[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciągle zaciskała zęby. A mimo to gdzieś w głębi jej oczu pojawiały się błyski. . .
Oceniałem, że miała czterdzieści parę lat.
Piła herbatę drobnymi łyczkami i oceniała mnie prawdopodobnie równie do-
kładnie jak ja ją.
 A jak ty się w to wszystko wplątałaś?  spytałem, chcąc przerwać milcze-
nie.
Zanim odpowiedziała, zorientowałem się, że usłyszę wykład, więc dodałem:
 Zresztą nieważne. Nie wiem, czy chcę tego słuchać. Uśmiechnęła się lekko,
co było najweselszą rzeczą, jaką widziałem, by dotąd zrobiła, i spytała:
 Nie chcesz posłuchać, jak byłam nałożnicą w haremie wschodniego wiel-
moży?
 Chciałbym, gdybyś nią była. A obawiam się, że nie byłaś, prawda?
 Obawiam się, że nie.
 No i dobrze.
 Natomiast byłam złodziejką przez jakiś czas.
 Tak? Niezłe zajęcie. Miłe godziny pracy.
 Jak wszędzie wszystko zależy od tego, jaką masz pozycję.
Pomyślałem o młodzieńcach z Domu Orki gotowych zadzgać każdego za dzie-
sięć imperiali.
 Sądzę z tego, że raczej nie byłaś na szczycie.
Przytaknęła.
 %7łyliśmy po drugiej stronie miasta  miała na myśli Południową Adrilan-
khę, bo dla większości ludzi było to całe miasto, jakie znali.  To było po śmierci
matki. Ojciec zabierał mnie do gospody, żebym kradła monety zostawione przez
pijaków na stołach albo odcinała im sakiewki.
 To rzeczywiście nie jest szczyt złodziejskiej profesji  przyznałem.  Ale
przeżyć pozwala.
 Można tak powiedzieć.
 Zostałaś złapana?
 Raz. Umówiliśmy się z ojcem, że gdyby coś takiego nastąpiło, będzie uda-
wał, że spuszcza mi lanie, jakby to był wyłącznie mój pomysł. Kiedy zostałam
złapana, spuścił mi lanie.
 Rozumiem. Powiedziałaś okradzionym, jak to było naprawdę?
 Nie. Miałam może z dziesięć lat i byłam za bardzo zajęta płaczem i wrzesz-
czeniem, że już nigdy niczego nie ukradnę, że przepraszam i co mi tam jeszcze do
głowy przyszło.
Kelner dolał mi klavy. Nauczony doświadczeniem nawet nie próbowałem jej
tknąć.
130
Za to spytałem:
 I co się stało potem?
Wzruszyła ramionami:
 Nigdy więcej niczego nie ukradłam. Poszliśmy do innej gospody, a ponie-
waż nie chciałam kraść, ojciec wyprowadził mnie na dwór i spuścił drugie manto.
Uciekłam i nigdy już go nie widziałam.
 Ile miałaś wtedy lat?
 Dziesięć.
 Hmm. To jak przeżyłaś, jeśli nie masz nic przeciwko, że pytam?
 Ponieważ o gospodach wiedziałam wszystko, poszłam do jednej i zapro-
ponowałam, że będę sprzątać w zamian za jedzenie. Właściciel się zgodził i za-
mieszkałam w komórce. Z początku mogłam sprzątać przy gościach, gdy podro-
słam, dopiero gdy wyszli, bo zaczynali mnie zaczepiać. Siedziałam u siebie po
ciemku, bo właściciel liczył mi za oliwę. Nie przeszkadzało mi to: własny pokój
był takim szczytem marzeń, że zimno czy ciemności nie miały znaczenia. Właści-
ciel umarł, gdy miałam dwanaście lat, a wdowa chyba mnie polubiła. Nie liczyła
za oliwę i nauczyła mnie czytać. Od tego czasu każdą wolną chwilę spędzałam
na czytaniu: głównie tych samych dziesięciu książek. Jednej nie mogłam zrozu-
mieć, niezależnie od tego, ile razy ją czytałam. Inna to były bajki, jeszcze inna to
była sztuka teatralna o jakiejś katastrofie statku. A jeszcze inna o tym, jak upra-
wiać zboże, żeby mieć najwyższe plony. Skoro coś takiego czytałam, to najlepiej
świadczy, jak desperacko potrzebowałam lektury. Ale nie miałam nic do roboty
przez większość czasu.
Ponieważ umilkła, dodałem:
 A potem znalazł cię Kelly, odmienił twoje życie i dzięki temu zrozumiałaś
to, tamto i owo. Zgadza się?
Uśmiechnęła się.
 Coś w tym rodzaju. Widywałam go na rogu sprzedającego gazetki, gdy za-
łatwiałam różne sprawy. Pewnego dnia zrozumiałam, że gazetka to coś nowego do
czytania. O księgarni nigdy nie słyszałam. . . myślę, że Kelly miał około dwudzie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl