[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadinspektor był tak zmęczony i tak bardzo dokuczał mu ból głowy, że chętnie
przystał na tę propozycję.
*
Poranne spacery po lesie pozwalały Higginsowi zachować, pomimo licznych
dolegliwości, dobrą kondycję i zapewniały cenne chwile całkowitego odizolowania się od
świata. Inspektor wielce sobie cenił towarzystwo królików, saren i ptaków, których życie
obserwował z daleka, nie chcąc im zakłócać spokoju.
Wprawdzie spędził prawie bezsenną noc przy kominku, ale nie czuł się zmęczony.
Ten czas wyciszenia pozwolił mu przemyśleć i zrozumieć osobowość Jasona Laxtera. Teraz
był już pewien, że mężczyzna, który wisiał na gałęzi  Wiecznego Sędziego , był niezwykłym
i wartościowym człowiekiem.
Podchodząc do dębu, Higgins miał wrażenie, że wkoło wciąż jeszcze krąży śmierć.
 Wieczny Sędzia królował niewzruszenie pośrodku lasu, dostojnie prężąc olbrzymie konary.
Dusza Jasona Laxtera błądziła gdzieś między niebem i ziemią, czekając zapewne, aż
odpowiedzialny, czy może odpowiedzialni za jego śmierć zostaną zidentyfikowani. Inspektor
wiedział, że musi wydobyć prawdę na światło dzienne, bez względu na towarzyszące temu
śledztwu mroczne tajemnice. Nie dbał o to. jak będzie to wyglądało w oczach
sprawiedliwości. Nigdy nie miał do niej zaufania, i pewnie z tego powodu przedwcześnie
wycofał się na wieś. Opuścił Scotland Yard, ale Scotland Yard nie opuścił jego.
U stóp  Wiecznego Sędziego przysiągł duszy Jasona Laxtera, że rozwikła zagadkę
jego tajemniczej śmierci.
W drodze do Druxham ponownie prześledził w pamięci listę podejrzanych. Zapomniał
o jeszcze jednej osobie: o mnichu, który pojawił się w Evillodge. W pobliżu nie było żadnego
klasztoru. Jeśli nie był to duch, skąd przychodził i co robił w tych stronach?
Tego jesiennego poniedziałkowego poranka Druxham było spokojne, tak spokojne...
Dzwięki dzwonów rozchodzące się w błękitnawym powietrzu, zgrzytanie kół wozu na
głównej ulicy, śpiew kowala kującego żelazo, świergot wróbli dziobiących okruszki chleba na
parapecie, zapach trawy zroszonej porannym deszczem, żółte i czerwone kwiaty spijające
pierwsze promyki ciepłego słońca. Czy taki sielankowy obraz mógł kryć zbrodnię lub inną
podłość?
Pchając furtkę prowadzącą do domu nauczycielki, Higgins przyłapał się na myśli, że
wolałby się mylić, że wolałby myśleć, iż Jason Laxter naprawdę ugiął się pod ciężarem
rozpaczy.
Rozdział IX
Przez szeroko otwarte okna domku Agaty Herald wpadało do środka poranne słońce.
Nie widząc nigdzie nauczycielki, Higgins pomaszerował w stronę szkoły. Drzwi były
zamknięte. Inspektor nie miał odwagi przerywać lekcji, obszedł zatem budynek, wpatrując się
bacznie w ziemię, jakby szukał tam jakiejś wskazówki.
Drzwi otwarły się gwałtownie i na dwór wybiegło z piskiem dwoje dzieciaków w
krótkich spodenkach.
Higgins wszedł do środka. Agata Herald siedziała przy biurku, trzymając się za głowę.
Inspektor zakaszlał. Kobieta podniosła wzrok.
- Proszę mi wybaczyć. Nie przypuszczałem, że jest pani tak zmęczona.
- Nie jestem zmęczona, inspektorze. Zwyczajnie brak mi sił. Dwoje uczniów...
uczniów, którzy nic nie rozumieją i niczego nie chcą się uczyć. Nie wiem już, co mam robić...
Myślą tylko o psotach i zabawie. A ich rodzice... Nie popierają mnie, wręcz przeciwnie. Ich
zdaniem szkoła jest bezużyteczna. Czasami zastanawiam się, dlaczego jeszcze uczę.
- Praca zawsze w końcu zostaje wynagrodzona - stwierdził pocieszająco Higgins. -
Bywają czasem złe momenty, ale dzieci mają naprawdę dobrą pamięć. Często po latach
przypominałem sobie o tym co mówili nauczyciele. W taki sposób, sam nie wiedząc jak,
nauczyłem się geografii.
Zatroskaną twarz Agaty Herald rozświetlił uśmiech.
- Ma pan rację, inspektorze. Czy napije się pan kawy?
- Jeśli to pani nie sprawi kłopotu...
Inspektorowi przyszło poczekać na obiecaną kawę, ponieważ w tym czasie zawitał
jakiś wieśniak, trzymając w ramionach małego cielaka. Agata Herald przemieniła się w
weterynarza i osłuchała stworzenie, które rozpoznając przyjazny dotyk, nie broniło się przed
zabiegami.
Inspektor zauważył, że Agata Herald jest zupełnie spokojna. Zachowywała się bardzo
profesjonalnie, zapewne przyzwyczajona do takich przypadków. Gdy zakończyła badanie,
długo myła ręce, po czym zniknęła, żeby się przebrać.
Po chwili pojawiła się znowu, w nieskazitelnie białej bluzce i czarnej spódnicy. Miła
woń kawy rozeszła się po pokoju, wprawiając Higginsa w doskonały nastrój.
- Wspaniale się czuję się w pani domu i w pani towarzystwie, panno Herald.
Poznałem już wiele osobistości w Druxham i muszę wyznać, że pani jest najbardziej
gościnna.
Nauczycielka oblała się rumieńcem.
- Czy zechciałby pan skosztować mojego słodkiego specjału? Własnej roboty
konfitury z czarnych jagód?
- Na pewno są doskonałe, ale, niestety, od lat odmawiam sobie słodyczy.
- Dobrze pan robi i zdaje się pan być w doskonałej kondycji.
- To zależy, panno Herald. %7łycie na wsi gwarantuje dobre zdrowie, pod warunkiem,
że nie zostanie ono zakłócone gwałtownymi emocjami. Takimi jak na przykład tragiczna
śmierć Jasona Laxtera.
Nauczycielka ścisnęła w dłoniach filiżankę, patrząc niewidzącym wzrokiem w dal, na
główną ulicę Druxham.
- Nie powiedziała mi pani wszystkiego, panno Herald. Jestem pewien, że wiele pani
wie o tej sprawie. Dlaczego pani milczy?
Kobieta spuściła wzrok.
- Bardzo lubiłam Jasona Laxtera, inspektorze. Nie chciałam mówić zle o zmarłym.
- Przyrzekłem sobie wyjaśnić okoliczności jego śmierci, panno Herald, i nie dam za
wygraną. Nawet jeśli będę musiał przerwać zmowę milczenia, którą wyczuwam w Druxham.
Nawet jeśli przyjdzie mi szperać w niektórych życiorysach i wykopać niewygodne
wspomnienia.
Agata Herald odstawiła filiżankę, wstała, przeszła parę kroków, ujęła miotełkę z piór,
otrzepała jakiś bibelot z niewidocznego kurzu i usiadła.
- Najlepiej będzie, jeśli pani ulży swojemu sumieniu - poradził Higgins. - Niektóre
tajemnice ciążą zbyt mocno.
Nauczycielka z trudem powstrzymała łzy.
- Nie chcę nikomu zaszkodzić... Jeśli zacznę mówić, wyrządzę krzywdę...
- A gdy pani będzie milczeć, stracimy cenny czas i popełnimy błędy. Jeśli pani
wyznanie nie okaże się pomocne, obiecuję, że nie zrobię z niego użytku.
- Niestety, inspektorze. Nie będzie pan mógł spełnić tej obietnicy... Obawiam się, że
to, co wiem, dotyczy śledztwa bezpośrednio.
- W takim przypadku, droga panno Herald, nie powinna się pani dłużej wahać.
Aagodne spojrzenie inspektora! jego spokojny głos wyraznie wpłynęły kojąco na
nauczycielkę. Zrobiła głęboki wdech.
- W takiej małej wiosce jak nasza - oznajmiła - nic się nie ukryje. Jasonowi Laxterowi
z pewnością by się powiodło, gdyby miał lepsze poparcie. Niestety, u jego boku...
- Ma pani na myśli jego żonę Bettinę?
- Istotnie, inspektorze. To pretensjonalna i leniwa kobieta, niezdolna do większych
uniesień. Myśli tylko o sobie. Malować się, stroić, perfumować... Tylko to się dla niej liczy.
Nie była w stanie zrozumieć takiego człowieka jak Jason Laxter. Jakże mogła być mu
pomocna w jego pracy? Potrzebował kobiety odważnej, aktywnej, pracowitej, która nie
obawiałaby się pobrudzić sobie rąk...
Higgins dolał nauczycielce kawy.
- A więc Bettina Laxter nie lubiła ani wsi, ani życia, jakie przyszło jej wieść u boku
męża - podsumował. - To są fakty niezaprzeczalne. Ale pani opinia ma z pewnością
solidniejsze podstawy... Czy nie była pani świadkiem jakiegoś ważnego wydarzenia, które
dałoby pełniejszy obraz charakteru pani Bettiny? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl