[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zagłębienia w śniegu. Pamiętam, że podobnie postępował jakiś Indianin w którymś ze starych
filmów z Johnem Wayne em. Nie było to idealne rozwiązanie, ale musiało wystarczyć. Gdy
doszedłem do roweru, podniosłem go i pobiegłem jak najdalej od drzew, mając nadzieję, że
Crowley nie dostrzeże moich śladów tak daleko od miejsca zbrodni. Dotarłem do drogi i
wskoczyłem na rower, wściekle pedałując, by przybyć do miasta, zanim wróci i wyprzedzi
mnie samochodem.
Sosny wokół mnie były czarne jak rogi demonów, a zachodzące słońce zmieniało
nagie gałęzie dębów w kości czerwone od krwi.
ROZDZIAA 8
Tamtej nocy niewiele spałem, dręczyły mnie obrazy tego, co widziałem nad jeziorem.
Pan Crowley zabił człowieka - zabił go i koniec. Nieznajomy był sprawny, krzyczał i walczył
o życie, w następnej chwili stał się już tylko workiem mięsa. %7łycie, czymkolwiek by było,
wyparowało w nicość.
Tęskniłem, aby znów coś takiego zobaczyć, i nienawidziłem się za to.
Pan Crowley był jakimś potworem, bestią w ludzkim ciele, która wchłonęła w siebie
płuca swojej ofiary. Przypomniałem sobie o uciętej nodze Teda Raska, nerce Jeba Jolleya i
ramieniu Dave a Birda. Czy te części ciała Crowley również pobrał dla siebie? Wyobraziłem
sobie, że cały składa się z organów zabitych ludzi. Doktor Frankenstein i jego potwór w
jednym odrażającym mordercy. Gdzie to wszystko miało początek? Kim był, zanim wyjął
pierwszy organ? Znów zobaczyłem chropawą skórę, ogromną bezkształtną głowę i długie,
tnące jak noże pazury. Nie byłem religijny, nic nie wiedziałem o okultyzmie czy
nadprzyrodzonym świecie, ale pierwsze słowo, jakie mi się nasunęło, brzmiało  demon . Syn
Sama swoje potwory nazywał demonami. Jeśli Synowi Sama odpowiadało takie określenie, to
mnie też.
Mama była na tyle rozsądna, że zostawiła mnie samego. Kiedy wróciłem, rzuciłem
posikane rzeczy do prania i wziąłem prysznic. Myślę, że widziała ubrania albo poczuła ich
nieprzyjemny zapach i wywnioskowała, iż wydarzył mi się jeden z moich wypadków. Ci,
którzy moczą się podczas snu, raczej nie robią tego na jawie, ale coś takiego może się zdarzyć
- głębokie zdenerwowanie, smutek, strach mogły być tego przyczyną i zarazem drażliwym
tematem, którego unikała tamtego wieczoru, więc cała jej frustracja zamiast na mnie skupiła
się na praniu.
Kiedy wyszedłem spód prysznica, zamknąłem się w pokoju i pozostałem w nim aż do
południa następnego dnia, choć kusiło mnie, aby dalej z niego nie wychodzić. Był Dzień
Dziękczynienia i Lauren odrzuciła zaproszenie mamy; napięcie w domu stawało się nie do
zniesienia. Jednak po tym, co przeszedłem, obiad w nerwowej atmosferze był niczym.
Ubrałem się i poszedłem do salonu.
- Cześć, John - powiedziała Margaret. Siedziała na kanapie i oglądała koniec parady
Macy s.
Mama spojrzała na mnie znad blatu w kuchni.
- Dzień dobry, kochanie. - Mówiła do mnie  kochanie tylko wtedy, gdy miała wobec
mnie jakieś poczucie winy. Wymamrotałem coś w odpowiedzi i nabrałem pełną miseczkę
płatków.
- Chyba umierasz z głodu - zauważyła mama. - Obiad będzie za parę godzin, więc wez
sobie coś - od wczorajszego lunchu nic nie jadłeś.
Nie znosiłem, kiedy była dla mnie miła, bo działo się to tylko w wyjątkowych
wypadkach. Brzmiało to jak przyznanie się, że coś było nie tak. Wolałem, żeby w takich
sytuacjach panowała cisza.
Powoli przeżuwałem jedzenie, zastanawiając się, jak mama i Margaret by się
zachowały, gdyby znały prawdę - że nie ukrywałem się ze strachu i emocjonalnego
wzburzenia, tylko chciałem zobaczyć, co potrafi morderca o nadprzyrodzonych cechach. Całą
noc spędziłem na składaniu w całość elementów układanki i tworzeniu profilu mordercy;
byłem zachwycony, jak wszystko do siebie pasowało. Morderca kradł części ciała, by zastąpić
nimi te, które miał w złym stanie. Crowley miał chore płuca, więc potrzebował nowych, z
tego samego powodu zabił inne ofiary. Było to sensowne wyjaśnienie. Odczuwał silne bóle w
nogach, a wczoraj szedł i wcale już nie kulał - zastąpił chorą nogę tą, którą ukradł Raskowi.
Czarna maz znajdowana przy każdej ofierze pochodziła ze zdegenerowanej części ciała,
której się pozbywał. Ofiary były starszymi, wysokimi osobami, ponieważ Crowley był
starszym, wysokim człowiekiem i potrzebował takich części ciała, które by mu pasowały.
Dwoista natura jego brutalnego sposobu zabijania i metodyczne czynności po dokonaniu
zbrodni wywodziły się z podwójnej natury Crowleya - był demonem w ludzkim ciele.
Czy raczej demonem w ciele utworzónym z organów innych ludzi. Historia sprzed
czterdziestu lat, którą w Arizonie odkrył Ted Rask, najprawdopodobniej miała ścisły związek
z Crowleyem, to był ten sam demon. Czy było więcej takich demonów? Czy czterdzieści lat
temu Crowley przebywał w Arizonie? Rask, pomimo że był telewizyjnym głupkiem, coś
wiedział i dlatego został zabity.
W myślach wracałem do sceny zabijania, widoku krwi i krzyków umierającego
człowieka. Teoretycznie wiedziałem, że te obrazy powinny najbardziej mnie dręczyć,
powinienem wymiotować albo płakać, albo wypierać wszystko ze świadomości. Zamiast tego
spokojnie jadłem płatki i myślałem, co mam robić dalej. Mogłem nasłać policję do jego
domu, ale jaki znajdą tam dowód? Ostatnim zamordowanym był nieznajomy, którego nikt nie
pamiętał, nikt nie poszukiwał, a Crowley utopił w jeziorze ciało i wszelkie dowody; stawał się
coraz bardziej przebiegły. Czy po otrzymaniu anonimowej wskazówki policja przeczesze dno
jeziora? Czy na skutek informacji od piętnastoletniego chłopaka przeszuka dom człowieka,
który cieszy się w mieście powszechnym szacunkiem? Nie wyobrażałem sobie, żeby mogło
tak być. Jeśli chciałem, aby policja mi uwierzyła, musiałem sprowadzić ją na miejsce zbrodni
w chwili, gdy się dokonywała, aby złapali demona na gorącym uczynku. Tylko jak miałem to
zrobić?
- John, możesz mi pomóc z nadzieniem? - mama stała przy stole i kroiła seler,
oglądając w telewizji paradę.
- Jasne - odpowiedziałem i wstałem. Dała mi nóż i kilka cebul, które wyjęła z
lodówki. Nóż był niemal identyczny jak ten, którym nieznajomy chciał zabić Crowleya.
Chwilę trzymałem go w ręce, a potem posiekałem cebulę wzdłuż warstw.
- A teraz sok - powiedziała i wyciągnęła indyka z pieca. Wzięła ogromną szprycę,
wbiła ją w indyka i nacisnęła tłok. - Widziałam to wczoraj w telewizji - zagaiła. - To rosół z
kurczaka, sól, bazylia i rozmaryn. Wygląda, że będzie bardzo dobre. - Odruchowo wbiła
szprycę tuż przy szyi, tam gdzie wprowadziłaby rurę pompy w ciało trupa. Patrzyłem, jak
wstrzykuje rosół, który, jak sobie wyobrażałem, krąży w indyku, balsamując go solą i
przyprawami, dzięki czemu staje się pośmiertnie doskonały, a dołem wypływa z niego gruby
strumień krwi i przerażenia i wsiąka w ziemię. Obrałem drugą cebulę, trochę wyschniętą w
środku, i przekroiłem na pół.
Mama przykryła indyka i z powrotem włożyła go do pieca.
- Nie potrzebujemy nadzienia do środka? - spytałem.
- Nadzienia nie gotuje się we wnętrzu indyka - odpowiedziała, grzebiąc w kredensie. -
Chyba że chcesz się zatruć. - Wyciągnęła małą butelkę z brązową plamą na dnie. - O, nie, to
koniec. John, kochanie?
Znowu to słowo.
- Taa.
- Możesz pobiec do Watsonów i pożyczyć trochę wanilii? Peg na pewno ma; ktoś tu
przecież na tej ulicy myśli.
To był dom, gdzie mieszkała Brooke. Odkąd doktor Neblin onią spytał, nie
pozwalałem sobie na myślenie o niej. Czułem, że się na niej zafiksowuję, zaczynam za dużo o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl