[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmy żadnego z podejrzanych, łącznie z Berthierem i Laurentem. Jeśli to
hrabia zabrał laseczkę Berthiera, by skierować na niego podejrzenie, to
założę się, że byłby na tyle cwany, by zabrać ze sobą szal, po to, byś
wziął go za damską suknię. To wyklucza Berthiera, nie byłby przecież
taki głupi, by użyć własnej laseczki.
 Nie zgadzam się  powiedziała nagle Miranda.  Przecież mógł tego
nie planować. Może została upuszczona w pośpiechu. Uważam, że nie
należy wykluczyć Berthiera, z drugiej jednak strony, jedwabna suknia
mogła należeć do damy. Czy to, czego dotknąłeś, to była na pewno
suknia, może to tylko szal?
 Sądzę, że suknia. To była kobieta. Wydawało mi się, że ciało pod
materią było delikatniejsze niż u mężczyzny. Chociaż mogła być to
kobieta w towarzystwie mężczyzny.
 W taki razie co robimy?  spytał Pavel.
 Zostanę ze Slackiem, dopóki nie przyjdzie doktor. Zejdzcie na dół,
może się jeszcze czegoś dowiecie. Zapytajcie Boxera, czy widział, jak
ktoś zabiera laseczkę z chińskiej wazy stojącej w holu.
 A ja przyjrzę się, co robią Louise i madame Lafleur  dodała Miranda.
 Nie, lepiej, żeby się nie zorientowały, że je obserwujemy. Jeśli są
podejrzane, będą kłamać. Zachowujcie się tak, jakby nic się nie stało,
ale miejcie oczy i uszy otwarte.
Lepsze to niż nie robić nic, zwłaszcza że mogli przy okazji wziąć udział
w póznej kolacji. Zostawili Rothama oczekującego na przyjście lekarza
i zeszli na dół. Boxer nie zauważył, by ktoś brał laseczkę. Obserwowa-
na czwórka usiadła przy jednym stole, co wyglądało bardzo podejrza-
nie. Ponieważ wszystkie miejsca w pobliżu były zajęte, Miranda i Pavel
musieli usiąść gdzie indziej, pocieszając się, że podejrzani nie będą
rozmawiać o swoich planach przy stole.
Do końca kolacji nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. Po posiłku pod-
szedł do nich Berthier.
 Nie widziałem przy stole Rothama. Mam nadzieję, że czuje się do-
brze.
Miranda spojrzała na niego badawczo, doszukując się jakichś oznak
winy. Jednak nie wyczytała nic w jego brązowych oczach. Wyglądał na
niewinnego, a nawet zaniepokojonego.
 Boli go trochę głowa  wyjaśnił Pavel.  Wpadł na drzwi  dodał ma-
jąc na myśli siniaka zdobiącego czoło brata.
Berthier spojrzał gwałtownie.
 Czy udał się już spać? Chciałem z nim zamienić słówko.
 Chyba tak.
 Mogę z tym poczekać do rana. To było udane przyjęcie. Niestety, nie
udało mi się z panią zatańczyć, panno Vale.
 To prawda.
 Może innym razem. A co słychać u rodziców?
 Wszystko w porządku. Dziękuję.
 A baronowa?
 Trudie? U niej też wszystko w porządku.
 To dobrze. No cóż, pożegnam się z lady Hersham. Jestem bardzo
śpiący.
 Czego on chce od Rothama?  spytała po jego wyjściu Miranda. 
Czy zauważyłeś, jaki miał wzrok, gdy wspomniałeś, że twój brat ude-
rzył się o drzwi.
 Musiałem w jakiś sposób wyjaśnić ten siniak na czole. Polecę na górę
i uprzedzę go, co powiedziałem Berthierowi.
Kiedy goście zaczęli zabierać się do wyjścia, Miranda krążyła po salo-
nie. Louise i Laurent żegnali się z madame Lafleur. Podeszła bliżej, by
coś usłyszeć.
 Odwiedzimy panią jutro, by porozmawiać o naszym wyjezdzie do
Brighton. Jeśli nie będę mogła, wyślę Laurenta.
 Nie będzie chciał przyjechać bez ciebie  kobieta uśmiechnęła się do
hrabiego.
Louise zawsze z zadowoleniem wysłuchiwała komplementów. Była tak
pewna siebie, że mogła sobie pozwolić, by zaprzeczać.
 Przywiązanie Laurenta to tylko plotki. Kiedy jesteśmy sami, mówi
jedynie o polityce.
 Nie dam się nabrać. To przecież świecące jak słońce.
Louise starała się zapamiętać kolejny przykład okaleczonej angielsz-
czyzny, by włączyć go do swego repertuaru. Madame była doskonałym
zródłem takich perełek.
Miranda pozostała w pobliżu aż do wyjścia Francuzki, ale niczego się
nie dowiedziała. Ponieważ zrobiło się pózno, pożegnała się z panią do-
mu i udała się na górę. Czekał tam na nią Pavel.
 Poszedł do pokoju Rothama, chodzi mi o Berthiera, jak tylko powie-
działem, że brat położył się spać.
 Czy Rotham go wpuścił?
 Powitał go z otwartymi ramionami. Chwilę pózniej zapukałem do
drzwi pięć razy i podałem hasło, by się upewnić, że Francuz nie ma
zamiaru go zabić. Rotham powiedział, że wszystko w porządku i żebym
poszedł do łóżka. Wygląda na to, że ufa Berthierowi.
 Albo zamierza z niego coś wyciągnąć.
 Chyba powinienem jeszcze trochę poczekać w Pokoju Zielonym. Le-
piej się upewnić, prawda?
 Dobry pomysł.
Miranda miała ochotę czuwać razem z nim, ale była zbyt zmęczona,
poszła więc do swego pokoju.
Uśmiechnęła się patrząc na gobelin, bo przypomniała sobie Rothama i
siniaka na jego czole. Nawet nie znał mitu o jednorożcu i dziewicy.
Rozdział 9
Miranda pojawiła się na śniadaniu wczesnym rankiem, mimo że tak
krótko spała. Ku swojemu rozczarowaniu nie spotkała Pavela, nie mo-
gła się więc dowiedzieć, jak skończyła się wizyta Berthiera w pokoju
Rothama. Do towarzystwa miała tylko Laurenta. Napełniła talerz i
przysiadła się do niego. Postanowiła go wybadać. Nadal uważała, że
jest zabójczo przystojny. Było coś takiego w jego francuskim akcencie i
tych ciemnych, zadumanych oczach, co przypominało jej bohaterów
powieści gotyckich  wyczuwała w nim pewien rodzaj namiętności
tkwiącej pod warstewką ogłady.
 Czy dobrze bawił się pan wczoraj wieczorem?
 Un peu.  Czasami, gdy był zamyślony, a takim się właśnie wydawał
w tej chwili, mówił w ojczystym języku.  Powinienem jednak czuć się
winny, gdy cała Europa tkwi na granicy chaosu.
Masz ci los! Znów zaczynał marudzić o polityce.
 Na pewno niedługo usłyszymy o zwycięstwie Wellingtona  powie-
działa, choć pragnęła, by zmienił temat.
 Mam taką nadzieję. Niektórzy, nawet pośród nas, nie będą szczęśliwi,
jeśli tak się stanie  dodał ponuro.
 Chyba zle ich pan zrozumiał.
 Ze zdziwieniem ujrzałem, że monsieur Berthier został zaproszony do
Ashmead. Przecież to nie jest przyjaciel rodziny. Mówili mi znajomi w
Rye, że Berthier często wyjeżdża. Nigdy nie mówi gdzie, ale może
wraca do ojczyzny, do Francji. Obawiam się jego nagłego zbliżenia z
Rothamem. Zresztą Rotham nigdy nie był dobry w ocenianiu ludzi.
Miranda poczuła irytację słysząc ten zarzut, chociaż dobrze wiedziała,
że nie był pozbawiony podstaw.
 Skoro lord Castlereagh i książę Wellington ufają mu, sądzę, że nie ma
powodu do obaw  odparła zimno.
 Tak też uważam, ale jeśli jego oddanie Anglii& zachwieje się, mo-
głoby to spowodować przykre następstwa. Bardzo dobrze wyraża się o
Bonapartem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl