiwaczka.
Nakłoniła je do rozmowy o wypadkach we dworze. Wszystkie one nienawidziły
Aspena, a więc gotowe były o nim mówić, lecz trzeba było odbierać ich opowieści
jako efekt złośliwości i strachu. Mimo to pomiędzy fantazjami były fakty. Sama
Moss poświadczała, że dopóki trzy lata temu nie przybył Aspen, młodszy władca, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl