[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Soroche rzuci³ ostrzegawczo. Niewiele zdo³a z siebie wykrzesaæ.
Chodxmy, señor.
W Slad za Rohdem O Hara wyszed³ z chaty. Zadr¿a³ w przenikliwym
ch³odnym powietrzu. Rozejrza³ siê doko³a. Pas startowy urz¹dzono na jedy-
nym w ca³ej okolicy kawa³ku równego terenu. Wszêdzie wokó³ piêtrzy³y siê
35
strome zbocza gór i wyraziScie zarysowane w zimnym i krystalicznym po-
wietrzu iglice wysokich Andów. Strzela³y ku niebu, oSlepiaj¹co bia³e tam,
gdzie ich zbocza okrywa³ Snieg, i ciemnoszare w miejscach, w których stro-
mizna nie pozwala³a Sniegom siê utrzymaæ. By³o to zimne i ca³kowicie mar-
twe pustkowie. Ani o¿ywczej zieleni roSlinnoSci, ani migniêcia ptasiego skrzy-
d³a, tylko czerñ, biel i b³êkit nieba. Twardy, ciemny, metaliczny b³êkit, równie
odpychaj¹cy jak ca³y pejza¿.
O Hara ciaSniej owin¹³ siê kurtk¹ i spojrza³ na pozosta³e chaty.
Co to za miejsce?
Kopalnia odpar³ Rohde. Miedx i cynk. Tam s¹ tunele. Wskaza³
na Scianê urwiska przy koñcu pasa i O Hara dostrzeg³ ciemne wloty kilku
wydr¹¿onych w skale otworów. Rohde pokrêci³ g³ow¹. Ale za wysoko, by
tu pracowaæ. Nie powinni byli próbowaæ. Nikt nie zdo³a pracowaæ na tej
wysokoSci, nawet nasi górscy indios.
Wiêc znasz to miejsce?
Znam dobrze te góry odrzek³ Rohde. Urodzi³em siê niedaleko st¹d.
Kroczyli wzd³u¿ pasa i zanim uszli sto metrów, O Hara by³ wyczerpany.
Bola³a go g³owa i zbiera³o mu siê na wymioty. Ciê¿ko oddychaj¹c, wci¹ga³
w p³uca rzadkie powietrze.
Rohde zatrzyma³ siê i powiedzia³:
Nie powinieneS oddychaæ w sposób wymuszony.
A co innego robiæ? zapyta³ O Hara posapuj¹c. Brakuje mi tlenu.
Oddychaj naturalnie, bez wysi³ku rzek³ Rohde. Wtedy z³apiesz
wystarczaj¹co du¿o powietrza. Oddychaj¹c w sposób wymuszony, usuwasz
z p³uc ca³y dwutlenek wêgla, co zak³Ã³ca równowagê kwasowo-zasadow¹
twojej krwi. I zaczniesz mieæ skurcze miêSni. A to bardzo niedobre.
O Hara wyregulowa³ oddech i powiedzia³:
Odnoszê wra¿enie, ¿e wiesz mnóstwo o tych sprawach.
KiedyS studiowa³em medycynê lakonicznie odpar³ Rohde.
Dotarli do koñca pasa i wyjrzeli znad grani urwiska. Dakota by³a niemal
zmia¿d¿ona lewe skrzyd³o od³ama³o siê, odpad³a te¿ ca³a czêSæ ogonowa.
Rohde bada³ teren.
Nie musimy siê spuszczaæ z urwiska, ³atwiej bêdzie je obejSæ.
Dotarcie do samolotu zajê³o im sporo czasu. Znalexli tylko jedn¹ nie uszko-
dzon¹ butlê z tlenem. Trudno by³o j¹ wydostaæ. Dokonali tego, wyr¹buj¹c w po-
szyciu dziurê toporem, który O Hara znalaz³ na pod³odze w kokpicie. Wska-
zówka informowa³a, ¿e butla nape³niona jest tylko w jednej trzeciej. O Hara
skl¹³ Filsona za jego wê¿a w kieszeni. Lecz Rohde wydawa³ siê zadowolony.
Wystarczy powiedzia³. Dzisiejsz¹ noc mo¿emy spêdziæ w chacie.
36
A co siê stanie, jeSli przyjd¹ komuniSci? zapyta³ O Hara.
Rohde nie sprawia³ wra¿enia poruszonego.
Wówczas bêdziemy siê broniæ odpowiedzia³ ze spokojem. Señor
O Hara, nie wszystko naraz.
Grivas s¹dzi³ chyba, ¿e s¹ ju¿ na miejscu. Zastanawiam siê, co ich
zatrzyma³o?
Rohde wzruszy³ ramionami.
A czy to wa¿ne?
Bez pomocy nie byli w stanie zataszczyæ butli do chaty, wiêc Rohde
wróci³, bior¹c ze sob¹ kilka ustników i butelkê benzyny upuszczonej ze zbior-
nika w skrzydle. O Hara przeszuka³ kad³ub, rozgl¹daj¹c siê za wszystkim,
co mog³oby okazaæ siê u¿yteczne, a w szczególnoSci za jedzeniem. To bo-
wiem, pomySla³, mo¿e okazaæ siê powa¿nym problemem. Znalaz³ jedynie
pó³ tabliczki czekolady mlecznej w kieszeni przy fotelu Grivasa.
Rohde powróci³ z Foresterem, Willisem i Armstrongiem; zmieniali siê,
nios¹c butlê po dwóch. By³a to ciê¿ka praca i ka¿dorazowo udawa³o mi siê
przejSæ nie wiêcej ni¿ dwadzieScia metrów. O Hara szacowa³, ¿e w San Cro-
ce móg³by tê butlê dxwigaæ sam przez kilometr. Jednak tu wysokoSæ zdawa³a
siê wysysaæ z ich miêSni ca³¹ si³ê i mogli pracowaæ intensywnie tylko po
kilka minut, po czym padali kompletnie wyczerpani.
Gdy dotarli na miejsce, stwierdzili, ¿e panna Ponsky dok³ada do ognia
drewno z drzwi, które Armstrong i Willis wy³amali z jakiejS chaty, a nastêp-
nie pracowicie porozbijali kamieniami. Szczególn¹ radoSæ na widok topora
okaza³ Willis.
Teraz bêdzie ³atwiej powiedzia³.
Rohde poda³ tlen pani Coughlin i Aguillarowi. Jej nie przywróci³o to
przytomnoSci, za to w nim dokona³a siê uderzaj¹ca przemiana. Gdy jego
policzki odzyska³y naturaln¹ barwê, dziewczyna po raz pierwszy od chwili
katastrofy uSmiechnê³a siê.
O Hara usiad³ przy ogniu. Czu³, jak mile ws¹cza siê weñ ciep³o. Wyj¹³
swoje mapy lotnicze. Roz³o¿y³ na pod³odze mapê tego rejonu i nakreSliwszy
o³Ã³wkiem krzy¿yk, zaznaczy³ pierwsze po³o¿enie.
Tu byliSmy w chwili zmiany kursu oznajmi³. LecieliSmy kursem
l-8-4 nieco ponad piêæ minut. WykreSli³ na mapie liniê. MieliSmy prêd-
koSæ odrobinê przekraczaj¹c¹ dwieScie wêz³Ã³w, powiedzmy: trzysta osiem-
dziesi¹t kilometrów na godzinê. Czyli pokonaliSmy mniej wiêcej trzydzieSci
kilometrów, co lokuje nas, plus minus, tutaj.
Postawi³ nastêpny krzy¿yk. Forester zerkn¹³ mu przez ramiê.
Na mapie nie ma zaznaczonego ¿adnego l¹dowiska.
Rohde mówi, ¿e zosta³o opuszczone wyjaSni³ O Hara.
Rohde podszed³, spojrza³ na mapê i skin¹³ g³ow¹.
37
Masz racjê powiedzia³. W³aSnie tu jesteSmy. Droga w dó³ prowa-
dzi do rafinerii. Z niej tak¿e ju¿ siê nie korzysta, ale s¹dzê, ¿e wci¹¿ miesz-
kaj¹ tam jacyS indios.
Daleko st¹d? zapyta³ Forester.
Mniej wiêcej czterdzieSci kilometrów odpar³ Rohde.
To w tych warunkach cholerny szmat drogi zdenerwowa³ siê Fore-
ster.
Nie bêdzie tak xle powiedzia³ Rohde. Wspar³ palec na mapie. Gdy
znajdziemy siê w tej dolinie, któr¹ p³ynie rzeka, bêdziemy niemal tysi¹c sie-
demset metrów ni¿ej, gdzie oddychanie jest znacznie ³atwiejsze. Drog¹ jest
to jakieS szesnaScie kilometrów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]