[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ty nie jesteÅ› Unn? spytaø nieznajomy pochmurniejÄ…c.
W gøosie jego brzmiaø zawód, lecz musiaøa odpowiedzieć:
Nie, ja jestem Siss.
Silne ramiona puÅ›ciø jÄ… tak gwaø że zatoczyø siÄ™ i uderzyø o pieÅ„. Chø powiedziaø ze
y townie, a a opak
zøoÅ›ciÄ…:
PrzestaøabyÅ› siÄ™ wøóczyć tutaj! Każdy może pomyÅ›leć, że to ty.
Ja muszę tu być. Ja ją znam. Znam Unn.
Ach, tak zauważyøøagodniej.
Ona nie gniewaøa siÄ™ na niego.
UderzyøaÅ› siÄ™?
Ani trochÄ™.
Ja nie chciaøem... ale widziaøem, że siÄ™ uderzyøaÅ›.
Odrobina radości w smutku.
Ale skoro jesteÅ› dziewczynkÄ… podobnÄ… do tej, którÄ… usiø znalezć, nie powinnaÅ› tu chodzić i
ujemy
zwodzić w ten sposób ludzi. Nie dla zabawy jesteÅ›my tutaj. Musisz wracać do domu natychmiast stwierdziø
i niewiele brakowaøo, by siÄ™ znowu nasrożyø.
Siss buntowaø siÄ™. Nie wolno odzywać siÄ™ do niej jak do natrÄ™tnego dzieciaka, którego chce siÄ™
a
odpÄ™dzić. Toteż bez zastanowienia powiedziaøa:
Tylko ja jedna znam Unn. SpÄ™dziøyÅ›my razem wczorajszy wieczór.
Czy to go uderzyøo? Nie. Pytaø adnie i jakby niechÄ™tnie:
bezø
Czy wiesz coÅ› wobec tego?
Spojrzaøa na niego. MiÄ™dzy nimi byøa latarnia, toteż wyraznie widzieli swoje oczy. On spuÅ›ciø wzrok i
odszedø.
Siss miaø pożaø bezmyÅ›lnie wypowiedzianych sø Nastrój byø peø podniecenia. Raz dwa
a ować ów. en
zostaø ana w sieć, którÄ… sama zastawiøa. Szybko jak ogieÅ„ rozprzestrzeniøa siÄ™ wiadomość, że maøa
a uwikø
Siss coÅ› wie.
Każda minuta byø cenna. Toteż wkrótce silna dø chwyciøa jej rÄ™kÄ™. Ale to nie byø ów nieznajomy
a oń
chø z okrÄ…gø oczami, o miø wyrazie, lecz znajomy mężczyzna o twarzy jakby rzezbionej w
opak ymi ym
kamieniu. Teraz w nocy byø a i przerażona, nic wiÄ™cej.
a stężaø
Czy to ty jesteś, Siss? Pójdziesz ze mną.
Siss zdrÄ™twiaøa.
DokÄ…d?
Do domu. Nie możesz uganiać tutaj. Ale jest i druga sprawa powiedziaø przyprawiajÄ…c Siss o
drżenie.
RÄ™ka byøa twarda, musiaøa iść z nim.
Ojciec mi pozwoliø, wy o tym nic nie wiecie powiedziaøa zadziornie. A ja nie jestem zmÄ™czona.
Ale teraz chodz. Chcą z tobą trochę pogadać.
"O, nie!" pomyÅ›laøa.
Mężczyzna zwolniø chwyt, kiedy podeszli do dwóch innych, których ona znaøa również. Pochodzili z
najbliższej okolicy. Od razu zgadøa, co to znaczy.
29
Wiecie, gdzie jest tatuÅ›? spytaøa, by umocnić swojÄ… pozycjÄ™ wobec nich.
Na pewno niedaleko stÄ…d. Tymczasem posø Siss. Powiedziaø że coÅ› wiesz o Unn.
uchaj, aÅ›,
PowiedziaøaÅ› także, że spÄ™dziøaÅ› z niÄ… wczorajszy wieczór.
Tak, to prawda. Byøam u niej w domu jakiÅ› czas.
O czym Unn mówiøa?
Oooo...
Co ty wiesz o Unn?
W Å›wietle pochodni trzy pary oczu wpatrywaø siÄ™ w Siss. Byli to zwykli dobrzy sÄ…siedzi. Teraz
y
przerażeni i nieugiÄ™ci jak gøazy.
Siss nie odpowiedziaøa.
Musisz odpowiedzieć. To może przesądzić o życiu Unn.
Nie! zawoø a drżąca Siss.
aø
PowiedziaøaÅ›, że wiesz coÅ› o Unn, prawda?
Ona tego nie mówiøa! Nic o tym nie wspominaøa.
O czym?
%7łe chce gdzieś iść.
Unn mogøa powiedzieć coÅ›, co nam pomoże w poszukiwaniach.
Nie, to nie pomoże.
Co Unn ci opowiadaøa?
Nic.
Czy nie rozumiesz, że to poważna sprawa? Nie pytamy, żeby cię dręczyć, pytamy, żeby znalezć Unn.
PowiedziaøaÅ›, że...
Ot, tak tylko plotøam!
Nie wierzÄ™. WidzÄ™ to po tobie, że coÅ› wiesz. Co mówiøa Unn?
Nie mogę powiedzieć.
Dlaczego?
Bo to nie byøo tak, ona tego nie powiedziaøa! I nie mówiø owa, że chce siÄ™ gdzieÅ› schować.
a ani sø
Dobrze, dobrze, ale przecież...
Dajcie mi spokój! krzyknÄ™øa.
WzdrygnÄ™li siÄ™ i przerwali. Okrzyk Siss brzmiaø niepokojÄ…co.
Idz wiÄ™c do domu, Siss. JesteÅ› zupeønie wykoÅ„czona.
Myślę, że twoja matka czeka w domu.
Nie jestem zmÄ™czona. Pozwolili mi brać udziaø w poszukiwaniach. Ja muszÄ™ tu być.
Musisz?
Tak, jestem pewna.
Nie mamy czasu do stracenia. Szkoda, że nie chciaøaÅ› nic powiedzieć. To mogøo nam pomóc.
"Nie pomogøoby" pomyÅ›laøa. Zostawili jÄ… i odeszli.
Czuøa dziwnÄ… pustkÄ™ w gøowie. Do domu wiodøa prosta droga, ale ona musiaøa być z nimi caø noc.
Ä…
Przekradaøa siÄ™, jak poprzednio, niedaleko od Å›wiateø ale w mroku, który jÄ… kryø Znowu jÄ… zatrzymano. Inny
, .
mężczyzna. Nie dziwiø siÄ™ jej obecnoÅ›ci, byø na to zbyt przejÄ™ty.
Ty jesteÅ› Siss, muszÄ™ ciÄ™ o coÅ› zapytać: czy Unn chciaøa pójść zobaczyć wodospad, jak sÄ…dzisz?
Nie wiem.
Czy wycieczka do paø a przewidziana dla caø y?
acu byø ej szkoø
Tak, byøa.
Unn nie wspominaøa, że chce tam pójść sama? Czy chodziøa sama, nie wiesz?
Tego nie mówiøa.
Te pytania nie byøy tak natrÄ™tne, mężczyzna byøbardzo ostrożny, ale wszystko ma swoje granice, Siss
niewiele już mogøa wytrzymać, toteż rozpø a siÄ™ gorzko i gwaøtownie poÅ›ród Å›nieżnej zamieci.
akaø
Ojoj! zawoø mężczyzna. Tego naprawdÄ™ nie chciaøem.
aø
Czy pójdziecie tam? wykrztusiøa Siss.
30
Musimy, to pewne. Skoro byøa mowa o tym w szkole. Może Unn obmyÅ›liøa sobie, że tam pójdzie, i
gdzieÅ› siÄ™ zabø a. BÄ™dziemy szli wzdøuż rzeki poczynajÄ…c od jeziora.
Ä…kaø
Tak, ale...
DziÄ™kujÄ™ za pomoc, Siss. Czy nie lepiej, żebyÅ› poszøa teraz do domu?
Nie, chcę iść ze wszystkimi do rzeki!
Och, nie. Lepiej pogadaj o tym z ojcem, zdaje mi się, że widzę go tam.
Tak, to byø jej ojciec. Podniecony i nieczuøy jak tamci wszyscy.
ChcÄ™ z wami iść. PowiedziaøeÅ›, że mogÄ™.
Teraz już nie.
Jestem tak samo silna jak wy, mogÄ™ iść! powiedziaø oÅ›no do przejÄ™tej, zdenerwowanej gromady i
a gø
czuøa, jak caø o siÄ™ sprężyøo.
e jej ciaø
Na pewno ma dosyć siøy zauważyø ktoÅ›, komu podobaøa siÄ™ jej zadziorność i podniecenie.
Siss w tej chwili wyglÄ…daøa tak, że ojciec nie Å›miaø jej siÄ™ sprzeciwić.
Tak, może i prawda, że wytrzymasz. Muszę gdzieś wstąpić i zadzwonić do twojej matki, która czeka
na nas.
Liczna gromada ruszyøa w ciemnÄ… noc ku rzece. I dalej, w dóø uż jej brzegów. Rozproszyli siÄ™, lecz
, wzdø
utrzymywali Å›cisøy kontakt. Znieg padaøteraz mniej gÄ™sty, choć ciÄ…gle muskaøtwarze i trudno byøo posuwać
siÄ™ naprzód w gøÄ™bokich zaspach. Siss tego nie odczuwaø a peø
a, byø na Å›wieżej energii.
Niemal każdy miaølatarniÄ™. Ogromna wÄ™drujÄ…ca plama Å›wiatøa, chybotliwa i mrugajÄ…ca, peø a poprzez
zø
wzgórza i cyple w drodze do wodospadu. Dziwny to byøwidok i dziwnie byøo iść w tej gromadzie. Siss byøa
peøna Å›wieżej odwagi.
Z daleka, wÅ›ród nocy, jezioro wyglÄ…daøo niby biaøa pustynia. Lód byømocny jak skaøa a wiÄ™c tu nic siÄ™
nie staøo. Nie wyobrażali zaÅ› sobie, że mogøa przejść na drugÄ… stronÄ™ opustoszaøego lodowiska.
BrnÄ™li wiÄ™c naprzód. Siss trzymaøa siÄ™ w pobliżu ojca, skoro już uzyskaøa zezwolenie.
Doszli do początku rzeki. Oświetlali bieżącą ciemną wodę, cichutko wymykającą się spod lodu i dalej
pøynÄ…cÄ… bezszelestnie. Mężczyzni z przejÄ™ciem wpatrywali siÄ™ w czarnÄ… wodÄ™, robiøa ponure wrażenie. Nie
widzieli tutaj piÄ™kna. GdzieÅ› dalej byø wodospad, niedosøyszalny w zgieø osów.
ku gø
Potok pø gø
ynÄ…ø Ä™boki i cichy. Gromada rozdzieliøa siÄ™ na oba brzegi.
Znieżyca nagle siÄ™ wzmogø a o szkø a, tø a Å›wiatø a prawdziwÄ… udrÄ™kÄ….
a, siekø a latarni, topniaø umiø o, byø
JakiÅ› mø chø zbyt nerwowy i podniecony tym wszystkim, wyszczerzyø biaø zÄ™by na dokuczliwÄ…
ody opak, e
zawieruchÄ™ i krzyknÄ…ø:
Stójcie!
Natychmiast stanÄ™li. Skupili siÄ™, jakby kto rozpruøworek z nowinami. Chøopak wzdrygnÄ…ø siÄ™, poczuøsiÄ™
niedobrze i rozejrzaø siÄ™ poÅ›piesznie, czy ktoÅ› tego nie zauważyø. Nie.
Dopiero kiedy Å›nieg przestaø kurzyć, pociemniaøo i ludzie dostrzegli, jak wspaniaøa i cicha byøa ta noc.
Siss staøa nad bezszelestnym strumieniem poza zrÄ™bem lodu. Ta gøÄ™bia może ukryć, wessać i unieść
wszystko. Lepiej nie myśleć o tym.
Ruszyli w dóø brzegami rzeki, polem i pagórkami. Teren siÄ™ obniżaø, rzeka odzyskaø os.
a gø
[ Pobierz całość w formacie PDF ]